Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kiedy wyrok aborcyjny mógłby być „non est”

Protest przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego po wyroku Trybunału Konstytucyjnego Protest przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego po wyroku Trybunału Konstytucyjnego Jędrzej Nowicki / Agencja Gazeta
Trybunał w składzie z tzw. dublerami wydał wyrok aborcyjny. Czy istnieje rozwiązanie prawne, które mogłoby doprowadzić do uznania go za „non est”?

Stowarzyszenie sędziów Iustitia wydało stanowisko w związku z wyrokiem Trybunału Julii Przyłębskiej. Wzywa sędziów, by mimo grożących im sankcji dyscyplinarnych i karnych, wynikających z ustawy kagańcowej, „dokonywali oceny istnienia i skuteczności orzeczenia TK, w którego składzie zasiadały osoby wybrane na wcześniej obsadzone miejsce”. Czyli dublerzy. W składzie z dublerami Trybunał wydał wyrok aborcyjny.

Czytaj też: Stan wyjątkowy lada dzień. Czy to realny scenariusz?

Heroiczni sędziowie i wyroki dublerów

Taki apel płynący z samego środowiska jest wyjątkowo dramatyczny i heroiczny. Heroiczny, bo groźba utraty prawa do orzekania za kwestionowanie legalności powołania sędziów jest niezwykle realna. Mamy przecież pierwszą ofiarę: olsztyńskiego sędziego Pawła Juszczyszyna, zawieszonego bezterminowo w obowiązkach za dążenie do ujawnienia list poparcia do stworzonej przez obecną władzę neo-KRS. Właśnie za swoją niezłomność otrzymał tegoroczną nagrodę im. Anny Laszuk Radia TOK FM.

Dalej Iustitia proponuje rozwiązania na przyszłość: zmianę konstytucji, rozwiązanie Trybunału Julii Przyłębskiej, Trybunału Stanu oraz powołanie w ich miejsce nowego ciała – Trybunału Rzeczpospolitej. A także przywrócenie zasady, że sędziów do KRS wybierają sędziowie, a nie politycy.

Warunki do zmiany konstytucji zapewne szybko nie zaistnieją, a jeśli zaistnieją, to nie wiadomo, jaka władza będzie ją przeprowadzać i w jakich celach. Dlatego dzisiaj trzeba się skupić na tym, co wykonalne i zgodne z prawem. A takim jest – moim zdaniem – postulat formalnego uznania wyroków wydanych z udziałem dublerów za – jak mawia sam prezes Kaczyński – „non est” (nieistniejące). Wszystkich – od początku orzekania dublerów w grudniu 2016 r. Niezależnie od tego, czy rozstrzygnięcia wydane z ich udziałem uznajemy za społecznie dobre, czy złe. Tylko taki mechanizm jest praworządny. Sytuacja jest w tej chwili tak dynamiczna, że obecna władza mogłaby na to w ostateczności pójść.

Czytaj też: Nadciąga wojna kaczyńsko-polska?

Co może być „non est”?

Kuszący jest postulat „ulicy”: by całość działalności Trybunału Przyłębskiej uznać za „non est”. Argumentem jest podważanie legalności powołania Julii Przyłębskiej na urząd prezesa. Ta bezprawność wynika z tego, że dokonano tego na podstawie przepisów, które dopiero dwa tygodnie później weszły w życie. I nie było formalnego wniosku sędziów TK o przedstawienie jej kandydatury prezydentowi.

Ale z bezprawności powołania nie wynika automatycznie bezprawność wszystkich działań kierowanego przez nią Trybunału. Warto przypomnieć, że w 2018 r. ten sam TK uznał, że trzech ostatnich prezesów Sądu Najwyższego wybrano na podstawie niekonstytucyjnych (zdaniem Trybunału Przyłębskiej) przepisów. I co? Nikt, łącznie z PiS, nie zakwestionował z tego powodu ani orzecznictwa SN wydanego w ciągu ostatnich kilkunastu lat, ani nawet nie usunął prof. Małgorzaty Gersdorf ze stanowiska. Słusznie, bo formalny wpływ prezesa SN czy TK na orzeczenia, w których nie biorą udziału osobiście, nie powoduje bezprawności. A jeśli biorą – to przecież nikt nie podważał ich statusu sędziego. Podobnie nikt nie kwestionuje prawomocności powołania Przyłębskiej na sędzię TK.

Reasumując: prawnych powodów do zakwestionowania całej działalności Trybunału Przyłębskiej nie ma. Mimo że jest wiedzą powszechną, że orzeka zgodnie z wolą partii rządzącej. A to, czym i kiedy się zajmie oraz co ma orzec, wynikać może z kontaktów bilateralnych realizowanych na linii prezes–prezes. Dowody? Oprócz wypowiedzi samego Kaczyńskiego o biesiadowaniu z Przyłębską mamy dokument autorstwa dublera Mariusza Muszyńskiego o zasadzie zmiany składów sądzących w celu sprawniejszego uzyskania orzeczenia. I publiczne wyznanie w tej sprawie innego dublera: Jarosława Wyrembaka.

Czytaj też: W pandemii wyszło na jaw, że władza PiS jest amoralna

Argument z Krystyną Pawłowicz

Jednak brak niezawisłości nie jest przewidzianą w prawie przesłanką do uznania nieważności wyroku. Dlatego także argumenty, że wyrok aborcyjny jest nieważny, bo brała w nim udział była posłanka Krystyna Pawłowicz, która w poprzedniej kadencji podpisała się pod identycznym wnioskiem do TK, też nie jest prawną przesłanką do podważenia werdyktu. Jest prawną przesłanką do wyłączenia jej ze składu, ale o tym zawsze decyduje Trybunał. W przeszłości wiele razy mieliśmy do czynienia z żądaniami wyłączenia sędziów z powodu braku obiektywizmu – że przypomnę próbę wyłączenia blisko połowy składu sądzącego nowelizację ustaw lustracyjnych w 2007 r. przez posła Arkadiusza Mularczyka. Wtedy TK przyjął zasadę, że każdy sam decyduje, czy w danej sprawie stać go na bezstronność. Co notabene nie było chyba najszczęśliwsze.

Argument dotyczący udziału Pawłowicz w orzeczeniu aborcyjnym to pretekst, by uznać za „non est” tylko jeden wyrok wydany z udziałem dublerów w sytuacji, gdy wszystkie takie wyroki należy odrzucić. Ale dla polityków to za trudne. Więc wybierają wariant oparty na zasadzie: „nie musi być w zgodzie z prawem, jeśli jest słusznie”. Nie idźmy tą drogą. Prowadzi tam, gdzie jesteśmy dzisiaj.

Czytaj też: Znowu nie docenili gniewu kobiet i dolewają benzyny do ognia

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną