Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Abp Gądecki na tropie protestów kobiet. „Wina Netflixa”

Abp Stanisław Gądecki Abp Stanisław Gądecki Forum
Przewodniczący episkopatu staje po stronie frakcji radiomaryjnej, abp. Marka Jędraszewskiego, stowarzyszenia Ordo Iuris, a także Jarosława Kaczyńskiego.

Abp Stanisław Gądecki dołącza do „konserwatywnej kontrrewolucji” Jarosława Kaczyńskiego. Odrzuca zarzuty, że Kościół rzymskokatolicki w Polsce jest upolityczniony po linii obecnej władzy, a mówi jej językiem o protestach w obronie prawa kobiet do decyzji, czy i kiedy urodzić dziecko.

Atakuje też projekt zgłoszony przez prezydenta Andrzeja Dudę, będący niezdarną próbą ratowania tzw. kompromisu aborcyjnego. Podtrzymuje pochwałę orzeczenia wydanego przez kontrolowany przez PiS Trybunał Konstytucyjny, które znosi „wyjątek eugeniczny”, czyli de facto toruje prawną drogę do przymusu państwowego nakazującego kobiecie urodzić płód obarczony nieuleczalnymi wadami i niezdolny z tego powodu do samodzielnego życia. Czym, jeśli nie interwencją w politykę bieżącą, są słowa szefa Konferencji Episkopatu Polski?

Czytaj też: Kim są nasze „córki”? Pokolenie, które stanęło do walki

Za późno na powrót do „kompromisu”

Metropolita poznański włącza się w gorący spór o trzy sprawy: zaostrzenie prawa antyaborcyjnego, upolitycznienie Kościoła rzymskokatolickiego i rozdział państwa od religii. We wszystkich abp Gądecki zajmuje dzisiaj stanowisko ultrakonserwatywne. Staje po stronie frakcji radiomaryjnej, abp. Marka Jędraszewskiego, stowarzyszenia Ordo Iuris czy Kaczyńskiego. A także tej części „zjednoczonej prawicy”, która odmawia poważnej rozmowy na te tematy ze wszystkimi stronami konfliktu sprowokowanego przez politykę prezesa PiS.

To nie tylko szkodzi demokratycznej debacie, ale też próbom złagodzenia sporu ze strony części obozu władzy i środowisk katolickich. Inna rzecz, że na powrót do tzw. kompromisu aborcyjnego jest chyba za późno. Dziś na wokandę publiczną wrócił temat przyznania pełnego prawa do bezpiecznej oraz legalnej aborcji także wtedy, gdy kobieta i jej partner uważają, że ich sytuacja osobista uniemożliwia w danym momencie zapewnienie godziwego życia nowemu członkowi rodziny.

Zdecydowana większość praworządnych państw demokratycznych przyznaje ciężarnej kobiecie prawo do decyzji w tej sprawie. W Europie 39 krajów dopuszcza (choć nie zachęca) aborcję „na żądanie”, dwa (Wielka Brytania i Finlandia) dopuszczają ją z szeroko rozumianych przyczyn społecznych, a tylko sześć takiej opcji zabrania. W Unii Europejskiej jedynie Polska i Malta praktycznie zakazują aborcji. U nas „kompromis” polegał dotąd na dopuszczeniu trzech wyjątków od zakazu. Po wyroku TK pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej kobieta ma prawo do legalnej aborcji w przypadku, gdy ciąża zagraża jej zdrowiu lub życiu lub kiedy jest efektem gwałtu.

Czytaj też: Wyrokiem TK prawica i Kościół ściągają na siebie klęskę

Metropolita i „beka” w sieci

Według sondażu przeprowadzonego już podczas ostatnich protestów regulacja dopuszczająca aborcję w określonych przypadkach ma poparcie 62 proc. pytanych. Orzeczenie i stanowisko zajęte przez abp. Gądeckiego uderzyło w ten społeczny konsensus, a dalszy bieg wydarzeń jest nieprzewidywalny. Niewykluczone, że protesty i konfrontacyjna reakcja władz obniżą poparcie dla tzw. kompromisu. Potrzebujemy więc otwartej i rzetelnej debaty, a nie potępień i absurdalnych teorii o marksistach i Netflixie jako deprawatorach młodego pokolenia.

A właśnie tym tropem poszedł abp Gądecki, narażając się na „bekę” w internecie. Być może został wrobiony przez ultraprawicowych spin doktorów, być może to jego autorski pomysł, by teorią o „promocji homoseksualizmu na Netflixie” dezawuować potężne protesty w oczach podatnych na te bzdury katolików. W rzeczywistości rzekoma „promocja homoseksualizmu” jest odzwierciedleniem życia współczesnych społeczeństw demokratycznych, gdzie osoby LGBT mają takie same prawa obywatelskie jak osoby heteroseksualne.

Prawdziwy konserwatyzm nie polega na tym, żeby niczego nie zmieniać, tylko na tym, by zmieniać to, co naprawdę wymaga zmiany w imię wielości światopoglądowej nowoczesnych społeczeństw.

Czytaj też: Tego, co zrobił Kaczyński, nie wolno zapomnieć

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną