Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zima na minusie. Bunt górali, najwierniejszego elektoratu PiS

Zakopane. Zima w 2018 r. Zakopane. Zima w 2018 r. Stanisław Ciok / Polityka
W PiS już chyba czują: winter is coming. Reportaż Marcina Piątka z liczącego coraz większe straty Podhala od środy w kioskach w „Polityce” i we wtorek wieczorem na Polityka.pl.

Konferencję prasową Mateusza Morawieckiego, na której premier ogłaszał skumulowanie ferii w jednym terminie oraz prace nad zakazem przemieszczania się w tym okresie po kraju, zakopiański poseł PiS Andrzej Gut-Mostowy przypłacił ciężkim rozstrojem nerwowym. – Wcześniej zapewniał, że wszyscy żyjący z zimowego biznesu mogą być spokojni, bo ferie zostaną maksymalnie rozciągnięte, aby uniknąć tłoku w górach. Być może nawet do połowy marca – mówi Jagna Marczułajtis-Walczak, posłanka PO, swego czasu znana snowboardzistka.

Jako wiceminister rozwoju Gut-Mostowy czuwał nad wypracowaniem – w porozumieniu z przedstawicielami branży właścicieli stoków i wyciągów – zasad bezpieczeństwa na stokach w ciężkich pandemicznych czasach. Konkretne rozmowy trwały od połowy października i zmierzały – jak mówią w stowarzyszeniu Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne – w dobrym kierunku.

Aż tu nagle premier wyjechał z akcją „zima minus”. – Na drugi dzień znajomi widzieli Jędrka na spacerze w Dolinie Chochołowskiej. Poszarzały, przygarbiony, strzęp człowieka. Jego własna partia w jednej chwili odarła go z wiarygodności i znaczenia. A to człowiek o dużych ambicjach. Dlatego poszedł do polityki – uważa Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.

Po konferencji Morawieckiego na Podhalu, tak jak i w całej południowej Polsce, zapanowało wielkie niedowierzanie. Wojtowicz mówi, że pomysł jednego, wspólnego dla całej Polski terminu ferii (4–17 stycznia) wydał jej się niedorzeczny. Była pewna, że się przesłyszała. – Dotarło to do mnie dopiero, gdy przeczytałam kilka niezależnych relacji w internecie – mówi.

Zdumienie i złość spotęgowała informacja, że ekspertów z Rady Medycznej premier miał na podorędziu, ale nie zapytał ich o zdanie. A gdy do znawców od chorób zakaźnych zwróciły się media, padła zgodna odpowiedź, że co do zasady na świeżym powietrzu trudno się zarazić koronawirusem. Chociaż ryzyko wzrasta, gdy ludzi skazuje się na tłok. Na przykład organizując ferie w tym samym terminie dla całej Polski.

Niepewność ciążyła, więc rozpoczęto poszukiwania – jak to się mawia na Podhalu – ludzi „połapanych”, czyli mających znajomości, dojścia i wiedzę. Ruszył łańcuch lobbingowy: przedsiębiorcy – samorządowcy – parlamentarzyści.

Agata Wojtowicz uważa, że sezon dałoby się zorganizować na specjalnych zasadach. Zwłaszcza jeśli chodzi o aprowizację. Posiłki restauracje zaserwują na wynos. Na kwaterze można zamówić do pokoju. Albo zorganizować je w jadalniach rotacyjnie, żeby uniknąć tłoku. – Padła deklaracja, by przyjmować wyłącznie turystów z negatywnym wynikiem testu. Ich koszt byłby klientom odliczany od noclegów. Wiadomo, że stuprocentowej pewności odsiania wszystkich zakażonych w ten sposób nie mamy. Ale to jeden z wielu środków prewencyjnych.

Reportaż Marcina Piątka z Podhala od środy w kioskach w tygodniku „Polityka” i we wtorek wieczorem na Polityka.pl

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama