Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

„Dobra ściema”. Spowiedź byłego członka PiS

Karol Rajewski Karol Rajewski Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
W najnowszej „Polityce” rozmowa z Karolem Rajewskim, samorządowcem i byłym członkiem PiS, o długich rękach partii. Od środy w kioskach i we wtorek wieczorem na Polityka.pl.

ANNA DĄBROWSKA: Składano panu propozycje intratnych stanowisk?
KAROL RAJEWSKI: Jak tylko zostałem radnym powiatowym, zaczęło się dzielenie łupów. Mnie zaproponowano stanowisko komendanta Powiatowej Straży Pożarnej w Sieradzu. Powiedziałem, że ja się na tym kompletnie nie znam, a oni na to, że nie trzeba się znać, tylko brać, a jak nie chcę, to ktoś inny chętnie weźmie. Koleżanka radna została szefową MOPS, a szef PiS w regionie, który nawet nie miał żadnego doświadczenia, stwierdził, że będzie wiceprezydentem Sieradza. Wtedy udało nam się to zablokować, ale i tak został zastępcą na następną kadencję i jest tym wiceprezydentem do dziś.

W liście otwartym do Jarosława Kaczyńskiego ujawnił pan: posłowie „przyjeżdżali do mojego domu z biznesmenami, którym miałem umożliwić realizację śmierdzących interesów”. Którzy?
Pewnego popołudnia, bez zapowiedzi, przyjechał do mnie do domu wspomniany poseł P. A za nim podjechali dwaj panowie, w luksusowym samochodzie, wyglądali jak z mafii. Poseł mi ich przedstawił i powiedział, że będzie dobrze, jak załatwię sprawę, z którą przyjechali. Chcieli zbudować dwie spalarnie w naszej gminie. Zapewniali, że mają już załatwione wszystkie pozwolenia. Dali mi cały komplet dokumentów, które miałem tylko podpisać. Nie miałem jeszcze wielkiego doświadczenia jako burmistrz, ale już wtedy taki najazd do domu wyglądał na jakieś mafijne metody. Odmówiłem, ale w PiS samorządowcy są od wykonywania partyjnych poleceń, więc i tym razem podpadłem. To żenujące, jak się traktuje tych, którzy na co dzień są najbliżej obywateli. Doszło nawet do tego, że wyżej postawieni politycy, chcąc się podlizać prezesowi, byli w stanie wymusić na samorządowcach przeprosiny dla prezesa.

Pan też przepraszał?
Wiosną 2015 r. były wybory do zarządu Związku Miast Polskich. Jacek Sasin przywiózł w teczce kandydatów i chciał, aby samorządowcy z PiS na nich głosowali. To byli ludzie bez żadnego doświadczenia i nie zostali wybrani, a ja wstrzymałem się od głosu. Z tego powodu wylądowałem na dywaniku u posła Grzegorza Schreibera, dziś marszałka województwa łódzkiego, ojca ministra w KPRM Łukasza Schreibera. Spotkaliśmy się w restauracji, bo PiS też się w restauracjach spotyka, i oświadczył mi, że dobrze by było tę sprawę jakoś wyczyścić i wysłać przeprosiny do Jarosława Kaczyńskiego i Jacka Sasina. Napisałem, choć nie czułem się z tym najlepiej.

Cały wywiad Anny Dąbrowskiej z Karolem Rajewskim w tygodniku „Polityka” od środy w kioskach i we wtorek na Polityka.pl

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama