Politycy SolPolu przez cały dzień starali się budować wokół swoich decyzji polityczno-medialne napięcie. Poseł Mariusz Kałużny opublikował tweeta zza zamkniętych drzwi: „Bardzo trudna rozmowa po szczycie UE”. Do mediów przeciekło też, że odbędzie się głosowanie w sprawie pozostania w koalicji.
Ziobryści zebrali się, aby zdecydować, jak wyjść z twarzą z zamieszania, jakie wywołali po czwartkowych decyzjach na unijnym szczycie. Trzymając się swojej taktyki, nie przyjmowali do wiadomości słów Mateusza Morawieckiego o negocjacyjnym sukcesie Polski. Premier mówił, że „budżet UE może wejść w życie i Polska otrzyma z niego 770 mld zł, a te pieniądze są bezpieczne, bo mechanizm warunkowości został ograniczony bardzo precyzyjnymi kryteriami”, na co politycy Solidarnej Polski odpowiadali, że to kompromitacja, bo w rozporządzeniu „pieniądze za praworządność” nic się nie zmieniło.
Wyjście z rządu ziobrystom się nie kalkuluje
Od pół roku Ziobro wypomina Morawieckiemu, iż w lipcu „dał wiarę liderom europejskim, że ten mechanizm nie będzie powiązany ze sprawą budżetu”. W telewizji o. Tadeusza Rydzyka mówił, że brak weta oznacza „transferowanie części władzy poza obszar Polski, to moment próby, moment historyczny”. Czołowy ziobrysta Janusz Kowalski we właściwym sobie stylu, z uporem godnym lepszej sprawy powtarzał, że Polska może stworzyć własny fundusz odbudowy i nie potrzebuje do tego UE. Ogłosił hasło „weto albo śmierć”. Dziś znów się okazało, że politycy Solidarnej Polski myślą przede wszystkim o własnym interesie politycznym, honor niewiele dla nich waży i nie biorą odpowiedzialności za wypowiadane publicznie słowa i obietnice.