Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Preludia do polskiego (wspaniałego) nowego ładu

Sesja pytań i odpowiedzi na temat szczepień przeciw covid-19 z udziałem Andrzeja Dudy, Michała Dworczyka i ministra Niedzielskiego Sesja pytań i odpowiedzi na temat szczepień przeciw covid-19 z udziałem Andrzeja Dudy, Michała Dworczyka i ministra Niedzielskiego Grzegorz Jakubowski / Kancelaria Prezydenta RP
Wszystko to wskazuje, że polski (wspaniały) nowy ład ma charakteryzować się wręcz obsesyjną tendencją do kontroli wszystkiego i brakiem zaufania do społeczeństwa.

Pan Morawiecki zapowiedział polski nowy ład. Mam niejaką pretensję do Handlarza Pokościelnym Mieniem Bezspadkowym, że nie dodał przymiotnika „narodowy”. Mamy (to tylko kilka przykładów) „narodową kwarantannę”, „narodowy szpital na Stadionie Narodowym”, „Instytut Pamięci Narodowej”, „Narodowy Bank Polski” czy „narodowy program szczepień”, więc określenie „narodowy polski nowy ład” byłoby całkiem na miejscu.

Czytaj też: Niewid‑19. Dziurawy system szczepień

Ta część Europy zwana Polską

Na razie p. Morawiecki scharakteryzował zapowiadany ład raczej schematycznie: „Sądzę, że ten polski nowy ład będzie właśnie taką odpowiedzią na te bolączki, na problemy, które wraz z epidemią zawitały do naszego życia społecznego”. W tytule postawiłem słowo „wspaniały”, gdyż nie ma wątpliwości, że zapowiadany porządek będzie magnificat. Stwierdził pan premier: „Przemysł i w wielu miejscach handel pracują na lepszych obrotach, niż nam się wydawało”, a więc wypada przyjąć, że jak tzw. dobra zmiana wszystko uładzi, to będzie wspaniale.

Z abstrakcyjnego punktu widzenia nie ma innej opcji, bo skoro już teraz jesteśmy prymusem co najmniej w skali europejskiej, to polski (wspaniały) nowy ład nie może nie zakończyć się sukcesem. Rozpatrzmy tedy kilka konkretnych preludiów do świetlanej przyszłości.

Czytaj też: Przedsiębiorcy się buntują. Doczekają się wsparcia?

Zacznę od spraw międzynarodowych. Dobrozmieńcy, a przede wszystkim p. Duda, są wyraźnie skonfundowani porażką p. Trumpa. Wymyślono w ich sferach specjalny żargon dotyczący przyszłych stosunków polsko-amerykańskich (w tej właśnie kolejności). Mówi się o bezpieczeństwie w „tej części Europy”, Trójmorzu i zwiększonej obecności USA (dzięki Trumpowi, czego Biden ma nie zmienić), natomiast starannie unika się wspominania o Unii Europejskiej.

Trzeba to interpretować jako kontynuację opowiadań p. Dudy o wyimaginowanej wspólnocie i mrzonek o strategicznej roli regionu zwanego Trójmorzem. Znaczy to, że polska polityka zagraniczna ma dystansować się od UE i opierać się na założeniu, że kilka tysięcy żołnierzy amerykańskich stanowi wystarczającą gwarancję bezpieczeństwa „tej części Europy”. Jest to podobne bęcwalstwo polityczne co wiara przywódców II RP, że sojusz z Wielką Brytanią i Francją obroni Polskę przed agresją z zewnątrz. O ile jednak Beck i Rydz-Śmigły nie mieli wyboru, o tyle sytuacja obecnych polskich polityków jest zgoła odmienna. Nie bardzo chcą to zrozumieć (lub nie potrafią) i trzeba się obawiać, że to integralny element polskiego (wspaniałego) nowego ładu, sprzyjający durnowatym snom o potędze.

Czytaj też: Ile szczepionek się marnuje?

Scentralizowany bajzel organizacyjny

A teraz o sprawach wewnętrznych, począwszy od realizacji narodowego programu szczepień. Pan Kraska z właściwą sobie głębią przekonania zapewnia, że jest dobrze, bo „od godz. 6 rano [15 stycznia ] mamy możliwość zapisywania się na szczepienia osób powyżej 70. roku życia i pierwsze sygnały są bardzo optymistyczne, jest bardzo duże zainteresowanie, pod przychodniami pojawiają się kolejki”.

Doprawdy rozczulające, że kolejki są optymistycznym sygnałem. Pan Kraska przebił propagandzistów PRL, którzy byli bardziej realistyczni i argumentowali, że ogonki po mięso czy papier toaletowy ujawniają przejściowe trudności w zaopatrzeniu, a nie coś, co mogłoby radować. W samej rzeczy bałagan w rejestracji (na razie seniorów) jest olbrzymi i przypuszczalnie tak samo będzie w przypadku samych szczepień. Podział na grupy uprawnione jest ciągle modyfikowany, co zwiększa już panujący „szczepieniowy” chaos. Pan Horban jako profesor udziela profesjonalnych wyjaśnień, ale jako urzędnik (jest głównym doradcą premiera w sprawach pandemii) reprezentuje oficjalny optymizm, np. gdy mówi, że przeciętny Kowalski zaszczepi się w maju lub czerwcu, co nie wydaje się możliwe.

Pan Dworczyk zapewnia, że każdy, kto otrzyma pierwszą dawkę, dostanie drugą, ale to nieroztropne, bo zależy od dostaw, a z tym są obecnie (przejściowe?) kłopoty. Notabene ograniczenia ze strony Pfizera są prezentem dla dobrozmieńców, bo mogą zwalać odpowiedzialność na „onych”, tj. Komisję Europejską i producenta szczepionek – sam słyszałem, jak p. Dera i p. Girzyński tłumaczyli prawie całonocne kolejki seniorów zmniejszeniem dostaw.

Dalej notujemy oczywiste gry wskaźnikami statystycznymi dotyczącymi zakażeń i wyzdrowień – jedyne, co jest względnie stałe, to liczba zgonów (nie tylko z powodu covid-19), jedna z najwyższych w Europie (właściwy wskaźnik „fenomenalnego” radzenia sobie z sytuacją?). Być może zaniżanie danych na temat pandemii jest wstępem do manipulacji obostrzeniami sanitarnymi w obliczu przewidywalnych protestów przedsiębiorców (producentów i świadczących usługi) i handlowców. Wszystko to wskazuje, że polski (wspaniały) nowy ład ma charakteryzować się wręcz obsesyjną tendencją do kontroli wszystkiego i brakiem zaufania do społeczeństwa. Scentralizowany bajzel organizacyjny jest skutkiem tej „koncepcji”, łatwym do przewidzenia.

Czytaj też: Michał Dworczyk. Kariera człowieka premiera

Rząd się sam wyszczepi

Pierwotny schemat kolejności szczepień zakładał, że w grupie pierwszej będą m.in. seniorzy i służby mundurowe, ale potem pojawili się także prokuratorzy. Pan Wójcik uzasadnił to tym, że są na pierwszej linii frontu możliwych zakażeń. Taki był chyba przekaz dnia z Nowogrodzkiej, bo inni dobrozmieńcy wypowiadali się w podobnym duchu.

Zrównanie prokuratury ze służbami mundurowymi jest całkiem słuszne, zważywszy na niedawne decyzje p. Święczkowskiego o przeniesieniu 18 prokuratorów do nowych miejsc pracy, odległych od dotychczasowych o kilkaset kilometrów. Dano im na to 48 godzin. Dobrozmieńcy uznali to za wynikające z istoty służby prokuratorskiej, a p. Wójcik stwierdził, że to okazja do awansu. Tak się jednak złożyło, że dyslokacja dotyczyła sześciu osób należących do stowarzyszenia Lex Super Omnia (a więc można ją traktować tak: „Masz czas na skruchę i poprawę, a potem zobaczymy”), a nie np. umarzających sprawy dotyczące Jego Ekscelencji. Trudno się dziwić, że prokuratorzy uznający zasadę „prawo ponad wszystko” za ważniejszą od poleceń p. Ziobry nie pasują do polskiego (wspaniałego) nowego ładu, gdyż powinni być tak dyspozycyjni jak policjanci (zdanie p. Dery i p. Girzyńskiego), a to przecież jest podstawową cechą służb mundurowych. Coś jednak za coś, np. posłuszeństwo za wcześniejsze wyszczepienie.

Pan Duda, zapytany o sprawę prokuratorów, odparł: „Jeżeli państwu prokuratorom jest tak bardzo źle, to ja problemu nie widzę. Są inne możliwości, niekoniecznie trzeba pracować w państwowym prawniczym zawodzie, można być adwokatem, można być radcą prawnym, notariuszem”. Szkoda, że rezydentowi Pałacu Namiestnikowskiego jest raczej dobrze w tym lokalu, bo gdyby było inaczej, mógłby zmienić pracę, np. zatrudnić się u p. Rydzyka i prawić w jego uczelni o wolności jako przyrodzonym prawie człowieka. Mógłby przy okazji pomedytować nad tym, że zmiana zawodu prawniczego niekiedy wymaga zgody ministra sprawiedliwości.

Skoro jesteśmy przy kolejności szczepień, to jakoś cicho o dostojnikach państwowych, którzy nawet nie zachęcają (w przeciwieństwie do przywódców wielu innych państw) własnym przykładem do pracy na rzecz odporności populacyjnej. Wiadomo, że rząd zdementował pogłoskę o tym, jakoby Jego Ekscelencja poddał się szczepieniu, a p Duda zadeklarował, że uczyni to po swoich rodzicach. Chętnie zobaczyłbym listy zaszczepionych w Centralnych Szpitalach Klinicznych MSWiA i MON, ale pewnie są tajne. A może hasło (à la PRL) „rząd się sam wyszczepi” też jest jednym z preludiów do polskiego (wspaniałego) nowego ładu?

Kandydat na RPO sam siebie popiera

Sejm powołał Rzecznika Praw Obywatelskich w osobie p. Wawrzyka, posła i wiceministra spraw zagranicznych. To pierwszy przypadek, gdy RPO zostałby czynny polityk. Pan Wawrzyk sam polecał siebie jako niezależnego, gdyż bezpartyjnego, chociaż jest członkiem klubu parlamentarnego PiS (faktycznie nie należy do tej partii).

O przemówieniu Jego Ekscelencji odnoszącym się m.in. do protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji pisał: „Bardzo dobre, merytoryczne i konkretne wystąpienie Pana Prezesa J. Kaczyńskiego”. W tej oracji czytamy: „ci, którzy do nich [protestów] wzywają, ale też ci, którzy w nich uczestniczą, sprowadzają niebezpieczeństwo powszechne, a więc dopuszczają się poważnego przestępstwa. (...) Władze mają nie tylko prawo, ale i obowiązek przeciwstawiania się tego rodzaju wydarzeniom”.

Załóżmy, że w przytomności p. Wawrzyka jako RPO pojawią się demonstracje uznane za bezprawne przez jakiegoś ważnego dobrozmieńca. Przypuśćmy, że kulsoni (pardon, stróże porządku publicznego) złamią ręce paru dziewczynom i za to pobiorą od nich mandaty, potem „mundurowi” od p. Zbyszka (pardon za poufałość) zapakują poszkodowane do aresztu, a p. Duda uzna, że policjanci działali profesjonalnie, bo nikt nie zginął (tak ostatnio zapodał). Notabene p. Duda i p. Jackowski wychwalali p. Wawrzyka za jego działalność ekspercką w rządzie, ale nie umieli odpowiedzieć na pytanie, jakie ma on doświadczenie w materii praw obywatelskich i ich ochrony. Co zrobi p. Wawrzyk, gdy ktoś zwróci się do niego o interwencję w obronie protestujących? Można zasadnie przypuścić, że umyje ręce, oświadczając, że słowa p. Kaczyńskiego, jego plenipotenta czy też następcy, deprecjonujące demonstrantów, były bardzo dobre, konkretne i merytoryczne, a więc RPO nie ma powodu do interweniowania.

Czytaj też: RPO. Dlaczego to dla PiS taki niemożliwy wybór?

Symboliczne, że po wyborze otrzymał gratulacje od prezesa PiS, a także od p. Czarnka, co pokazuje, jakich wartości będzie bronił. Jest tak zdeterminowany do służby tzw. dobrej zmianie, że głosował sam na siebie. Jak zachowa się Senat? Wspomniany p. Jackowski napomknął, że zdarzają się niesprawności w zdalnych głosowaniach. Na miejscu opozycji dokładnie sprawdziłbym urządzenia do głosowania przed jego odbyciem, gdyż nagle mogą zawieść zgoła nieprzypadkowo. Niewykluczone, że takowe niespodzianki są wpisane w metodykę działania polskiego (wspaniałego) nowego ładu.

Poczucie moralności według PiS

Ciekawe rzeczy dzieją się w obozie władzy. Pani Emilewicz zlekceważyła zakazy sanitarne i szusowała z synami na nartach. Najbardziej frapujące jest to, że post factum załatwiła swym latoroślom lewe zaświadczenia, że wyczynowo uprawiają narciarstwo, co, jak wiadomo, wymaga treningu. Została ukarana tym, że nie wróciła (pewnie tylko czasowo) na stanowisko ministerialne, ale pozostaje w elicie politycznej.

Mamy też niezłą aferę w Krajowej Radzie Sądownictwa. Jej pierwszy etap polegał na odwołaniu p. Mazura (przewodniczącego KRS) i p. Mitery (rzecznika) z funkcji. Powodem była utrata zaufania, dość tajemnicza, gdyż stosowny fragment posiedzenia utajniono. Okazało się, że kilku członków KRS zarobiło całkiem niezły grosz na dietach z powodu uczestnictwa w zdalnych i zbędnych posiedzeniach „narodowej” rady sądownictwa. Pan Mazur, z obawy o płynność budżetu KRS, zakazał tych posiedzeń, szybko stracił zaufanie kolegów i został odwołany w konsekwencji. Sprawa wydała się podejrzana, co skłoniło p. Manowską, prezeskę Sadu Najwyższego, do zasięgnięcia opinii prawnej o tym, czy pozbawienie p. Mazura i p. Mitery piastowanych funkcji odbyło się lege artis. Okazało się, że odwołanie obu panów M. budzi wątpliwości. Pan Mazur uczynił krok wyprzedzający i sam zrezygnował z przewodniczenia KRS (o p. Miterze na razie nic nie wiadomo), gdyż uznał za słuszny zarzut, że przetrzymał jakąś korespondencję z Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Pani Manowska uznała tę rezygnację za skuteczną i zapowiedziała posiedzenie KRS w celu wyboru nowego szefa.

Pan Mazur zasługuje na uznanie. Dobrze rzecz skomentował anonimowy internauta, pisząc (w stylu PRL): „Zapewne szacowne gremium nawet nalegało, żeby [p. Mazur] nie rezygnował. Na plenum złożył jednak gruntowną samokrytykę, podziękował aktywowi i towarzyszom pracy, spakował teczkę i odszedł. Obecnie oczekuje na nowe zadania i plotka niesie, że już szykuje się na objęcie nowego, odpowiedzialnego zadania na odcinku »prawo i sprawiedliwość«. Zapamiętajmy więc – Leszek Mazur. Jeszcze o nim usłyszymy”. Nie wiadomo, co p. Manowska postanowiła w sprawie drenowania budżetu KRS.

Trzeba przyznać, że przypadki p. Emilewicz i KRS, podobnie jak wcześniej omówione, rzucają dość ponure światło na poczucie moralności publicznej u czynowników tzw. dobrej zmiany. Wracając do sloganu „rząd się sam wyszczepi”, trudno uwierzyć, zważywszy na przypadki mijania się z prawdą omówione wyżej, w rozmaite zapewnienia, że wszyscy najwyżsi funkcjonariusze państwowi potulnie poczekają na swoją kolej w dostępie do szczepień.

Czytaj też: Dzień bez rozpraw. Sędziowie protestują

Bałwan z kaczką

Omówiłem kilka preludiów do polskiego (wspaniałego) nowego ładu. Łatwo przewidzieć, co będzie, gdy zleją się one w jeden koncert lub symfonię. Tzw. dobra zmiana konsekwentnie ogranicza swobody obywatelskie i możliwość korzystania zwykłych ludzi z ich praw. Pomijam sprawę narodowego programu szczepień, gdyż jego fatalna organizacja jest rezultatem nieudolności p. Morawieckiego, p. Dworczyka, p. Niedzielskiego i ich pomagierów, np. p. Kraski. Nawet jeśli mają dobrą wolę (w co i tak trudno uwierzyć), po prostu nie potrafią uporać się z zadaniem, którego podjęli się zapewne za niezłe wynagrodzenie.

Mam raczej na myśli pozorne reformy prawa, chociażby projekt zmuszający do przyjęcia mandatu od policjanta. Jasne jest bowiem, że w tej propozycji co innego jest deklarowane (ochrona porządku publicznego), a co innego zamierzone (ograniczenie protestów społecznych). Proponuje się rozmaite instytucje parawolnościowe, np. Radę Wolności Słowa (w nauce; autor – p. Czarnek) czy Sąd Ochrony Wolności Słowa (media społecznościowe; autor – p. Ziobro). Już same nazwiska projektantów wskazują, że chodzi nie o wolność, ale o jej zaprzeczenie.

Rozmaite ukłony władzy w stronę policji i prokuratury, obdarowywanie propisowskich samorządów, stosunek do konwencji „przemocowej” czy strefy wolne od LGBT – dość wyraźnie wskazują na planowane zwiększenie represyjności państwa. Na osłodę będziemy mieli transmisje telewizyjne z mszy w rocznice śmierci rodziców kolejnych przywódców (zaczęło się od matki Jego Ekscelencji). Być może Lotna Brygada Opozycji stanie się symbolem normalności, tak jak kiedyś Pomarańczowa Alternatywa – happeningi organizowane przez pierwszą będą karane za naruszanie zasad poruszania się po mieście, tak jak było w PRL, ze spektaklami organizowanymi przez drugą. O ile polski (wspaniały i narodowy) nowy ład znajdzie symbol tylko w uznaniu postawienia bałwana z głową kaczki za próbę zamachu terrorystycznego, to spoko, jak mówi młodzież, ale przypuszczalnie będzie znacznie gorzej.

Czytaj też: Dlaczego umiera tylu Polaków

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną