W połowie szkół średnich 3 marca rozpoczęły się próbne egzaminy maturalne. O tym, czy egzamin się odbędzie, decydowała dyrekcja każdego liceum i technikum. W Ministerstwie Edukacji i Nauki oraz w Centralnej Komisji Egzaminacyjnej postanowiono umożliwić przeprowadzenie ogólnopolskich egzaminów próbnych ze względu na zmiany w maturalnych testach. W tym roku zakres tematów ma być węższy, a egzamin – z założenia – łatwiejszy niż dotychczas.
Obecni maturzyści – czyli ponad 270 tys. osób – to jeden z najbardziej poturbowanych problemami w oświacie rocznik. Szef MEiN w wystąpieniach na temat ich sytuacji, obok utrudnionej nauki zdalnej, uparcie wymienia straty wynikłe ze strajku nauczycieli – ale ten pochłonął raptem kilkanaście dni nauki. Dużo dotkliwszy okazał się – pomijany milczeniem przez Przemysława Czarnka, a rozciągnięty na lata – chaos związany z tzw. deformą oświaty. Dzisiejsi maturzyści to przedostatni rocznik gimnazjów. Kończyli naukę w perspektywie zamknięcia tych szkół – w niektórych ruszały już przebudowy, by przystosować je do potrzeb podstawówek. W liceach i technikach dotknęło ich z kolei zamieszanie związane ze skumulowanym naborem pierwszych absolwentów podstawówek i ostatnich – gimnazjów. No a potem zaczęła się pandemia.
Nie brak głosów, że z jednej strony w „centralnych próbnych” jest sens – choćby dlatego, że pozwalają ustalić, co mniej więcej maturzyści wiedzą. Przetrenowanie zetknięcia z pustym formularzem testowym i ograniczonym czasem na odpowiedź dla samych uczniów zapewne też jest zyskiem. Ich wrażenia po pierwszych egzaminach były jednak mieszane. Trudno znaleźć 19-latka, którego zachwyci polecenie: „Sformułuj argumenty potwierdzające tezę o wpływie dorobku artystycznego Adama Mickiewicza na twórczość autora »Lalki«”.