Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby Sejm jednogłośnie zagłosował za umową. Niestety nam w Polsce do normalności bardzo daleko, a nawet coraz dalej. Toteż chaos polityczny przed sądnym głosowaniem, jakkolwiek z każdym dniem narasta i obrasta kolejnymi absurdami, w sumie należy uznać za… normalny.
Czytaj też: Chochoły i potwory. Jaki jest bilans unijnego szczytu
Prywaciarze i warchoły
Genezą nonsensu bezsprzecznie są rządy PiS. Gdyby nasz piękny kraj pod rządami jaśnie panującego pana prezesa pozostał demokratycznym państwem prawa, nikomu w Brukseli nie przyszłoby do głowy wymyślać reguł wiążących przestrzeganie praworządności z wypłatą unijnych pieniędzy. Niestety, jaśnie panu demokratyczne rządy pomyliły się ze spełnianiem pańskich zachcianek… i jaki jest dzisiaj polski koń, każdy mniej więcej widzi (chyba że ogląda „Wiadomości” TVP). W tej sytuacji Unii nie pozostało nic innego, jak wdrożyć procedurę dyscyplinującą, aby nasze „państwo prawa” nie rozdrapało pieniędzy z covidowego funduszu wedle uważania. Całkiem słusznie, choć ono i tak już teraz próbuje rozdrapywać (o czym dalej).
Z punktu widzenia władzy w beczce miodu znalazła się zatem spora łyżka dziegciu. Jaśnie pan prezes woli oczywiście udawać, że to sama słodycz. Z kolei jego krnąbrny giermek Ziobro wyczuwa tylko śmierdzące paskudztwo. No więc poróżnili się o walory smakowe unijnego specjału. Obaj oczywiście tak samo ściemniają, pozorując widzenie tylko na jedno oko.