„Polska znajduje się w najtrudniejszym momencie pandemii od 13 miesięcy” – mówił na czwartkowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki. Przypomniał, że w czwartek zarejestrowano najwyższy wzrost zakażeń: ponad 34 tys. osób, a na chwilę obecną zajęte jest ponad 70 proc. łóżek i ponad 70 proc. łóżek respiratorowych. „Zbliżamy się do granic wydolności służby zdrowia, trudne decyzje są naprawdę konieczne” – podkreślał Morawiecki.
Morawiecki atakuje opozycję
Premier w swoim wystąpieniu mówił o potrzebie narodowej solidarności, nie omieszkał też zaatakować opozycji i prywatnej służby zdrowia. „Przypomnijmy sobie jeszcze raz, co opozycja w sytuacji służby zdrowia proponowała – komercjalizację. A czy służba prywatna dzisiaj – wobec której mam najwyższy szacunek oczywiście także – ratuje zdrowie i życie pacjentów covid-19? Czy słyszymy o tym, że jakieś wielkie szpitale prywatne są otwarte i właśnie zamieniane na (szpitale) dla pacjentów leczonych na covid-19? Otóż nie, tylko państwo w takich najtrudniejszych chwilach próby musiało rzucić i rzuciło wszystkie swoje siły i środki, wszystkie swoje rezerwy i odwody po to, żeby uratować jak najwięcej Polaków. Po to, żeby ratować zdrowie Polaków, życie Polaków, ale jednocześnie też ratować miejsca pracy, ratować gospodarkę” – mówił premier.
Zapytany o ewentualność wprowadzenia stanu wyjątkowego lub klęski żywiołowej w przypadku rosnącej liczby zakażeń – szczególnie gdyby wprowadzone obostrzenia nie przyniosły rezultatu – Morawiecki powiedział: „Wszystko dla dobra obywateli, wszystko, by ratować sytuację w służbie zdrowia. Nie wykluczamy żadnego scenariusza, jeśli po dwóch, trzech tygodniach miałoby być jeszcze gorzej”.
Obostrzenia od 27 marca do 9 kwietnia
„Nie ma już żadnych wątpliwości, że trzecia fala przewyższy wszystko to, z czym mieliśmy do tej pory do czynienia” – po premierze pałeczkę przejął minister zdrowia Adam Niedzielski. Trzecia fala, według ministra, jest „bardziej dolegliwa zarówno na poziomie hospitalizacji, jak i na poziomie wykorzystania łóżek respiratorowych”. Zwiększana ma być baza łóżkowa i respiratorowa: „według dzisiejszych danych dostępnych w systemie covidowym jest już 36 tys. 231 łóżek”. To o ponad 6 tys. więcej niż 15 marca.
Minister zdrowia zwrócił także uwagę, że sytuacja w poszczególnych województwach jest zróżnicowana: od „modelowego” woj. warmińsko-mazurskiego, w którym w wyniku wprowadzonych obostrzeń można obserwować spadek liczby zakażeń (z powyżej 900 zachorowań dziennie do poniżej 840), po woj. śląskie, które „praktycznie w ciągu ostatnich dwóch tygodni z pozycji średniej w Polsce stało się liderem liczby zachorowań w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców”.
„Jesteśmy w sytuacji kryzysowej, w sytuacji ciężkiej i nie możemy sobie już pozwolić na myślenie logiką »co można otworzyć«, którą jeszcze myśleliśmy od połowy stycznia i staraliśmy się takie kroki wykonywać” – tłumaczył szef resortu zdrowia i zaprezentował nowe, obowiązujące przez kolejne dwa tygodnie, obostrzenia. To:
- zamknięcie wielkopowierzchniowych sklepów detalicznych (o pow. większej niż 2 tys. m kw.) w tym budowlanych i meblowych, zamknięcie centrów i galerii handlowych (z wyjątkiem m.in. sklepów spożywczych, aptek);
- bardziej rygorystyczne normatywy w placówkach handlowych i na pocztach o pow. powyżej 100 m kw.: 1 osoba na 20 m kw.;
- od 27 marca w kościołach obowiązywać będzie analogiczny limit osób: 1 osoba na 20 m kw. (z uwzględnieniem standardowych zabezpieczeń takich jak maseczki i 1,5-metrowe odstępy);
- do 9 kwietnia zostaną zamknięte salony urody, fryzjerskie i kosmetyczne;
- żłobki i przedszkola zostaną zamknięte – z wyjątkiem placówek, które zapewniają opiekę dzieciom pracowników ochrony zdrowia i służb porządkowych;
- działalność obiektów sportowych zostaje ograniczona wyłącznie dla sportu zawodowego.
„Namawiamy do spędzenia świąt w domu, zdecydowanie rekomendujemy przejście na pracę zdalną” – mówił Niedzielski. I przypomniał także o obowiązującym nadal limicie dla zgromadzeń: do pięciu osób (nie licząc osób zaszczepionych). Zapytany o możliwość wprowadzenia kar za zagraniczny wyjazd turystyczny – na wzór rozwiązań przyjętych w Wielkiej Brytanii – szef resortu zdrowia odpowiedział, że zależy to od sytuacji epidemicznej. „W tej chwili nie rozmawiamy o takim rozwiązaniu, ale ono absolutnie nie jest wykluczone”.
Wcześniejsze obostrzenia
Od soboty 20 marca obowiązują obostrzenia, które nie przynoszą efektu: osłabienia trzeciej fali pandemii. To m.in. nauczanie zdalne w klasach I–III, zamknięte hotele, teatry, kina, muzea, galerie sztuki, kasyna, a także baseny, sauny, solaria, obiekty sportowe. Tylko niektóre sklepy mogą działać w galeriach handlowych. Od wielu miesięcy obowiązują też inne zakazy: m.in. działalności restauracji (poza usługami na wynos).
Już w środę było wiadomo, że rząd wprowadzi mocniejsze restrykcje. „Wiele wskazuje na to, że będą niezbędne dodatkowe obostrzenia. W czwartek przedstawimy nowe decyzje, także te związane z Wielkanocą. Widzimy, co dzieje się u naszych sąsiadów, którzy wprowadzają kolejne obostrzenia. U nas niestety trend jest wzrostowy, dlatego nie możemy pozostać obojętni” – zapowiadał Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera i pełnomocnik rządu ds. szczepień.
Tego dnia ogłoszono, że dobowa liczba nowych zakażeń wyniosła prawie 30 tys., a z powodu covid zmarło 575 osób (115 nie miało chorób współistniejących). Według informacji z kancelarii premiera zajętych jest już ponad 75 proc. łóżek przeznaczonych dla pacjentów z covid-19. W minionych 24 godzinach stwierdzono 34 151 nowych zakażeń koronawirusem, z powodu covidu zmarło 520 osób.
Rada Medyczna: zamknąć przedszkola i żłobki
Media spekulowały w środę, co może zostać zamknięte od najbliższych dni, natomiast wieczorem odbyło się posiedzenie rządu i doradzającej mu Rady Medycznej. Prof. Magdalena Marczyńska z rady przekazała po tym spotkaniu, że rząd niemal na pewno zamknie m.in. duże sklepy i salony usługowe. Kwestia zamknięcia przedszkoli i żłobków nie została rozstrzygnięta – tłumaczyła.
„Rada była zgodna, że lockdown powinien być mocniejszy. Jeśli z danych wynika, że obecnie młodsze dzieci wyraźnie częściej się zakażają i mogą być źródłem choroby rodziców i dziadków, to żłobki i przedszkola powinny być zamknięte” – powiedziała prof. Marczyńska. Jej zdaniem problemem jest tylko kwestia nieobecności w pracy rodziców, którzy wykonują zawody medyczne.
„Kalkulacja jest taka, że jeżeli są obostrzenia i tak mocne, to należy je jeszcze na dwa tygodnie wzmocnić, aby został osiągnięty lepszy efekt. Nie było rozmowy o zakazie przemieszczania. Raczej będą apele o to, aby zmniejszyć mobilność w okresie świątecznym” – podkreśliła profesorka.
Spotkanie w sprawie kościołów
Od dawna wiadomo, że w niektórych parafiach obostrzenia nie są przestrzegane, a policja nie egzekwuje ich w świątyniach. Czy rząd jest w stanie zdecydować się na zamknięcie kościołów w okresie Wielkanocy?
Minister zdrowia Adam Niedzielski spotkał się w środę z sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski bp. Arturem Mizińskim. Skończyło się na apelu do wiernych i proboszczów. „Kierując się troską o życie i zdrowie wiernych, uczestniczących w życiu Kościoła, apelujemy do wszystkich księży proboszczów o bardzo poważne podejście do obowiązujących zasad dotyczących liczby wiernych, którzy w jednym czasie mogą uczestniczyć w nabożeństwach” – napisali.
W kościołach i świątyniach powinna przebywać jedna osoba na 15 m kw., zebrani powinni zachować dystans co najmniej 1,5 m. Obowiązkowo muszą być używane maseczki zakrywające usta i nos.
Czy możliwy jest twardy lockdown?
O takim scenariuszu mówi się często, może do niego dojść, jeśli kolejne zaostrzenia restrykcji nie przyniosą oczekiwanych efektów. Jak pisze dziennikarz naukowy „Polityki” Paweł Walewski, „większość ekspertów z zakresu chorób zakaźnych i epidemiologii nie ma wątpliwości, że zamknięcie Polaków w domach przyniosłoby to słynne już wypłaszczenie krzywej nowych zachorowań”. Eksperci z dziedziny prawa wypowiadają się w innym tonie: hierarchia aktów prawnych została postawiona na głowie, przepisy wydane na podstawie doraźnych rozporządzeń nie korespondują z obowiązującymi ustawami.
Każde zamrożenie kontaktów społecznych zatrzymuje rozwój pandemii. Wirusy namnażają się tylko w organizmie swojego gospodarza i rozprzestrzeniają łatwo między ludźmi, gdy łańcuch powiązań tworzą ciasno przylegające do siebie ogniwa. „Tak jest zwłaszcza w przypadku wirusów przenoszonych drogą kropelkową, jak właśnie SARS-CoV-2, lub zarazków grypy. Na początku pandemii wiele pisano o wskaźniku R (lub tzw. współczynniku reprodukcji), na podstawie którego można snuć przypuszczenia, w jakich regionach epidemia zaczyna wygasać, a gdzie nadal będzie się rozwijać. Jeśli R maleje poniżej 1, to znak, że coraz mniej ludzi zakaża się od siebie, a więc zagrożenie się wycofuje. Na mapach MOCOS (Modelling Coronavirus Spread) widać wyraźnie1, że już w ubiegłym tygodniu w większości powiatów Polski R sięgał 1,5, a na niektórych obszarach dochodził nawet do 2,5. To jedna z tych wróżb, które będzie musiał wziąć pod uwagę rząd” – pisze dziennikarz „Polityki”.
I dodaje: „Niestety znużenie obostrzeniami oraz irytacja chaotycznymi decyzjami rządu od pewnego czasu narasta dużo szybciej, niż przebiega narodowa strategia szczepień, więc kolejne obostrzenia z pewnością wzburzą umęczonych ludzi i trudno będzie im wytłumaczyć ich sens. Dlatego Izrael tak błyskawicznie zabrał się za wyszczepianie – dobrze skalkulowano, że im prędzej uda się uodpornić jak największą część społeczeństwa, tym szybciej spadnie ryzyko nakładania na kraj kolejnych obostrzeń, których wszyscy mają serdecznie dość”.