„Tonący brzydko się chwyta” – tak Antoni Słonimski sparafrazował znane powiedzenie i te słowa jak ulał pasują do ostatnich działań Mateusza Morawieckiego. Premier powinien w tym momencie zajmować się gaszeniem pandemii covid, która osiągnęła w Polsce największe w historii rozmiary, a zamiast tego atakuje opozycję, prywatną służbę zdrowia i żąda, żeby go przepraszać za rzekomą krytykę budowy szpitali tymczasowych. Polityczne samobójstwo? Nie, niestety, w tym szaleństwie jest metoda. Ta nowa strategia komunikacyjna rządu ma przykryć oczywiste porażki w walce z koronawirusem.
Czytaj też: Rząd ma za co przepraszać
Obrona przez atak
Morawiecki wziął sobie do serca inne powiedzenie – że najlepszą obroną jest atak. Zaczęło się dwa tygodnie temu na Facebooku, gdzie premier po raz pierwszy przeszedł do ofensywy. O szpitalach tymczasowych napisał: „Były i nadal są one mocno krytykowane przez opozycję – że to niepotrzebny wydatek, że stoją puste, a środki i lekarzy można skierować gdzie indziej. Myślę, że wiele osób powinno teraz dokonać refleksji i powiedzieć: »przepraszam«”.
Wygodne ustawienie sprawy, ale nieprawdziwe. Owszem, budowa szpitali tymczasowych była krytykowana, ale przede wszystkim za to, że podczas jesiennej, drugiej fali pandemii była spóźniona i nie zdążyła pomóc przeciążonym szpitalom (i tak, gdy jesienna fala opadła, szpitale stały puste). Krytykowano też ogromne, niewspółmierne do efektów środki, wielkie pieniądze zaangażowane w budowę tych szpitali – na pewno można je było zbudować i wyposażyć taniej oraz w sposób bardziej transparentny.