Sąd wypuścił z aresztu – po dziewięciu miesiącach – Sławomira Nowaka, byłego ministra transportu i szefa Gabinetu Politycznego premiera Tuska. „Powinien [Nowak] wrócić tam, gdzie jego miejsce. Gdyby tak się nie stało, to ujawnię materiał dowodowy, który został zebrany w tej sprawie. A będzie co pokazywać (…). Czyżby czegoś jeszcze się obawiali [politycy PO] w związku z ustaleniami tego śledztwa?” – zagroził prokurator Ziobro. Po poprzednich rządach PiS miał odpowiadać karnie za ujawnianie akt śledztw osobie niepowołanej (Jarosławowi Kaczyńskiemu). Teraz mu nic nie grozi: już na początku kadencji w nowym prawie o prokuraturze zadbał, by móc pokazywać akta komu chce. A wybrane z nich informacje przekazywać na konferencjach prasowych.
Ziobro zasugerował też, że sędzia Agnieszka Domańska, wiceprzewodnicząca Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Warszawie, która podjęła decyzję o nieprzedłużeniu aresztu dla Nowaka, działała pod wpływem słów Donalda Tuska, który kilka dni wcześniej nazwał Nowaka „więźniem politycznym” i sugerował, że jego areszt jest aresztem wydobywczym, mającym „zmusić do składania jakichś politycznych zeznań” – czyli obciążać polityków PO. Stowarzyszenie Sędziów Iustitia wydało oświadczenie, że taka sugestia pod adresem sędzi może wypełniać znamiona przestępstwa pomówienia. Tylko: kto miałby ścigać prokuratora generalnego? Podlegli mu prokuratorzy?
Zważywszy na praktykę ostatnich lat, to sama sędzia mogłaby się spodziewać postępowania karnego o niedopełnienie obowiązków. Ostatnio pod tym kątem prokuratura zainteresowała się trzema sędziami Izby Karnej Sądu Najwyższego. I czternastoma sędziami z Krakowa orzekającymi w wydziałach pracy w sprawie wniesionej przeciw prokuraturze przez prokuratora Mariusza Krasonia.