Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Sędzia Wróbel zachował immunitet. Zemsta odroczona

Sędzia Sądu Najwyższego prof. Włodzimierz Wróbel Sędzia Sądu Najwyższego prof. Włodzimierz Wróbel Andrzej Hulimka / Forum
Sędzia Wróbel jest postacią dla władzy PiS symboliczną. To on i prawnicy z Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego swoją rzeczową i prawniczo miażdżącą ekspertyzą ośmieszyli ministra Zbigniewa Ziobrę.

Prof. Włodzimierz Wróbel zachował – na razie – immunitet sędziego Sądu Najwyższego. Jego pełnomocniczki złożyły wnioski, których rozpatrzenie wymusiło odroczenie posiedzenia. A to jest bezterminowe.

Możliwe, że wcześniej wiceprezeska Trybunału Sprawiedliwości UE Rosario Silva de Lapuerta rozpatrzy złożony miesiąc temu przez Komisję Europejską wniosek o wydanie postanowienia zabezpieczającego w postaci zawieszenia wszelkiej działalności Izby Dyscyplinarnej SN wobec sędziów.

Drodzy sędziowie Trybunału Sprawiedliwości, usłyszcie głos nasz, prawników, obywateli, którzy są przerażeni niszczeniem praworządności w Polsce. Pomóżcie nam przywrócić europejskie standardy niezależności sądownictwa w Polsce. My robimy, co w naszej mocy, od ponad pięciu lat. Teraz czas na wasz ruch – apelował pod Sądem Najwyższym przed rozprawą adwokat i działacz inicjatywy Wolne Sądy Michał Wawrykiewicz.

Walczył o niezależny Sąd Najwyższy

Sędziemu Wróblowi prokuratura chce postawić zarzut niedopełnienia obowiązku. Obowiązku, którego nie miał, bo nie przewiduje go żadne prawo ani nawet wewnętrzne zwyczaje w Sądzie Najwyższym. Rozpatrujący wniosek o uchylenie immunitetu Adam Tomczyński, obecnie sędzia Izby Dyscyplinarnej SN, a do niedawna obrońca medialny „dobrej zmiany” w Trybunale Konstytucyjnym i sądach powszechnych, będzie miał nie lada zadanie, by jakoś uzasadnić, że popełnienie przez prof. Wróbla przestępstwa jest w dużym stopniu uprawdopodobnione – bo tylko wtedy może mu odebrać immunitet.

Z drugiej strony ma już wprawę: odebrał immunitet sędzi Beacie Morawiec, uznając, że jest wysoce uprawdopodobnione, że wzięła pieniądze za ekspertyzę, której nie napisała. Uznał tak w sytuacji, gdy sędzia przedstawiła ową ekspertyzę i informatyczne dowody, że napisała ją przed przyjęciem za nią wynagrodzenia.

Sędzia Wróbel jest postacią dla władzy PiS symboliczną. To on i prawnicy z Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego swoją rzeczową i prawniczo miażdżącą ekspertyzą ośmieszyli i upokorzyli ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, pokazując, jak nieprawdopodobnym bublem prawnym jest zmiana kodeksu karnego przygotowana w Ministerstwie Sprawiedliwości wiosną 2019 r. Ziobro realizował nowelizacją swoją idée fixe: stałego zaostrzania kar i redukcji roli sędziego w wydawaniu wyroku. Nowelizacja nie weszła w życie, a dziś prokuratura Ziobry chce sędziego Wróbla pozbawić immunitetu.

Prof. Wróbel był też sprawozdawcą, czyli autorem uzasadnienia uchwały trzech połączonych Izb SN, którą – w ramach wykonania wyroku TSUE z listopada 2019 r. – Sąd Najwyższy zawiesił działanie Izb Dyscyplinarnej i Kontroli Nadzwyczajnej, uznając, że nie spełniają kryterium niezależności. I tłumaczył tak: „Sądy mogą być lepsze lub gorsze, działać bardziej lub mniej sprawnie. Ale kiedy przestają być sądami bezstronnymi, sądami niezależnymi – nie wiadomo, po co są”. To prof. Wróbel zdobył głosy większości sędziów SN w wyborach na pierwszego prezesa SN, ale nie został nim na skutek oszukańczo skonstruowanej procedury.

Chodzi o odwet wobec sędziego, który jest niezłomny i odważny w walce o niezależność SN. Chodzi o upokorzenie go i złamanie jego autorytetu – mówił na wiecu pod Sądem Najwyższym prof. Adam Strzembosz, pierwszy po 1989 r. pierwszy prezes SN.

Czytaj też: PiS ma kłopot. Rzecznik TSUE przyznał rację Komisji Europejskiej

„Izba Dyscyplinarna sądem nie jest”

Pod SN zebrało się dziś kilkadziesiąt osób solidaryzujących się z sędzią Wróblem. W tym sędziowie SN i dawnego Trybunału Konstytucyjnego z jego prezesem prof. Andrzejem Rzeplińskim. Prezes Izby Karnej SN Michał Laskowski odczytał list od prof. Wróbla:

„Wsparcie, jakie otrzymałem, odbieram nie tylko osobiście. Traktuję je przede wszystkim jako głośny protest przeciwko zastraszaniu i nękaniu tych wszystkich prokuratorów i sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych i administracyjnych, którzy chcą postępować w zgodzie z własnym sumieniem i wiedzą prawniczą. Dzisiaj spełnianie politycznych oczekiwań mogłoby nam, prawnikom, zapewnić święty spokój, a pewnie i wdzięczność rządzących przybierającą postać w konkretnych korzyściach i stanowiskach. Wystarczyłoby tylko wygodnie milczeć. (…) Zarzut popełnienia przestępstwa to poważne oskarżenie. Bez względu na to, komu jest stawiany. W państwie prawa można się oczyścić z takiego zarzutu przed sądem. Izba Dyscyplinarna sądem nie jest”.

Prof. Wróbel nie stawił się przed Izbą Dyscyplinarną, podobnie jak wcześniej nie stawili się sędziowie Paweł Juszczyszyn, Beata Morawiec i Igor Tuleya, którym odebrała immunitety.

Dwie godziny posiedzenia

Dwa tygodnie temu postępowanie w sprawie zezwolenia na zatrzymanie sędziego Tulei trwało dwa dni na skutek licznych wniosków składanych przez obrońców. Dziś posiedzenie – Adam Tomczyński zdecydował, żeby było niejawne – trwało tylko dwie godziny. Pełnomocniczki sędziego Wróbla z inicjatywy Wolne Sądy: Sylwia Gregorczyk-Abram i Agnieszka Helsztyńska, poinformowały, że Tomczyński po wnioskach obrony zdecydował się rozprawę odroczyć, bo wniosek musi rozpatrzeć inny skład sędziowski. Może to oznaczać tylko jedno: że był to wniosek o wyłączenie Tomczyńskiego.

Dowiedzieliśmy się też, że na salę rozpraw nie wpuszczono adwokatów reprezentujących stowarzyszenie Iustitia i Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego, które to organizacje wnioskowały o status „przyjaciela sądu”. Nie wpuściła ich policja i zatrzymała w celu wylegitymowania, by sprawdzić, „czy nie są poszukiwani”. Do sądu przyjechał w tej sprawie z interwencją szef Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati, bo zatrzymanie adwokata w sądzie, podczas pełnienia obowiązków, jest naruszeniem adwokackiego immunitetu.

Adam Tomczyński nie zdecydował się na to, żeby jak najszybciej zakończyć postępowanie i odebrać immunitet sędziemu Wróblowi. Dlaczego? Od początku musiał się liczyć z licznymi wnioskami obrony – jak w sprawie sędziów Morawiec i Tulei, a mimo to już na godz. 14 wyznaczoną miał kolejną sprawę. Zatem z góry on i jego przełożeni założyli, że ta się dziś nie rozstrzygnie. Chyba że zdecydowałby się złamać procedurę i odrzucać wnioski bez rozpatrzenia. Ale za coś takiego prędzej czy później (oczywiście po zmianie władzy politycznej) odpowiedziałby dyscyplinarnie, a może i karnie. No chyba, że zrobiłby po raz drugi w życiu unik i zrezygnował z sędziowania, zanim wytoczono by przeciwko niemu zarzuty dyscyplinarne (przed karnymi nie dałby rady uciec).

Czytaj też: Czy Trybunał Przyłębskiej wykolei Polskę z europejskich torów?

Efekt mrożący i gest dla TSUE

Być może więc władza nie jest zdecydowana na odebranie immunitetu sędziemu Wróblowi. Może poprzestanie na postraszeniu – w końcu co może wywołać silniejszy efekt mrożący wobec sędziów w całym kraju niż postępowanie wobec sędziego Sądu Najwyższego, profesora prawa, autorytetu prawniczego i moralnego?

A może to gest w stronę wiceperezeski TSUE, która najwyraźniej nie spieszy się z rozpoznaniem wniosku Komisji Europejskiej o zabezpieczenie tymczasowe? Podobnie jak dwa tygodnie wcześniej w sprawie nieprawomocnej odmowy dania prokuraturze zezwolenia na zatrzymanie sędziego Tulei?

Jeśli tak, to miejmy nadzieję, że sędzia Rosario Silva de Lapuerta nie weźmie tego za dobrą monetę.

Czytaj też: Jedzie walec PiS. Sędzia zdyscyplinowany za niezawisłość

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną