Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Immunitet sędziego Wróbla ocalał. Próbują zszargać mu reputację

Sędzia Sądu Najwyższego Włodzimierz Wróbel. Orzeczenie po posiedzeniu trzech izb Sądu Najwyższego w sprawie neo-KRS. 23 stycznia 2020 r. Sędzia Sądu Najwyższego Włodzimierz Wróbel. Orzeczenie po posiedzeniu trzech izb Sądu Najwyższego w sprawie neo-KRS. 23 stycznia 2020 r. Andrzej Hulimka / Forum
Sędzia Izby Karnej SN prof. Włodzimierz Wróbel zachował immunitet. Według neosędziów z Izby Dyscyplinarnej należy mu się postępowanie dyscyplinarne, a nie karne. Celem jest defamacja jednego z najbardziej rozpoznawalnych i poważanych sędziów SN.

Sprawa ma wymiar symboliczny: Prokuratura Krajowa, najwyższy organ prokuratury będący zbrojnym ramieniem rządzącego ugrupowania, usiłuje sięgnąć sędziego najwyższego organu sądowego. I używa do tego specorganu, którego działalność Sąd Najwyższy zawiesił uchwałą ponad rok temu. Jej autorem jest właśnie sędzia Włodzimierz Wróbel.

Prof. Wróbla sądzili zaś, utajniwszy rozprawę, trzej neosędziowie: były radca prawny Adam Tomczyński oraz byli prokuratorzy Adam Roch i Jarosław Duś, których Andrzej Duda powołał do Izby Dyscyplinarnej, ignorując orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego zawieszające ich nominacje dokonane przez neo-KRS. Oznacza to, że prezydent nie miał do tego podstawy prawnej.

Czytaj też: Gdy władza nie wykonuje wyroków

Mamy napaść na Sąd Najwyższy

Tak jak poprzednio prof. Wróbel nie przyszedł na posiedzenie w Izbie Dyscyplinarnej, konsekwentnie nie uznając jej za sąd. Przyszła za to m.in. była pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf. „Mamy napaść na Sąd Najwyższy” – mówiła. I przyszedł rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. „To kolejny etap podporządkowania władzy sądowniczej centralnemu ośrodkowi władzy politycznej” – stwierdził.

Wystąpił też prokurator Zbigniew Ziobro, tyle że nie przed Sądem Najwyższym, a na konferencji w ministerstwie. Komentował sprawę w takim tonie, jakby przesądzał winę sędziego: „Czy to jest sprawiedliwe, że ten, kto ma obowiązek podjąć decyzję, nie wykonał jej do końca, a potem egzekwuje odpowiedzialność wobec niższego personelu, który nie ma takiej pozycji społecznej? (…) Jeśli ktoś jest bezprawnie przetrzymywany, pozbawiony wolności, to ktoś jest za to odpowiedzialny. Zasady i prawo dotyczy wszystkich i nie ma ludzi, którzy stoją ponad prawem, tych, którzy są ze świecznika, i o to się rozbija ta sprawa”.

Mówił to w tym samym czasie, gdy neosędziowie z Izby Dyscyplinarnej zajmowali się rozstrzyganiem, czy popełnienie przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez sędziego Wróbla jest „uprawdopodobnione”, a więc czy uchylić mu immunitet, by prokuratura mogła postawić zarzut. Prawniczki z Wolnych Sądów nazwały to instruowaniem składu sądzącego.

Przypomnijmy zatem: sędzia Wróbel miał dostać zarzut za to, że uchyliwszy – do ponownego rozpatrzenia – wyrok skazujący, miał nie dopilnować, by skazanego zwolniono z więzienia. Ale według przyjętych w Sądzie Najwyższym zasad postępowania obowiązek taki zawsze wykonywała obsługa sekretarska, zawiadamiając więzienie o zapadłym orzeczeniu. Potwierdziła to opinia, którą w związku z tą sprawą – zanim zajęła się nią prokuratura – zleciła pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska. Pod opinią podpisali się prezesi Izb SN: Kontroli Nadzwyczajnej Joanna Lemańska i Karnej Michał Laskowski.

Prokuratura zna tę opinię, a mimo to wszczęła postępowanie i chce stawiać zarzuty Wróblowi i sędziom, z którymi był w składzie orzekającym w tej sprawie. Można zapytać, czy nie mamy do czynienia z naruszeniem zasady obiektywizmu zawartej w art. 4. kodeksu postępowania karnego: „Organy prowadzące postępowanie karne są obowiązane badać oraz uwzględniać okoliczności przemawiające zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść oskarżonego”.

Czytaj też: Polowanie na sędziów

Chcą zszargać reputację sędziowskiego autorytetu

„Jesteśmy w fazie próby sparaliżowania ludzi, którzy chcą postępować zgodnie z sumieniem. O sędziów jestem spokojny, ale to będzie skutkować utratą zaufania społecznego do instytucji” – mówił sędzia Wróbel w „Faktach po faktach” TVN24, zapytany o ocenę skutków działań prokuratury.

Koniec końców neosędzia Tomczyński ogłosił postanowienie: odmówić uchylenia immunitetu. Stwierdził, że sędzia Wróbel jest winien, bo wykazał się beztroską, ale to materiał na postępowanie dyscyplinarne, a nie karne. Jednocześnie uznał, że przepisy regulujące powinności dotyczące zawiadamiania więzienia w takich sprawach wymagają poprawienia i dobrze, że pierwsza prezes SN się tym zajęła.

Zatem skoro nie ma jasnych przepisów, to jakiej to beztroski dopuścił się sędzia Wróbel? Tego neosędzia Tomczyński nie wyjaśnił. Wreszcie: na czym polega delikt sędziego, skoro sam zainteresowany – co Tomczyński podkreślił – uszczerbku nie poniósł, bo został koniec końców prawomocnie skazany, a to, co nienależnie odsiedział, zaliczono mu na poczet orzeczonej kary?

Skład sądzący tę sprawę wyszedł z niej obronną ręką. Zszargał reputację jednego z najbardziej rozpoznawalnych i poważanych sędziów SN, a jednocześnie zabezpieczył sam siebie przed możliwym w przyszłości zarzutem działania na szkodę wymiaru sprawiedliwości poprzez bezpodstawne pozbawianie sędziego możliwości sądzenia. Wilk syty, owca cała.

Tylko że sędzia Wróbel będzie teraz zapewne grillowany przez rzecznika odpowiedzialności dyscyplinarnej.

Dwa miesiące temu Komisja Europejska wystąpiła ze skargą do Trybunału Sprawiedliwości na przepisy o postępowaniu dyscyplinarnym i z wnioskiem o pilne tymczasowe zawieszenie wszelkich działań Izby Dyscyplinarnej wobec sędziów. Do dziś wiceprezeska TSUE Rosario Silva de Lapuerta tego wniosku nie rozpatrzyła.

Czytaj też: Czy Trybunał Przyłębskiej wykolei Polskę z europejskich torów?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną