Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Niech Zbigniew Ziobro nie będzie miękiszonem

Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny Łukasz Błasikiewicz / Kancelaria Sejmu RP
Roma locuta, causa finita. Trudno sobie wyobrazić, by jakiś szeregowy prokurator zdecydował inaczej, niż obwieścił to prokurator generalny Zbigniew Ziobro.

Prokuratura zajmie się zawiadomieniami NIK o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera oraz jego ministrów w związku z przygotowaniem wiosną ubiegłego roku wyborów korespondencyjnych – zapowiedział na konferencji prasowej prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Wszyscy zdziwieni? Przecież prokuratura mogła się tym doniesieniem nie zająć. Mogło gdzieś zaginąć albo wpaść za szafę. Mogła też po prostu odmówić wszczęcia postępowania. W końcu to jedynie doniesienie Najwyższej Izby Kontroli, a dotyczy zaledwie premiera i ministrów. Nic takiego, nie ma się czym ekscytować.

Czytaj też: Miliony za wybory, których nie było

Tako rzecze Zbigniew Ziobro

Jednak prokurator generalny, być może z uprzejmości, zdecydował, że prokuratura się zajmie. Chociaż nie wiadomo, po co. Bo z kolejnego zdania można wnioskować, że i tak nic z tego nie będzie. „Prokuratura musi brać pod uwagę twarde fakty. A fakty są takie, że najwyższy rangą akt prawny w Polsce, którym jest konstytucja, stanowi, że wybory prezydenckie muszą się odbywać co pięć lat. Jeśli nie doszłyby one do skutku, w okresie po upłynięciu pięciu lat od rozpoczęcia kadencji prezydenta, to oznaczałoby, że państwo przestaje funkcjonować” – stwierdził minister sprawiedliwości i prokurator generalny.

Zapewne prokuratura zrobi więc to, co już raz zrobiła z zawiadomieniem grupy posłów opozycji w tej sprawie. „Już wcześniej prowadziła postępowanie w związku z zawiadomieniem w sprawie procesu wyborczego, który nie doszedł do skutku, i odmówiła prowadzenia postępowania” – przypomniał Zbigniew Ziobro.

I jeszcze jeden cytat. Wcześniej, gdy NIK zapowiedział skierowanie wniosków do prokuratury przeciw premierowi i ministrom aktywów państwowych Jackowi Sasinowi oraz spraw wewnętrznych i administracji Mariuszowi Kamińskiemu, prokurator Ziobro oceniał: „Premier Mateusz Morawiecki w sprawie wyborów korespondencyjnych postąpił tak, jak należało postąpić, a polska opozycja, jej liderzy zmierzali ku anarchizowaniu państwa”.

Czytaj też: Co złego to nie ja. Linia obrony premiera

Niech się Ziobro nie wyręcza

Roma locuta, causa finita. Trudno sobie wyobrazić, by jakiś szeregowy prokurator zdecydował inaczej, niż obwieścił to prokurator generalny. A jakby zechciał, to śledztwo może mu natychmiast zostać odebrane, jak ćwiczyliśmy to w sprawie wspomnianego przez prokuratora Ziobrę doniesienia z lata. Prokurator Ewa Wrzosek miała tę sprawę przez kilka godzin, odebrano jej ją, a kolejna prokurator natychmiast ją umorzyła. Wrzosek natomiast wylądowała kilka miesięcy później na delegacji w prokuraturze w Śremie, ponad 300 km od domu i rodziny.

Warto przypomnieć, że Ziobro zagwarantował sobie prawo do osobistego zmieniania prokuratorskich decyzji procesowych, a także do przejmowania śledztw do własnego prowadzenia. A skoro tak, to niech weźmie odpowiedzialność do końca. Niech poprowadzi sprawę z doniesienia NIK przeciw m.in. premierowi Morawieckiemu. Niech się nie wyręcza podwładnymi. Niech nie asekuruje się na przyszłość, kiedy może dojść do rozliczania działalności prokuratury: że to przecież nie on, tylko niezależni prokuratorzy. A on, owszem, mówił, co mówił, ale przecież to nie było formalne polecenie, tylko taka sobie opinia na konferencji prasowej.

Niech Zbigniew Ziobro nie będzie miękiszonem.

Czytaj też: Prawny bajpas Morawieckiego drogą do Trybunału Stanu?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną