Dziś Trybunał Julii Przyłębskiej zajął się wnioskiem premiera Mateusza Morawieckiego zmierzającym do zakazania polskim sądom stosowania wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE dotyczących statusu sędziów. Co to oznacza dla Polski w Unii Europejskiej?
Wśród piątki sędziów, która tę sprawę bada, nie ma żadnego dublera. To znaczy, że władza PiS bardzo poważnie ją traktuje i nie chce, by wyrok kwestionowany był ze względu na nienależytą obsadę sądu. Niedawno Trybunał Praw Człowieka orzekł, że dublerzy w Trybunale Julii Przyłębskiej nie są sędziami.
Czytaj też: Niewiarygodni i podejrzani. W co Morawiecki gra z UE?
Czego chcą Morawiecki i Izba Dyscyplinarna?
Miesiąc temu Komisja Europejska apelowała do polskiego premiera w specjalnym liście o wycofanie tego wniosku. Odmówił, a posłowie PiS demonstracyjnie wnieśli własny – w podobnej sprawie. Wniosek Morawieckiego opiera się przede wszystkim na art. 8 konstytucji, który mówi, że jest ona „najwyższym prawem w RP”.
Teza o wyższości konstytucji nad prawem unijnym to nic nowego. Trybunał Konstytucyjny już w 2005 r. orzekł, że konstytucja ma pierwszeństwo – przy okazji badania przepisów o europejskim nakazie aresztowania. I stwierdził, że są niezgodne z ustawą zasadniczą, która zakazuje ekstradycji.