Kraj

Ostatni koncert

Paweł Kukiz na oczach całej Polski stał się anegdotą o samym sobie.

Latami udawał, że jest kimś z krwi i kości, że o coś walczy, ma jakieś przekonania, ale ostatecznie uległ samozachwytowi i zamienił się w zestaw wzajemnie sprzecznych oświadczeń, zapewnień i powiedzonek. Przejdzie do historii (przez małe h) jako artysta, który całkowicie utożsamił się z podmiotem lirycznym śpiewanych przez siebie tekstów: „Ze zdobytej kasy zrobiłem kapitalik/Mam już trzy fabryki i pięć mercedesów/Brakuje mi tylko immunitetu/W tym kraju naprawdę wszystko może się zdarzyć...”. Zdarzyło się więc i zdobycie immunitetu przez kogoś, kto całym sobą wszedł do polityki, twierdząc wcześniej, że polityka go brzydzi. „Jak zostanę politykiem, to naplujcie mi w ryj i mówcie do mnie »szmato«”. 11 sierpnia, przy okazji manipulacji głosowaniami z Sejmie, stał się politykiem całą gębą (całym ryjem?) i teraz może z powagą i przekonaniem śpiewać własną, ironiczną w zamierzeniu litanię: „O, partyjo ma ukochana/Tobie oddaję część/Tyś mój kraj okryła płaszczem/Silnaś jak młot i sierp/Opiekunko uciemiężonych/W tobie nadzieja ich/Proszę, naucz nas/Jak pojmować świat/Chcę żyć z tobą przez cały czas/Gloria! Alleluja, alleluja Gloria!”.

O tylu mądrych i ciekawych ludziach można by napisać, a my tu o Pawle Kukizie. Ale co robić, skoro to właśnie on stał się bohaterem minionego tygodnia. Jaka polityka, tacy i jej bohaterowie. Człowiek, który jak mantrę powtarzał, że chce walczyć z systemem, na własne życzenie stał się tego systemu doskonałym wcieleniem. Ułożył się z układem, który miał jakoby obalić. Pokazał środkowy palec wierzącym mu naiwniakom i tym samym palcem wskazał ścieżkę do karierki swoim kolesiom, którzy mogą się zgubić nawet w windzie, skoro przy głosowaniu fundamentalnej ustawy nie potrafią przycisnąć właściwego guzika.

Polityka 34.2021 (3326) z dnia 17.08.2021; Felietony; s. 90
Reklama