Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Biedni Polacy patrzą na zasieki

Jakie będzie moje słowo roku 2021? Najpewniej „bezradność”.

Nie wiem zresztą, czy to prawda, czy wszyscy patrzą i widzą to samo. Drut kolczasty, rozwijany jak nić Ariadny, po której jednak do żadnego nie dojdzie się kłębka, łodzie straży przybrzeżnej, na których sól zostawia białe plamy w śródziemnomorskim słońcu, kamienista plaża pachnąca gnijącymi algami, morze, na którego falach unoszą się pomarańczowe prostokąty kamizelek, zielone krzaki, pokrzywy i nawłoć przyginająca się do ziemi, gdy wieje niespodziewanie zimny wschodni wiatr, zwiastujący sierpniowe załamanie pogody, zalany zimnym deszczem krzyż przy rozstajnej drodze w Usnarzu, Jezusek otoczony wieńcem ze sztucznych bratków. Innego końca świata nie będzie, pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji, te sprawy już tak dawno ustalił nam poeta.

Możliwe, że to właśnie tak mnie dezorientuje: owa okrzepła we mnie codzienność obrazów – murów, namiotów, kontenerów, starych śpiworów, chust rozdartych podczas przechodzenia przez zarośla, dzięki seriom podobnych obrazów, które tyle już razy widziałam na zdjęciach z fejsbuka. Ja i wszyscy mi podobni. Leżę potem w namiocie w swoim ciepłym śpiworze, o tropik stukają mazurskie świetliki, desant przypuszczają na nas szalejące nad moją głową jeziorne komary, wdycham zapach głów moich dzieci i myślę o tym, czy to już jest ta chwila, gdy „wiatr z domów płonących przynosi czarne latawce”, a my łapiemy ich skrawki w powietrzu, jadąc na karuzeli, jak pisał Miłosz w „Campo di Fiori”. Jest mi zarazem potwornie za siebie wstyd, że tak leżę i odpycham od siebie ten kolejny koniec świata, i jednocześnie czuję gniew, wstydzę się, bo chcę przecież żyć, mam tylko jedno życie, to swoje, ten sierpień, ten zimny poranek w deszczu, nie mam siły dźwigać na barkach świata, ledwo niosę własny komplikujący się z każdym rokiem los.

Polityka 36.2021 (3328) z dnia 31.08.2021; Felietony; s. 87
Reklama