Do pierwszej śmierci doszło w zeszły czwartek nad ranem. Dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka wyszedł do dziennikarzy i poinformował o zgonie pięcioletniego Alego. Następnego dnia zwołano kolejną konferencję, tym razem w sprawie sześcioletniego Mustafy. Chłopiec został poddany przeszczepowi wątroby od jednego z członków rodziny. Wątroba się przyjęła i pracowała prawidłowo, pogarszała się jednak praca mózgu. „Stan chłopca nie uległ zmianie” – powiedziała rzeczniczka placówki w piątek. To oznaczało drugą śmierć.
Jedyną spośród rodzeństwa, która przeżyła zatrucie muchomorem sromotnikowym, była 17-letnia dziewczyna. Do szpitala trafili też dorośli członkowie rodziny, ale ich stan nie był tak poważny. Grzyby znaleźli na terenie ośrodka dla cudzoziemców w Dębaku koło Podkowy Leśnej. Przygotowali z nich zupę, którą następnie zjedli. Ojciec rodziny tłumaczył mediom, że byli głodni, nie wiedzieli, że grzyby są trujące. W Afganistanie rosną podobne i można je jeść.
Pojawiły się zarzuty, że w ośrodku – w którym przebywają m.in. Afgańczycy ewakuowani polskimi samolotami z Kabulu – brakuje jedzenia. Urząd ds. Cudzoziemców, który go prowadzi, kategorycznie zaprzeczył. Rzecznik prasowy rozesłał do mediów oświadczenie zapewniające, że obywatele Afganistanu po przybyciu do Polski otrzymali obiad składający się z dwóch dań oraz suchy prowiant:
„Po zakwaterowaniu w ośrodkach dla cudzoziemców mają oni zapewnione trzy posiłki dziennie, składające się z urozmaiconych składników o odpowiedniej kaloryczności m.in. nabiału, mięsa, warzyw, owoców i napojów. Wyżywienie jest zgodne z normami kulturowymi i religijnymi. W przypadku jakichkolwiek problemów mieszkańcy ośrodków mogą zawsze liczyć na pomoc pracowników placówek. Cudzoziemcom zapewniono także środki higieny osobistej, pomoc medyczną, psychologiczną oraz rzeczową (ubrania, zabawki dla dzieci itp.