Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Plan Tuska dla opozycji. Pomysł jest, ludzi brak

Donald Tusk powiedział PiS „sprawdzam”. Proponując zmianę konstytucji w taki sposób, żeby nie można było wyprowadzić Polski z UE bez referendum, zmusza PiS do określenia się. Donald Tusk powiedział PiS „sprawdzam”. Proponując zmianę konstytucji w taki sposób, żeby nie można było wyprowadzić Polski z UE bez referendum, zmusza PiS do określenia się. Adam Chełstowski / Forum
Odpowiedzialność za swoje działania, sprzeciw wobec polexitu, a w sercu małe miasteczka. To przesłanie Tuska do ludzi PO, ale de facto do zwolenników opozycji. Nie róbcie wyskoków dla chwilowej popularności. Bo stawka jest zbyt wysoka: rządy PiS, a w konsekwencji wyjście Polski z Unii Europejskiej.

Płońsk – czyli podkreślenie, że PO to nie tylko partia wielkomiejskich elit – miał być rodzajem ekspiacji za wcześniejsze niewystarczające dostrzeganie problemów prowincji. Podobnie jak zaproszenie Pawła z Kościana, który na Campusie Polska pytał, jak skłonić młodych do powrotu do miasteczek, a otrzymał wykład o miłości do lokalności. Rozwiązaniem ma być postawienie na samorząd, dobre kadry i pieniądze, które dziś PiS rozkrada i centralizuje w Warszawie.

Czytaj też: Polexit w mentalności PiS dawno się zaczął

Donald Tusk kontratakuje

Tusk część przemówienia poświęcił zaadresowaniu problemów, jakie w ostatnim czasie dostrzegł w przekazie swojej partii – z efektowną próbą pomocy uchodźcom Franka Sterczewskiego (niewymienionego z nazwiska) i „piłowaniem” przywilejów katolików, czyli skrótem myślowym z Campusu Polska Sławomira Nitrasa. Zapewnienie o dostępności służby zdrowia, także dzięki nowym technologiom i mobilności, miało z kolei ograniczyć straty na froncie wypowiedzi Tomasza Grodzkiego o konieczności redukcji liczby szpitali.

Tusk umiejętnie przeszedł w ten sposób od obrony do kontrataku, odwołując się do tradycyjnych korzeni (opowieść o chrzcinach) i wbijając szpilę Rydzykowi i biskupom broniącym pedofilów. Odpowiedzialność w rozumieniu Tuska ma polegać na tym, że „wyskoki” i pogoń za chwilową popularnością nie będą powodować odchylania się od linii, która może przynieść zwycięstwo nad PiS. Czyli linii Tuska.

Chleb z początku konwencji, którym burmistrz Płońska przywitał przewodniczącego PO, okazał się pretekstem do uderzenia w Morawieckiego i Kaczyńskiego, którzy cen chleba nie znają, ale za ich rządów ten zawsze drożeje. A Suski z kolei nie musi interesować się cenami masła.

Myślę, że wielu widzów transmitującej konwencję PO na żywo TVP Info (z krwiożerczymi paskami) mogło w tym momencie podrapać się po głowie i stwierdzić: „może faktycznie ma wilcze oczy, ale akurat tu trafił w dziesiątkę”. Podobnie jak z mieszkaniem „za milion” zamiast zbudowanym milionem mieszkań. Czy żartami z Kukiza, który dał się kupić, głosując za antykorupcyjną ustawą „od następnej kadencji”. To wpada w ucho i będzie podawane dalej.

Czytaj też: Niewiarygodni i podejrzani. W co Morawiecki gra z UE?

PiS to pewny polexit

Największe działa Tusk zachował na koniec. „Nie możemy stracić z oczu tego, że PiS chce nas wyprowadzić z Unii Europejskiej”. Trzeba przyznać, że konfrontacją z UE werbalizowaną przez Terleckiego i Suskiego PiS zrobił bardzo wiele, żeby tę piłkę wystawić Tuskowi do pustej bramki.

Nie ma lepszego i bardziej mobilizującego szerokiego frontu niż sprzeciw wobec wyjścia z UE. Blisko 80 proc. Polaków się temu sprzeciwia. Tusk powiedział PiS „sprawdzam”. Proponując zmianę konstytucji w taki sposób, żeby nie można było wyprowadzić Polski z UE bez referendum, zmusza PiS do określenia się. A swojej stronie zapewnia mobilizację i centralne, spajające ogniwo szerokiego obozu opozycji. Sprzeciw wobec PiS to sprzeciw wobec wyjścia z Unii i „tak” dla przynależności do Europy. Pisałem o tym w innym miejscu blisko trzy lata temu, zainspirowany pierwszą dłuższą rozmową z Tuskiem na Igrzyskach Wolności 2018. I dziś uważam ten postulat za jeszcze istotniejszy i emocjonalnie nośny niż wtedy.

Tusk widzi siebie jako postać, która dzięki charyzmie i sile zapewnia poparcie wielkich miast, jednocześnie ograniczając ich progresywne oczekiwania. Może nawiązywać kontakt ze „zwykłym wyborcą” i przekonywać Polskę małomiasteczkową, że opozycja to nie są lewaki z pl. Zbawiciela, tylko ludzie tacy jak oni, potrafiący rządzić, znający samorząd, potrafiący zadbać o gospodarkę, a do tego nie kradną (a przynajmniej nie tyle co PiS).

Czytaj też: Wrzutki o polexicie. Kaczyński stoi na czerwonej linii

Zmienił się elektorat PO

Rzecz w tym, że od ostatnich zwycięstw PO jej elektorat bardzo się zmienił. Stał się dużo bardziej progresywny od jej działaczy. Oczywiście znaczna część wyborców i tak zagłosuje na najsilniejszy anty-PiS. Ale część bez dodatkowych zachęt – w postaci wyrażenia swoich poglądów w kwestiach praw kobiet czy rozdziału Kościoła od państwa – już niekoniecznie.

Podobnie oczekiwania najmłodszych wyborców rozmijają się zupełnie z tym, co na scenie zagrał Tusk. Złote hity, przy których bawią się jeszcze niektóre 40-latki, ale dla 20-latków brzmią jak dla mnie przedwojenne szansony. Dziś politykę robi się nieco inaczej niż w czasach, kiedy Tusk „szedł środkiem polskiej drogi”. Gra się nie tylko środkiem boiska, ale skrzydłami, umiejętnie generując i wykorzystując emocje w sieci, tworząc tam przewagę i przekonując niezdecydowanych czy niezainteresowanych silnie polityką, segmentując wyborców – do jednych przyjeżdżając z chlebem i solą, do innych z tęczą i klimatem. Trzeba mieć – tylko i aż – zdolność, żeby opowiadać siebie, a nie dać się opowiadać innym. Czyli panować nad narracją.

Metoda Tuska to pomysł na budowę szerokiego obozu centroprawicy. Nie widzę żadnych programowych przeszkód, dla których Hołownia czy Kosiniak-Kamysz nie mogliby klaskać na konwencji PO w Płońsku. Ona wręcz przypominała trochę w formie (to nie jest zarzut, przeciwnie) niektóre zjazdy PSL. Obawiam się jednak, że dla tych środowisk sojusz z PO oznaczać będzie pocałunek śmierci i duże straty, niezależnie od tego, ile razy Tusk podkreślać będzie swoje przywiązanie do wiary chrześcijańskiej i obrony granic. Wiek emerytalny, propaganda TVP, polityka socjalna PiS na kontrze do zaciskania pasa przez PO – dla pewnej grupy wyborców, do których kiedyś trafiał i dziś uparcie zwraca się Tusk, jest on po prostu nie do strawienia.

Nie bardzo wiadomo też, kto miałby, mówiąc brzydko, obsłużyć wyborców liberalnych i progresywnych, którzy stanowią dziś większość elektoratu opozycji. Kto ma przemówić do ich emocji? Bo na samym polexicie (szczególnie gdy PiS podkuli ogon w nadziei na fundusze) do zwycięstwa się nie dojedzie, choć zdolność do strzałów w kolano Kaczyńskiego wydaje się niewyczerpana.

Tusk ewidentnie nie, Trzaskowski – chyba nie ma takiej koncepcji. Nowoczesna, Zieloni? Z całą sympatią, ale niestety nie są to podmiotowe środowiska w niewyrazistym konglomeracie Koalicji Obywatelskiej. Teoretycznie mogłaby to być Lewica, dla której konserwatywna kotwica Tuska powinna być możliwością przebicia 12 proc. poparcia z ostatnich wyborów. Jednak w obecnej formie Lewica bardziej zajmuje się sobą i walką „z libkami”, a w perspektywie 2023 r. staraniem o przekroczenie wyborczego progu.

Mariusz Janicki: Tusk potrzebuje drugiego, mocnego wejścia

Jest pomysł, nie ma ludzi

Wybory prezydenckie pokazały, że jest miejsce dla nowej, dużo bardziej liberalnej niż dziś PO i Tusk koalicji. Po improwizowanej kampanii zabrakło kilkuset tysięcy głosów, ale to i tak był najlepszy wynik opozycji od 2015 r. Na razie Tusk zrobił niewiele, żeby tę nową koalicję odbudować i pokazać, że jego ewentualne rządy będą nową jakością w porównaniu z marazmem, w jakim znajduje się od blisko dekady Platforma, która mimo sześciu lat w opozycji przypomina zdezorientowaną partię władzy, która nie może zrozumieć, jak to się stało, że rządowy szofer już nie przyjeżdża pod dom.

Tusk ma pomysł na swoje przywództwo, ma tę energię co dawniej. Ma zdolność trafiania do emocji prostymi metaforami, budowanymi na podbudowie wspólnych – większościowych – wartości. Ma za sobą największą opozycyjną partię, ale nie ma ludzi. Ma pomysł, ale jest to pomysł, który bierze poparcie Polski nowoczesnej za pewnik, tymczasem nowoczesność oznacza dziś nad Wisłą trochę co innego niż pakiet „autostrady plus stadiony” sprzed kilkunastu lat. Tych emocji Tusk nie chce (bo nie wierzę, że nie może) wyrażać. Być może czuje, że brak mu wiarygodności, podejrzewam, że świadomie uważa to za ryzykowne politycznie.

Najbliższe miesiące pokażą, czy szklany sufit, jaki pojawił się nad jego głową, to był wynik kryzysu migracyjnego i niezręcznych wypowiedzi kilku posłów, czy jednak zjawisko systemowe. W mojej opinii bez symbolicznego i emocjonalnego podpięcia Polski liberalnej, nowoczesnej, progresywnej i młodszej do prądu w taki sposób, w jaki zrobił to Tusk z grupą starszych wyborców, zwycięstwo nad PiS za dwa lata będzie niemożliwe.

Donald Tusk w rozmowie z „Polityką” ujawnia swoją strategię

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną