Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Slajdy, krew i trupy. Błaszczak i Kamiński na granicy absurdu

Konferencja prasowa Mariusza Błaszczaka, Mariusza Kamińskiego i gen. dyw. SG Tomasza Pragi, komendanta głównego Straży Granicznej Konferencja prasowa Mariusza Błaszczaka, Mariusza Kamińskiego i gen. dyw. SG Tomasza Pragi, komendanta głównego Straży Granicznej Ministerstwo Obrony Narodowej
Ci, którzy stęsknili się za smoleńskimi prezentacjami zespołu Macierewicza z użyciem puszek i parówek, mogli dziś pocieszyć się konferencją MSWiA z udziałem szefów: MON Mariusza Błaszczaka i MSWiA Mariusza Kamińskiego.

Ministrowie mówili o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy. Były multimedialne prezentacje, krew i trupy. Nie były to jednak znalezione na granicy trupy odpychanych od niej uchodźców. Uchodźcy okazali się bowiem oprawcami.

Czytaj też: Humanitaryzm w zasadach PiS się nie mieści

Uchodźcy na granicy. „Terroryści i zboczeńcy”

Bo, jak nas poinformowano, „nielegalni migranci” (minister Kamiński najpierw powiedział „uchodźcy”, ale szybko się poprawił), którzy „szturmują” polską granicę, to terroryści, pedofile i zoofile. A więc tym razem przekaz polskich władz jest – przynajmniej co do terrorystów – zgodny z przekazem władz białoruskich, które twierdzą, że polscy funkcjonariusze przepychają terrorystów na białoruską stronę. Przepychamy tych, których oni podrzucają – więc wszystko się zgadza.

A skąd to wiemy, że to terroryści i zboczeńcy? Bo zabrali ze sobą dowody swojej winy: telefony komórkowe z numerami do innych terrorystów, zdjęciami z egzekucji, z tajnych zebrań organizacji terrorystycznych. A nawet własne zdjęcia w mundurach i z bronią. W dodatku ustalono, że duża część z nich przebywała jakiś czas w Federacji Rosyjskiej. To ostatnie niektórym mogłoby się wydać naturalne w przypadku najczęściej „szturmujących” polską granicę Czeczenów (Czeczenia jest pod rosyjską okupacją). A droga lądowa do Białorusi wiedzie, w sposób nieunikniony, przez terytorium Rosji. Ale to myślenie okazało się naiwne: oni tam w Moskwie się szkolili (na szpiegów? dywersantów?) przed przerzuceniem do Polski. Dowodem było zdjęcie mężczyzny na tle Kremla. I innego: w szkolnej ławce, polowym kombinezonie, z demonstracyjnie trzymanym w ręku słownikiem języka rosyjskiego.

Minister Kamiński poinformował, że Straż Graniczna zatrzymała i uwięziła w aresztach deportacyjnych 1200 osób, z których 200 poddała „głębokiemu” sprawdzeniu. I okazało się, że akurat ci sprawdzeni – w przeciwieństwie do wielu innych zatrzymanych na granicy – mieli przy sobie materiały pozwalające zweryfikować ich dane i powiązania. – Przedstawimy mocną prezentację, która uświadomi społeczeństwu, z jakim zjawiskiem mamy do czynienia – zapowiedział.

Czytaj też: Raport ze Strefy W. Wschodnia granica pod nadzorem

PiS pokazuje slajdy

Następnie był pokaz slajdów zawierających zdjęcia pochodzące – jak wynikało z dalszych wyjaśnień – z telefonów komórkowych osób zatrzymanych w areszcie deportacyjnym. Część z nich trzeba było odzyskać, bo były wykasowane.

Najpierw był slajd ze statystyką. Co czwarta weryfikacja „wskazuje na niebezpieczne powiązania i udział w praktykach niezgodnych z prawem”, co dziesiąta osoba ma „powiązania z organizacjami terrorystycznymi, przestępczością kryminalną, przemytem ludzi, a także fałszowaniem dokumentów”. 20 proc. „posiadało związki, często wieloletnie, z terytorium Federacji Rosyjskiej”.

Dalej były konkrety: zdjęcia podpisane imionami i inicjałami. Na przykład „obywatel Iraku Husham M.H.” „posiadał” w telefonie kontakty do osoby mającej związek z Państwem Islamskim, specjalisty od materiałów wybuchowych (na slajdzie zdjęcie ekranu telefonu z kontaktami (?) po arabsku i częściowo przesłonięty numer zaczynający się od 44 – Wielka Brytania). A więc terrorysta i rosyjski szpieg zatrzymany w Polsce miał przy sobie listę swoich kontaktów. Cóż za gratka dla amerykańskich służb! Ale nie wiadomo, czy z nimi współpracujemy, bo teraz służą innemu prezydentowi.

Funkcjonariusze w areszcie deportacyjnym mieli też znaleźć kartę SD z telefonu, a na niej zdjęcia przedstawiające zebrania „członków palestyńskiego ruchu terrorystycznego”. Czyli terrorysta przeszmuglował przez granicę fotki kolegów. Może za nimi tęskni?

Niejaki Jusufi H. miał natomiast przemycić zdjęcia egzekucji – rzecznik ABW Stanisław Żaryn skomentował, że przedstawiają „dekapitację”. Ten sam „obywatel Afganistanu” miał przy sobie kolekcję zdjęć „arsenału broni”. Nie doszkolił się w Moskwie i miał zdawać egzamin poprawkowy?

Kolejny slajd przedstawiał fotografię całkowicie zamaskowanej osoby w kamizelce kuloodpornej i z bronią. Rzecznik Żaryn poinformował, że to Mohammed S. Jak widać, polskie służby potrafią pod zwojami materiału rozpoznać nie tylko płeć osoby, ale nawet jej nazwisko.

Czytaj też: Odbijanki, odpychanki. System wypychania emigrantów

Obywatele Afganistanu

Kolejny obywatel Afganistanu był w mundurze „afgańskich służb bezpieczeństwa” (wierzymy na słowo, choć polowy kombinezon jest bez oznaczeń). Jeśli był w takim mundurze, to pracował dla obalonego przez talibów rządu i trudno się dziwić, że uciekł z Afganistanu. Ale dla naszych służb to okoliczność świadcząca o powiązaniach terrorystycznych. Inny obywatel Afganistanu miał mieć w telefonie zdjęcia kolegów w mundurach – również wyglądających mocno zachodnio, w beretach, bez bród i innych kojarzonych z talibami oznak, więc prawdopodobnie pracujących dla upadłego rządu w Afganistanie.

Kolejny miał w telefonie „kilka tysięcy zdjęć dowodów tożsamości mężczyzn i kobiet”, obywateli różnych krajów. Zamierzał je kserować?

Jeden z zatrzymanych miał w telefonie własne zdjęcie, na którym wciąga nosem przez rurkę biały proszek. Czyżby sądził, że w Polsce będzie to dobra rekomendacja do uzyskania statusu uchodźcy?

Pokazano też dwa zdjęcia o charakterze pornografii dziecięcej i jedno – stosunku mężczyzny z mułem, ponoć też pochodzące z telefonów osób zatrzymanych na granicy.

Siedlecka: Moralnie ta śmierć obciąża władzę

„Kto szturmuje polską granicę”

Te materiały świadczą o tym, kto szturmuje polską granicę – podsumował szef MON Mariusz Błaszczak. I uspokoił społeczeństwo, że bezpieczeństwo Polaków służby stawiają na pierwszym miejscu – przed „poprawnością polityczną”. Dodał, że 2,5 tys. żołnierzy wspiera pograniczników na granicy z Białorusią. I że postawiono już 94 km pionowego ogrodzenia i 140 km poziomego.

Minister Kamiński dorzucił do tego informację, że służby białoruskie podają migrantom środki odurzające (żeby otumanieni dali się łatwiej wypchnąć polskim funkcjonariuszom?). – Napór trwa, będę składał rządowi wniosek o przedłużenie stanu wyjątkowego. Przetrwamy pod warunkiem, że granica będzie twardo broniona – oświadczył na koniec. A więc wiemy, po co była konferencja. Społeczeństwo może być nieco poruszone informacjami o śmierciach wycieńczonych i chorych ludzi błąkających się po lasach, więc jeśli się dowie, że to terroryści, pedofile i zoofile – poprze kontynuację stanu wyjątkowego na granicy, żeby polskie służby mogły tam, bez wścibskich oczu, czynić swoją powinność.

Choć co poniektórym może przyjść do głowy, że ci terroryści szturmujący granice nie są może aż tak niebezpieczni, skoro dali się wyłapać. I to razem z telefonami, z których można odzyskać demaskujące ich i ich organizacje materiały.

Czytaj też: Strażnicy na granicy. Kim są?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną