Pytanie padło we wtorek, 28 września. Trafiło mailem na adres ppor. Anny Michalskiej, rzeczniczki prasowej komendanta głównego straży granicznej. Dotyczyło – jak wiele pytań w ostatnich tygodniach – dzieci. Według szacunków aktywistów z Grupy Granica niepełnoletni mogą stanowić nawet 20 do 30 proc. osób zatrzymywanych i wywożonych przez polską straż graniczną na białoruską granicę, a jednym z ostatnich, najbardziej zapadających w pamięć przykładów takiej sytuacji była słynna już sprawa dzieci z Michałowa. POLITYKĘ zainteresował jednak inny, szczególny przypadek – 13 dzieci bez rodziców, które przez polsko-białoruską granicę przeprowadzała kobieta w ciąży.
Oficjalnie wspominał o tym fakcie komendant główny straży granicznej gen. Tomasz Praga na konferencji prasowej. 20 września, w poniedziałkowy poranek, tuż po tym, jak przy granicy znaleziono trzy ciała cudzoziemców próbujących przedostać się do Polski z Białorusi, podano wiadomość o 13 nieletnich. „To nie były jej dzieci. Wygląda na to, że zostały odłączone od swoich rodzin i siłą przepychane na polską stronę” – mówił gen. Praga. A następnie dodał, że dzieci w miniony weekend trafiły do szpitala, gdzie u części z nich zdiagnozowano covid. Co miało być jednym z przykładów pomocy, jakiej straż graniczna udziela uchodźcom. Jakie są losy tej trzynastki dzieci? W jakim były wieku? Jakiej narodowości? Czy udało się odnaleźć ich rodziców? Gdzie teraz przebywają? – tego chcieliśmy się dowiedzieć.
Pierwsze dni od zadania pytania upłynęły na głuchych telefonach. O tym, co dzieje się w obowiązującej od ponad miesiąca strefie stanu wyjątkowego, obejmującej trzykilometrowy pas wzdłuż polsko-białoruskiej granicy, już od wielu tygodni oficjalnie można się dowiedzieć jedynie z regularnych wpisów na Twitterze straży granicznej, pod hasłem „codzienne statystyki ujawnień i zatrzymań”.