Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Prokuratura zamierza ścigać Senat. I sędziów TSUE

Prokurator generalny Zbigniew Ziobro Prokurator generalny Zbigniew Ziobro Kancelaria Prezesa RM
Co się ustali – nie ma zasadniczego znaczenia. Dopóki się nie ustali, będzie można jeszcze skuteczniej atakować wyroki TSUE, które się władzy nie podobają. Wszak śledztwo „w toku”. A prokurator generalny co jakiś czas będzie mógł informować, że pojawiają się „porażające ustalenia”.

Czwartek przyniósł informacje o dwóch nowych śledztwach warszawskiej prokuratury. Jak dobrze pójdzie, będzie ścigać wicemarszałka Senatu oraz sędziów Trybunału Sprawiedliwości UE.

Decyzja Borusewicza nie podoba się prokuraturze

Pierwsze śledztwo dotyczy niedopełnienia obowiązków przez marszałka Senatu. Jak doniósł PAP, niedopełnienie polega na tym, że nie nadał biegu wnioskowi prokuratury o uchylenie immunitetu marszałkowi Senatu. A chodzi o głośne zarzuty, jakie pojawiły się tuż po objęciu funkcji przez Tomasza Grodzkiego, jakoby miał żądać pieniędzy przed udzieleniem świadczeń w ramach publicznej służby zdrowia, gdy był dyrektorem szpitala specjalistycznego w Szczecinie i ordynatorem tamtejszego Oddziału Chirurgii Klatki Piersiowej. Prof. Grodzki zaprzecza tym zarzutom.

Prokuratura wszczęła śledztwo i 17 marca tego roku skierowała do marszałka Senatu wniosek o uchylenie immunitetu Tomaszowi Grodzkiemu. Sprawą zajął się wicemarszałek Bogdan Borusewicz i 13 kwietnia – w terminie – odesłał wniosek z żądaniem uzupełnienia braków formalnych. Jak wynika z wyjaśnienia Kancelarii Senatu, które otrzymaliśmy, polegały one na tym, że – tu cytat – „zawarto opis czynów, co do których prokurator nie wnosi o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej, powodując wzajemną sprzeczność uzasadnienia i treści żądania, jak również zwrócono uwagę na brak upoważnienia dla Zastępcy Prokuratora Generalnego”.

Dalej Kancelaria Senatu wyjaśnia, że prokuratura odesłała wniosek ponownie, ale „w dalszym ciągu zawierał braki formalne, niepozwalające na nadanie wnioskowi biegu. Powielał on odniesienie się do innych czynów, które nie są objęte wnioskiem o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej Marszałka Senatu RP prof. Tomasza Grodzkiego”. W tej sytuacji marszałek Borusewicz postanowił pozostawić „wniosek z dnia 17 marca 2021 r., uzupełniony wnioskiem z dnia 23 kwietnia 2021 r., bez biegu”.

I na tę decyzję Borusewicza prokuratura zareagowała wszczęciem postępowania o niedopełnienie obowiązków.

Czytaj też: Jak szykanowani są prokuratorzy krytykujący władzę

Prawo wydaje się jasne

Trudno oceniać, czy obiektywnie wniosek prokuratury miał braki formalne uniemożliwiające jego uwzględnienie – nie widzieliśmy go. Ale prawo wydaje się jasne: ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora (art. 7c ust. 1a) mówi, że to marszałek Senatu decyduje, czy wniosek spełnia wymogi formalne. Przepis stanowi: „Jeżeli wniosek nie spełnia wymogów formalnych, o których mowa w art. 7b, wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej lub cywilnej odpowiedzialności sądowej ust. 3 lub 4, Marszałek Sejmu lub Marszałek Senatu wzywa wnioskodawcę do poprawienia lub uzupełnienia wniosku w terminie 14 dni, wskazując niezbędny zakres poprawienia lub uzupełnienia. W przypadku niepoprawienia lub nieuzupełnienia wniosku we wskazanym terminie i zakresie Marszałek Sejmu lub Marszałek Senatu postanawia o pozostawieniu wniosku bez biegu”.

Wśród wymogów formalnych, jakie powinien spełniać wniosek prokuratury o zgodę na pociągniecie senatora do odpowiedzialności karnej, jest m.in. „dokładne określenie czynu, którego dotyczy wniosek, ze wskazaniem czasu, miejsca, sposobu i okoliczności jego popełnienia oraz jego skutków, a zwłaszcza charakteru powstałej szkody”. Skoro marszałek Senatu twierdzi, że ten warunek nie został spełniony, i nie przewidziano żadnej procedury weryfikacji, czy ma rację – to jego decyzja nie może być uznana za nadużycie władzy.

Prokuratura jednak wszczyna postępowanie. Ciekawe, że nie wszczęła go w innej sytuacji – sierpniowej reasumpcji głosowania nad odroczeniem debaty nad ustawą „anty-TVN”, gdy marszałek Sejmu Elżbieta Witek arbitralnie stwierdziła, że „wynik głosowania budzi uzasadnione wątpliwości”. Regulamin Sejmu daje marszałkowi Sejmu taką dyskrecjonalną władzę uznania, że są „uzasadnione wątpliwości”. Podobnie jak daje ją marszałkom w sprawie tego, czy wniosek prokuratury spełnia wymogi formalne.

W sprawie reasumpcji prokuratura nie uznała za stosowne wszcząć postępowania o nadużycie władzy przez marszałek Witek, chociaż posłowie opozycji złożyli doniesienie. Jaka jest różnica między obojgiem marszałków? Zasadnicza: Witek jest z partii rządzącej, Borusewicz – z opozycji. A prokuratura podlega pod rząd, więc co wolno marszałek Witek, tego nie wolno marszałkowi Borusewiczowi.

Czytaj też: Bogdan Święczkowski. Godzilla kontra prokuratorzy

Śledztwo będzie „w toku”

Dziś okazało się, że ta sama Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo w sprawie nadużycia władzy przez sędziów Trybunału Sprawiedliwości UE. Tło tego niecodziennego śledztwa wyjaśnia portal wPolityce. Chodzi o akcję „Gazety Polskiej” składania doniesień do prokuratury na sędziów TSUE wymienionych, obok sędziów Trybunału Obrachunkowego, deputowanych Europejskiej Partii Ludowej i wysokich urzędników KE, w materiałach francuskiej gazety „Liberation” w kontekście „handlu wpływami”. Rozumowanie jest takie: skoro są jakieś podejrzenia, że handlowali wpływami, a brali udział w wydawaniu wyroków w polskich sprawach, to znaczy, że te polskie wyroki mogą być efektem handlu wpływami. Czyli sędziowie ci mogli popełnić przestępstwo na szkodę państwa polskiego. Więc trzeba ich ścigać.

Cóż, akcję każdy robić może. Ta „Gazety Polskiej” nawet rymuje się w czasie z wysłaniem przez prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę listu do przewodniczącej Ursuli von der Leyen, w którym domaga się od niej – jak powiedział – „by w poczuciu odpowiedzialności za przyszłe losy Unii Europejskiej, w poczuciu odpowiedzialności za podmywanie zaufania obywateli krajów członkowskich UE do instytucji unijnych, zechciała podjąć wszystkie możliwe działania, żeby tę sprawę wyjaśnić, zechciała również przedstawić wszelkie informacje, które są jej dostępne na temat tej wielkiej afery”.

Materiały w „Liberation” to efekt dziennikarskiego śledztwa. Jego ustalenia są teraz badane przez unijne organy. Być może polska prokuratura sądzi, że sprawniej da sobie z tym radę? W każdym razie można będzie za pieniądze podatników pojechać za granicę, żeby przesłuchać podejrzanych – pod warunkiem że wcześniej uda się im uchylić immunitety (może zrobi to, w ramach pomocy prawnej, nasza Izba Dyscyplinarna). No i te tysiące stron do przetłumaczenia. Nawet jeśli się nikogo nie uda przesłuchać, pieniądze uda się wydać na pewno. A śledztwo może trwać dowolnie długo.

Co się ustali – nie ma zasadniczego znaczenia. Dopóki się nie ustali, będzie można jeszcze skuteczniej atakować wyroki TSUE, które się władzy nie podobają. Wszak śledztwo „w toku”. A prokurator generalny co jakiś czas będzie mógł informować, że pojawiają się „porażające ustalenia”.

Czytaj też: Zorganizowane polowanie na marszałka Senatu

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną