Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Wypadek premier Szydło. Co wiemy po wyznaniach skruszonego ochroniarza

Wypadek kolumny Beaty Szydło w Oświęcimiu. 10 lutego 2017 r. Wypadek kolumny Beaty Szydło w Oświęcimiu. 10 lutego 2017 r. Łukasz Patrzyk / Forum
To, czy kiedyś przyjdzie czas odpowiedzialności, czy raczej nie uda się nikogo ukarać za łamanie prawa w państwie PiS, dopiero się okaże. Ale zupełnie spokojni o swój los kryci dziś funkcjonariusze być nie mogą.

Piotr Piątek, skruszony emerytowany były funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu, a potem Służby Ochrony Państwa, wyznał w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej”, że w lutym 2017 r. w Oświęcimiu kolumna BOR eskortująca premier Beatę Szydło wbrew przepisom nie jechała na sygnale. A on i pozostali BOR-owcy zostali w tej sprawie nakłonieni do fałszywych zeznań przez przełożonych.

Wyznania ochroniarza Beaty Szydło

Brak nakazanej prawem sygnalizacji dźwiękowej mógł się przyczynić do wypadku, jakiemu uległa wtedy pani premier. Jego sprawcą nieprawomocnym wyrokiem sądu został uznany młody człowiek Sebastian Kościelniak, kierujący fiatem seicento, w którego samochód wjechała rządowa limuzyna.

Sąd – przypomnijmy – umorzył warunkowo postępowanie, odstępując od kary. Zauważył jednak, że mogło nie być sygnałów dźwiękowych, a wtedy na równi do wypadku przyczyniliby się BOR-owcy. Zawiadomił więc prokuraturę w Oświęcimiu o ewentualnym przyczynieniu się do wypadku kierowcy rządowej limuzyny, ale ta odmówiła wszczęcia śledztwa.

Teraz proces toczy się w drugiej instancji. Piotr Piątek, deklarując wyrzuty sumienia i chęć życia w prawdzie, zgłosił się do adwokata Ryszarda Kalisza celem złożenia oficjalnych zeznań. A mec. Kalisz doradził mu iść z tym do mediów, by dzięki publicznym zeznaniom uchronić świadka „przed presją i możliwymi działaniami upolitycznionej władzy”.

„Każdy z nas był osobno przesłuchiwany, ale wcześniej wiedzieliśmy, co mamy zeznawać. Przed przesłuchaniem usłyszałem tylko: »Piotrek, wiesz jak było…«. Ja sobie zdawałem sprawę, że chcąc dalej pracować i awansować, musiałem mówić to, co reszta” – zeznaje skruszony BOR-owiec w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Podkreśla, że wprost nikt mu nie kazał kłamać. Słyszał: „wiesz, jak będzie dobrze dla nas”, „wiesz, jak mówić”.

Intuicyjnie mu wierzymy. To wyznanie współgra z zeznaniami zewnętrznych świadków, którzy w sądzie mówili, że nie było sygnałów dźwiękowych. Współgra z informacją, że znajdująca się w aktach płyta z nagraniem z ulicznego monitoringu została bezpowrotnie uszkodzona. Zgadza się też z potoczną intuicją i logiką zdarzeń: władza używa swoich ludzi i organów, żeby uwolnić się od winy i uniknąć kompromitacji. Kolejnej, bo przecież był to już któryś z następujących po sobie wypadków i kolizji rządowych limuzyn. Zaczęło się bodaj od pęknięcia w trakcie jazdy opony w samochodzie wiozącym prezydenta Andrzeja Dudę (okazało się, że auto było źle serwisowane). Wyznania byłego BOR-owca są też zgodne z refleksjami sądu I instancji.

Czytaj też: Stłuczka, która odmieniła życie

Państwo PiS. Poczucie bezkarności i racji

No więc intuicyjnie wierzymy wyznaniom Piotra Piątka. Ale intuicyjnie wiemy też, że nic z nich nie wyniknie, jeśli chodzi o odpowiedzialność za składanie fałszywych zeznań i namawianie do nich. Oczywiście jeśli ktoś złoży takie doniesienie, to prokuratura otworzy postępowanie wyjaśniające – bo musi. Ale jeśli BOR, policja i prokuratura skręciły sprawę, to nie po to, żeby ją wyprostować teraz. Dowodowo wygląda to tak, że mamy skruszonego BOR-owca, który twierdzi jedno, i BOR-owców, którzy twierdzą coś wręcz przeciwnego. Słowo przeciw słowu. A wątpliwości prokuratura rozstrzygnie na korzyść BOR. I sprawy nie będzie.

Ćwiczyliśmy to nie raz i nie pięć razy. Państwo PiS broni swoich funkcjonariuszy. W szczególności tych, którzy działają zgodnie z jego wolą i interesem. Broni także przyjaciół – jak choćby nacjonalistów prezentujących neonazistowskie gesty, symbole czy hasła. Zarządu fundacji Lux Veritatis państwo broni nawet przy pomocy Trybunału Julii Przyłębskiej, do którego wybrana mocą zmienionego przez PiS prawa pierwsza prezes Sądu Najwyższego zaskarżyła przepis karny ustawy o dostępie do informacji publicznej, czyli podstawy toczącego się przeciw fundacji procesu.

Państwo broni przed odpowiedzialnością urzędników Ministerstwa Zdrowia, którzy wydali ok. 200 mln na respiratory od handlarza bronią. Chroni premiera i wicepremiera, którzy spowodowali straty na 76,5 mln zł, ogłaszając – bez podstawy prawnej, co wykazał raport NIK – wybory „kopertowe”. Państwo zamówiło post factum opinię dupokrytkę. I uchwaliło nawet specjalne prawo o nieodpowiedzialności dla funkcjonariuszy działających dla ochrony przed pandemią.

Funkcjonariusze niższych szczebli wiedzą, że nie muszą się martwić, czy polecenia władzy są zgodne z prawem, bo nie zostaną za ich wykonanie pociągnięci do odpowiedzialności.

Na polsko-białoruskiej granicy różne służby przepychają ludzi przez druty, zamiast wydalać ich przez oficjalne przejścia. Nie wydają przewidzianych prawem decyzji. Wypychają na mróz do lasu w mokrych rzeczach ludzi chorych, połamanych, poranionych, pobitych, czasem siłą wyciągniętych ze szpitala mimo protestów lekarzy. Państwo zapewnia im anonimowość – pod maskami, bez widocznych numerów służbowych. I organizuje akcję „Murem za polskim mundurem”, żeby oprócz poczucia bezkarności dać im poczucie racji. To wyższy poziom bezkarności – moralny.

To, czy kiedyś przyjdzie czas odpowiedzialności, czy raczej, z braku twardych dowodów i dzięki stosowaniu domniemania niewinności, nie uda się nikogo ukarać za łamanie prawa w państwie PiS, to się okaże. Rozliczenia PRL: wybiórcze, ułomne, ale były. Więc zupełnie spokojnie o swój los kryci dziś funkcjonariusze być nie mogą.

Ale ważna jest też odpowiedzialność moralna. Tę egzekwujemy w naszych głowach. A potem przy wyborczej urnie egzekwujemy odpowiedzialność polityczną mocodawców. Tyle na pewno możemy.

Czytaj też: Wypadki pani premier

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną