Najbardziej przezorni przedsiębiorcy zrezygnowali z prowadzenia biznesu, zanim dostali nowe rachunki za gaz i prąd. Tylko w grudniu zakończyło działalność 26,6 tys. małych firm, a kolejne 41,9 tys. zawiesiło działalność. Właściciele obawiali się, że Polski Ład ich wykończy. W styczniu mały biznes dostał następny potężny cios – za gaz ma płacić o kilkaset procent więcej (średnia podwyżka cen PGNiG wynosi 480 proc.). Rząd, tworząc tarcze antyinflacyjne dla gospodarstw domowych, o małych firmach nie pomyślał.
Jako pierwsze będą się zamykać małe piekarnie. Oprócz galopujących cen energii coraz więcej płacą za mąkę, rośnie płaca minimalna. – Brońmy chleba, bo za chwilę stanie się produktem delikatesowym – wzywa Hanna Mojsiuk z Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie. Nie ma szans, żeby jakakolwiek mała firma poradziła sobie z takim wzrostem kosztów. Nawet wierni klienci, doceniający jakość rzemieślniczego pieczywa, nowych cen nie zaakceptują i przeniosą się do dyskontów. Właściciele sieci skorzystają z okazji – niektóre już teraz zapowiadają, że podzielą się z klientami obniżonym VAT-em na żywność (z 5 proc. do 0). Porównując nawet uważnie ceny bułek i chleba, nie wszyscy zauważą, że dyskonty odbijają sobie straty na cenach innych artykułów, które kupujemy przy okazji.
Kosmetyczki i fryzjerzy przenoszą się do szarej strefy. Stałych zaufanych klientów zapraszają do własnych domów. Anna, manikiurzystka, podziękowała za współpracę właścicielce dużego salonu kosmetycznego w Warszawie, zabrała notes z telefonami klientów oraz własny sprzęt. Świadczy usługi w swoim mieszkaniu. – Zostaje mi nie tylko podatek, ale także spora część utargu – mówi.
Do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej napływa coraz więcej zgłoszeń o likwidacji firm.