Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Giertych o kulisach inwigilacji. Kamiński: „Nie dla doktryny Neumanna”

Mec. Roman Giertych w czasie przesłuchania senackiej komisji ds. wyjaśnienia przypadków nielegalnej inwigilacji przy pomocy Pegasusa, 26 stycznia 2022 r. Mec. Roman Giertych w czasie przesłuchania senackiej komisji ds. wyjaśnienia przypadków nielegalnej inwigilacji przy pomocy Pegasusa, 26 stycznia 2022 r. Andrzej Hulimka / Forum
„Na szczycie służb specjalnych zalęgła się zorganizowana grupa przestępcza” – mówił przed senacką komisją ds. wyjaśnienia afery Pegasusa Roman Giertych. „Nie przewiduję udziału w pracach komisji na żadnym ich etapie” – oświadczył minister Mariusz Kamiński.

Roman Giertych szacuje, że inwigilacja opozycji to 20 proc. wykorzystania Pegasusa przez władze. 80 proc. służy do inwigilacji „swoich”. Potwierdzają to ustalenia „Gazety Wyborczej”, która doliczyła się do tej pory pięciu ofiar po stronie ludzi PiS.

90 ataków TVP na Giertycha

Giertych jest drugą z pięciu potwierdzonych przez Citizen Lab ofiar Pegasusa, która składała wyjaśnienia przed komisją. Pierwszą był senator i były szef kampanii wyborczej KO Krzysztof Brejza. W tym tygodniu komisja przesłucha też prokuratorkę z niezależnego Stowarzyszenia Prokuratorów Lex Super Omnia Ewę Wrzosek. Następny ma być szef AgroUnii Michał Kołodziejczak. Jego inwigilację Citizen Lab potwierdził wczoraj. Potwierdził także inwigilację Tomasza Szwejgierta, gdy pisał książkę o Mariuszu Kamińskim (szefie MSWiA i koordynatorze służb specjalnych).

Giertych wiąże daty ataków Pegasusem na jego telefon ze swoimi rozmowami w Watykanie, gdy przygotowywano audiencję Donalda Tuska u papieża Franciszka, i z okresem, w którym decydował się ewentualny start Tuska w wyborach prezydenckich.

Potwierdził, że z jego telefonu wykradziono m.in. maile z okresu po zaprzestaniu użytkowania Pegasusa i przed nim. Funkcjonalność systemu pozwala wykraść hasła dostępu do skrzynki mailowej i zasysać wszystkie dane z telefonu, także archiwalne. Dowodem na takie wykorzystanie oprogramowania wobec Giertycha jest dysponowanie przez TVP informacjami z maili i esemesów dotyczących kontaktów jego – jako adwokata – z klientami. Jedna z tych korespondencji dotyczyła porad udzielanych autorowi strony satyrycznej Sok z Buraka.

Giertych podliczył, że 90 razy w ciągu ostatniego roku był przedmiotem ataku TVP. W tym materiałami pochodzącymi z jego inwigilacji. Podkreślił, że CBA nie ma podstaw prawnych, by podsłuchiwać osoby, które nie pełnią funkcji publicznych i nie korzystają z publicznych pieniędzy. A więc jakakolwiek inwigilacja go przez tę służbę byłaby złamaniem prawa.

Czytaj też: Senatorzy ścigają Pegasusa. Niewyobrażalna skala inwigilacji

Giertych: Będę walczył do upadłego

Wątek naruszenia tajemnicy zawodowej, adwokackiej i obrończej, wielokrotnie przewijał się w pytaniach senatorów. Giertych reprezentował wielu polityków i osoby pojawiające się w politycznych, medialnych sprawach. Oprócz Donalda Tuska m.in. senatora Stanisława Gawłowskiego czy dewelopera Geralda Birgfellnera w czasie, gdy w prokuraturze znalazło się jego doniesienie na oszustwo dokonane na jego szkodę przez Jarosława Kaczyńskiego. Tymczasem według prawa tajemnica obrończa nie może być uchylona w żadnych okolicznościach, tajemnica adwokacka (w sprawach cywilnych) powinna być bezwzględnie chroniona przez każdego adwokata, a materiały zawierające tajemnicę adwokacką może dopuścić do wykorzystania tylko sąd. A takie informacje „hulały” w TVP w materiałach wymierzonych przeciw Giertychowi.

Roman Giertych stwierdził, że niedawna (grudzień) próba prokuratury uzyskania od sądu zgody na jego aresztowanie miała miejsce, gdy zgłosił się do Citizen Lab z prośbą o zbadanie, czy jego telefonu nie zaatakowano Pegasusem. Dzień przedtem mówił, że prokuratura zabrała mu telefon i nie chciała oddać – jak przypuszcza, dlatego właśnie, by uniemożliwić Citizen Lab zbadanie śladów włamania. – Planuję podjęcie wszelkich kroków prawnych przeciwko tym, którzy dopuścili się bezprawnej inwigilacji. Będę walczył do upadłego, by doprowadzić do skazania. Jedyną szansą na uniknięcie go przez sprawców jest szczere wyznanie przed komisją śledczą i w prokuraturze i skorzystanie z instytucji małego świadka koronnego – zakończył zeznania przed senacką komisją Roman Giertych.

Czytaj też: Litania naruszeń prawa. Jest ekspertyza w sprawie Pegasusa

Sędzia Hermeliński: Wybory nie były uczciwe

Po przerwie Komisja przesłuchała Wojciecha Hermelińskiego, byłego szefa PKW i sędziego TK. Pytano, czy po ustaleniu, że władza inwigilowała sztab wyborczy Koalicji Obywatelskiej, można podważyć ważność wyborów parlamentarnych. Jak ocenił sędzia, kodeks wyborczy przewiduje (art. 82), że protest wyborczy może dotyczyć tylko przebiegu głosowania i liczenia głosów. Z tego Sąd Najwyższy, który zatwierdza ważność wyborów, wnioskuje, że przebieg kampanii nie może być podstawą podważenia ważności wyborów.

Ale Hermeliński zgodził się, że przebieg kampanii ma wpływ na wynik wyborów. I że jeśli na ten przebieg wpływają działania, które powodują nierówność szans kandydatów – jak zmasowana propaganda ze strony telewizji publicznej (na którą w raporcie z kontroli wyborów zwróciła uwagę misja OBWE) czy właśnie wykradanie za pomocą służb specjalnych tajemnic konkurencyjnego sztabu – to takie wybory nie są uczciwe. – Ale jak doprowadzić, by Sąd Najwyższy [teraz Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN, nielegalna w świetle orzecznictwa międzynarodowych trybunałów] to uwzględnił? – zastanawiał się sędzia Hermeliński. Zauważył, że nie jest możliwe działanie wstecz: unieważnienie wyroku SN i ocena ważności wyborów od nowa.

Co zrobić z takimi sytuacjami w przyszłości? Jego zdaniem należy znowelizować kodeks wyborczy. Ale SN mógłby też orzec, powołując się wyłącznie na konstytucję: zasadę demokratycznego państwa prawnego.

Czytaj też: Pegasusgate, czyli destrukcja demokratycznego państwa

Swobodna inwigilacja

Na pytanie, czy w dzisiejszej Polsce w ogóle możliwe są uczciwe wybory, sędzia Hermeliński zauważył, że trzeba by przeprowadzić reformę służb specjalnych i kontroli nad nimi. Przyznał, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2014 r. dotyczący siedmiu wniosków prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta i RPO Ireny Lipowicz na przepisy inwigilacyjne nie został wykonany. Nie wprowadzono m.in. obowiązku wskazywania we wniosku o zgodę na kontrolę operacyjną kierowanym do sądu narzędzia, jakiego służby chcą użyć. Nie sprecyzowano zakresu spraw, w jakich poszczególne służby mogą prowadzić inwigilację. Nie wprowadzono obowiązku informowania inwigilowanego po zakończeniu inwigilacji i nie dano mu prawa skargi na inwigilację do sądu. Zamiast tego poszerzono swobodę inwigilacji m.in. o niekontrolowane sięganie po dane o naszej aktywności w internecie i uproszczono sięganie po dane o połączeniach telefonicznych i lokalizacji.

Na tym posiedzeniu komisja planowała przesłuchać też byłego szefa CBA Ernesta Bejdę i obecnego – Andrzeja Stróżnego, ale obaj poinformowali pisemnie, że nie widzą powodu, by się zjawić, bo CBA nie łamało i nie łamie prawa.

Mariusz Kamiński się nie stawi

Na wezwanie senackiej komisji nie zamierza się też stawić szef MSWiA i minister, koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Na stronie rządowej opublikowano jego „stanowisko” w formie listu do przewodniczącego komisji senatora KO Marcina Bosackiego, reklamowane hasłem: „Nie dla doktryny Neumanna. Minister Koordynator odpowiada senackiej komisji”.

Kamiński stwierdza w nim, że państwo musi stosować środki operacyjne do „ścigania sprawców przestępstw”, a „w związku z rozwojem technologicznym służby muszą z kolei stale dbać o rozwój własnych możliwości w tym zakresie”. Jak przypomina, media donosiły, że w 2012 r., za rządu PO-PSL, jedna ze służb zakupiła specjalny „program komputerowy” (chodzi przede wszystkim o serwery o dużej mocy, pozwalające szybko analizować i łączyć dane zdobywane operacyjnie, i normalne dane o ludziach gromadzone w różnych bazach telekomunikacyjnych, jak ZUS, PESEL, kontrole na drogach czy ubezpieczenia i dane medyczne – ES). „Media prezentowały właściwości i możliwości tego właśnie programu w taki sam sposób, w jaki dziś opisuje się program Pegasus” – czytamy.

Czytaj też: Cicha władza Kamińskiego

Dalej minister Kamiński stwierdza, że zarzuty o nielegalne działania władzy będące dowodem na brak demokracji w Polsce są nieprawdziwe. Zapewnia, że wszelkie działania operacyjne dzieją się za zgodą sądu i po wcześniejszej zgodzie prokuratora. „To dzięki zmianom przeprowadzonym przez rząd Prawa i Sprawiedliwości kontrola sądowa została w 2016 roku wzmocniona, zaś uprawnienia służb stały się bardziej przejrzyste. To nasz rząd przyjął choćby przepisy wskazujące, do jakich konkretnie działań uprawnione są służby, stosując metody kontroli operacyjnej” – pisze minister, mając zapewne na myśli przepisy przyjęte w tzw. ustawie inwigilacyjnej i antyterrorystycznej, które w istocie poszerzają swobodę działania służb. Dodają jedynie sądom możliwość – nie obowiązek – wyrywkowego sprawdzania ex post sięgania po tzw. billingi (dane o lokalizacji i połączeniach telefonicznych).

Co z prokurator Ewą Wrzosek?

Kamiński stwierdza, że informacje o zakupie programu podobnego do Pegasusa, a produkowanego przez włoską firmę Hacking Team, pojawiły się w mediach już w 2014 r. Informował o takim programie także Citizen Lab. „Nikt nie próbował wykorzystywać doniesień o domniemanych metodach i formach pracy operacyjnej dla celów politycznych, zaś politycy rządzącej wtedy koalicji PO-PSL nie dementowali tych doniesień. To wszystko pokazuje, że obecne podejście polityków związanych z Platformą Obywatelską jest przejawem hipokryzji i działaniem sprzecznym z interesem państwa” – stwierdza minister Kamiński.

I ostrzega, że „publiczne dywagacje dotyczące stosowanych lub nie metod pracy operacyjnej są szkodliwe dla Polski i mogą prowadzić do paraliżowania działania państwa w zakresie zwalczania przestępczości, m.in. korupcyjnej, szpiegostwa czy terroryzmu”. Dalej powołuje się na zagrożenie Ukrainy ze strony Rosji i „hybrydową operację” Łukaszenki przeciwko Polsce. Jego zdaniem praca senackiej komisji nadzwyczajnej to polityczny atak na rząd. „Tymczasem nie ma żadnych dowodów na nielegalne działania wobec kogokolwiek. Takich dowodów być nie może, bowiem każdy – powtarzam każdy – przypadek stosowania kontroli operacyjnej przez polskie służby uzyskuje wymagane prawem zgody, w tym zgodę sądu” – pisze Kamiński, zapewniając, że sądowa kontrola nie jest fikcyjna.

Dalej stwierdza, że wobec inwigilowanych senatora Brejzy i adw. Giertycha prowadzono śledztwa. Nie wspomina o inwigilowanej prokurator Ewie Wrzosek ze Stowarzyszenia Lex Super Omnia.

Czytaj też: Wszystkie twarze Mariusza Kamińskiego

„Odrzucam doktrynę Neumanna”

Minister Kamiński powołuje się na to, że kontrolą służb specjalnych zajmuje się sejmowa komisja ds. służb specjalnych, „w której zasiadają również posłowie opozycji” (w mniejszości, przewodniczącym jest poseł PiS). I to ona ustaliła, że senacka komisja nadzwyczajna działa w złej wierze, chcąc „jedynie prowadzić antyrządową kampanię, której skutkiem ubocznym może być – czego zakładam są państwo świadomi – sparaliżowanie skutecznych działań służb odpowiedzialnych za ściganie przestępczości”. Dowodem na to jest wezwanie na świadków senatora Krzysztofa Brejzy, byłego szefa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego i obecnego – Mariana Banasia, którzy mają postępowania karne. „Jak widać, co najmniej trzech świadków, »zeznając« przed komisją, realizuje swoje osobiste interesy, co w sposób jednoznaczny rzutuje na wiarygodność całej komisji”.

„Sprawa prowadzona przez prokuraturę i CBA przeciwko Sławomirowi Nowakowi, kiedyś prominentnemu politykowi Platformy Obywatelskiej, pokazuje, że państwo albo jest w stanie skutecznie ścigać skomplikowane struktury przestępcze, albo musi patrzeć bezradnie na toczące je niczym rak patologie. Jako osoba odpowiedzialna za nadzór i koordynowanie służb uprawnionych do ścigania przestępczości nie mogę pozwolić na bezradność państwa w tym zakresie. Tym bardziej odrzucać muszę tak zwaną doktrynę Neumanna, która zakłada w istocie zgodę na bezkarność niektórych osób z racji ich powiązań towarzyskich i politycznych” – kończy minister Kamiński, informując, że „nie przewiduje udziału w pracach komisji senackiej na żadnym ich etapie”.

W czwartek komisja przesłucha prokurator Ewę Wrzosek.

Czytaj też: Ewa Wrzosek. Prokurator na zesłaniu

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną