Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Wyrok TSUE w sprawie sędziów powołanych w PRL

Siedziba Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Siedziba Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Transparency International EU Office / Flickr CC by 2.0
Fakt powołania sędziego w okresie PRL nie wystarczy do podważenia jego bezstronności – orzekł TSUE na pytanie neosędziego Sądu Najwyższego Kamila Zaradkiewicza. Ale i tak ma on powód do zadowolenia.

Kamil Zaradkiewicz pytanie do TSUE zadał, jak można przypuszczać, w ramach retorsji za kwestionowanie bezstronności i prawomocności powołania neosędziów z udziałem stworzonej przez PiS neo-KRS. Zadał je na tle sprawy o umowę kredytową z bankiem, którą ma osądzić.

Czytaj też: Teatr absurdu w Trybunale Julii Przyłębskiej

Po wyroku TSUE Zaradkiewicz może się cieszyć

W sądzie apelacyjnym tę sprawę badał sąd w składzie z jednym sędzią powołanym w czasach PRL i dwójką mianowaną z udziałem poprzedniej, „starej” Krajowej Rady Sądownictwa, której procedurę powoływania za niekonstytucyjną uznał w 2017 r. Trybunał Julii Przyłębskiej. Neosędzia Zaradkiewicz pytał Trybunał Sprawiedliwości UE, czy sędzia powołany w czasach niedemokratycznego reżimu daje gwarancje bezstronności i niezależności i czy takie gwarancje dają sędziowie powołani z naruszeniem konstytucji.

W sprawie powołania sędziego za czasów PRL TSUE stwierdził, że skoro orzekał on w III RP, a także po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej i przyjęciu jej wartości, i nie było wątpliwości co do jego bezstronności, to sam fakt powołania przed przełomem nie wystarczy, by podważyć jego bezstronność.

Ponadto TSUE zauważył, że Trybunał Przyłębskiej nie wypowiedział się w sprawie wpływu trybu powoływania sędziów do KRS na jej bezstronność. I że sam niekonstytucyjny charakter nie wystarczy do podważenia tej niezależności i bezstronności, a co za tym idzie – jej sędziów także. Z kolei sąd pytający (tu Kamil Zaradkiewicz) nie przedstawił konkretnych informacji, które mogłyby wzbudzić w tym zakresie wątpliwości.

Kamil Zaradkiewicz może się cieszyć z tego wyroku. Bo wprawdzie TSUE nie podważył statusu sędziów mianowanych w PRL czy z udziałem „starej” KRS (swoją drogą, oznaczałoby to konieczność weryfikacji wszystkich sędziów powołanych do września 2017 r.), ale też nie podważył powołania samego Zaradkiewicza.

RPO, który przystąpił do tego postępowania przed TSUE, zakwestionował prawo neosędziego do zadania pytania prejudycjalnego TSUE, argumentując, że został powołany wadliwie: z udziałem neo-KRS, mimo że NSA wstrzymał nominację jego i 26 innych osób do Sądu Najwyższego (prezydent mianował ich, nie bacząc na to). TSUE uznał jednak, że wada powołania to za mało, by podważyć niezawisłość i bezstronność Zaradkiewicza. A sam TSUE „nie posiada wiedzy na temat tego sędziego, ani innych informacji, które pozwoliłyby obalić domniemanie, zgodnie z którym Sąd Najwyższy niezależnie od tego, w jakim konkretnie składzie sędziowskim orzeka, spełnia wymogi niezawisłości i bezstronności”, pozwalające uznać go za „sąd” uprawniony do zwracania się z pytaniami.

Zatem TSUE stwierdził – podobnie jak w styczniu 2020 r. trzy połączone Izby SN – że do oceny gwarancji niezawisłości oprócz trybu powołania trzeba zbadać sytuację konkretnego sędziego w odniesieniu do konkretnej sprawy.

Czytaj też: TSUE o neosędziach. „Możliwe rażące naruszenie prawa Unii”

Wyrok TSUE niewykonany od pięciu miesięcy

Najnowszy wyrok rozmija się z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w kilku polskich sprawach (Reczkowicz, Dolińska-Ficek i Ozimek czy Advance Pharma). ETPCz orzekł, że powołanie przez neo-KRS, która nie gwarantuje bezstronności, wystarczy, by sąd, w którego składzie jest tak powołany człowiek, nie mógł być potraktowany jako „sąd ustanowiony ustawą”.

Oczywiście jest drastyczna różnica pomiędzy „starą” KRS i rzekomymi wadami przypisanymi jej przez Trybunał Przyłębskiej (to była „podkładka” dla PiS do odwołania starej i powołania własnej Rady) a neo-KRS powołaną wyłącznie przez polityków, która tak bardzo wykazała się stronniczością i podporządkowaniem, że usunięto ją z Europejskiej Sieci Krajowych Rad Sądownictwa. I TSUE tę polityczną zależność neo-KRS w kilku wyrokach widzi. Ostatnio w sprawie sędziego Waldemara Żurka, który to wyrok zapadł w październiku. TSUE, odpowiadając na pytanie prejudycjalne sędziów Izby Cywilnej SN, wymienił kilka okoliczności sprawy, które wystąpiły łącznie i mogą być podstawą zakwestionowania bezstronności sędziego. Chodziło o to, że powołano neosędziego mimo wstrzymania procedury przez NSA, mimo oczekiwania na wyrok TSUE i mimo wątpliwości co do niezależności neo-KRS. A także o to, że neosędzia Izby Dyscyplinarnej SN Aleksander Stępkowski osądził sprawę Żurka, nie czekając na rozpoznanie jego wniosku o wyłączenie sędziów.

Ten wyrok TSUE od pięciu miesięcy nie może być jednak wykonany, bo nowa prezeska Izby Cywilnej Małgorzata Misztal-Konecka zmieniła skład sądzący tak, by większość mieli w nim neosędziowie, a akta sprawy są – na skutek działań pierwszej prezes SN Małgorzaty Manowskiej – dla przewodniczącego składu niedostępne.

Czytaj też: Strasburg o neo-KRS. Uzasadnienie dobitne jak nigdy dotąd

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną