Wojna w Ukrainie pokazała, że stary „przedpopulistyczny świat” wciąż istnieje i ma siłę.
Nie wiem, jakiego słowa użyć. Cyniczne? Obrzydliwe? Mówię o powrocie Jarosława Kaczyńskiego do sprawy katastrofy smoleńskiej. Akurat teraz, kiedy Ukraina szykuje się do walnej bitwy o Donbas, która może zadecydować o losach wojny i o przyszłości kraju, wicepremier ds. bezpieczeństwa odgrzewa stary, zdawało się już wypalony, wewnątrzpolski konflikt. Jasne, że skorzystał z agresji Rosji na Ukrainę, ułatwiającej przypisanie Putinowi każdej zbrodni, a więc i „zamachu” sprzed 12 lat. Jasne, że znowu chodzi o Donalda Tuska, po raz kolejny, i coraz bardziej ostentacyjnie, oskarżanego o faktyczny współudział w „zbrodni i zacieraniu śladów”.
Polityka
17.2022
(3360) z dnia 19.04.2022;
Przypisy;
s. 6