JULIUSZ ĆWIELUCH: – Sprzedaż małpek spadła o 30 proc. Chyba może pan z radości otwierać szampana?
KRZYSZTOF BRZÓZKA: – Proszę nie utwierdzać Polaków w negatywnych wzorcach zachowań. Z radości można robić wiele rzeczy. Sięganie po alkohol jest u mnie na ostatnim miejscu w katalogu czynności wykonywanych z radości.
I po co tak zaraz serio, przecież Polacy piją mniej.
Czy piją mniej, dowiem się, kiedy we wrześniu GUS opublikuje dane za 2021 r. Z tych obecnie dostępnych wiemy, że w 2020 r. spożycie nieznacznie spadło: z 9,78 litra czystego alkoholu na głowę statystycznego Polaka do 9,62. Różnica jest minimalna i zgodna z trendem. Przez ostatnie siedem lat statystyka spożycia faluje. Różnice są małe. Co mnie cieszy, to fakt, że udało się zatrzymać kroczący trend wzrostowy i nie przekroczyliśmy magicznych 10 litrów.
10 litrów rzeczywiście potrafi wprowadzić w świat magii, ale raczej czarnej. A dlaczego Polacy kupują mniej małpek?
I tu kończą się dobre wiadomości. Kupują mniej małpek, bo się nie rozdrabniają i kupują więcej półlitrówek.
To jak pan to wytłumaczy, skoro z raportu firmy NielsenIQ wynika, że wódki też kupujemy mniej. I to sporo. Pomiędzy kwietniem 2021 r. a marcem 2022 spadek aż o 3,7 proc.
Ano tak, że ci, którzy sporadycznie albo rzadko sięgali po wódkę, sięgają jeszcze rzadziej. A ci, którzy po wódkę sięgali często, np. w formie małpek, przesiedli się na większe pojemności. Co sygnalizują już od jakiegoś czasu terapeuci uzależnień. W badaniach spożycia alkoholu bardzo ważne są modele konsumpcji, czyli – mówiąc językiem powszechnie zrozumiałym – kto, kiedy i jak pije. Z danych kasowych wynikało, że wcześniej sprzedaż małpek miała dwa szczyty: przed i po pracy.