Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

PiS radzi Polakom w czasach inflacji i kryzysu. Kpi czy panikuje?

Prezes Jarosław Kaczyński w Białymstoku Prezes Jarosław Kaczyński w Białymstoku Kancelaria Prezesa RM
PiS znalazł się w fazie paniki retorycznej. Czeka nas jeszcze ze strony ukochanych przywódców niejedna arcyciekawa konferencja prasowa i niejeden zdumiewający tweet. Gdy jest źle i władza się boi – ludzi i własnej bezradności – natychmiast zaczyna kozakować.

Idzie kryzys i jak to w kryzysie, władza ma dla nas dobre rady: jedzcie margarynę zamiast masła, nie przesadzajcie z mięsem, bo niezdrowe, urlop spędźcie na działce lub na balkonie, a w ogóle to nie chlejcie tyle wódy i piwska. No, może jeszcze nie wszystkie zostały już wyartykułowane, lecz to tylko kwestia czasu. Kto pamięta PRL i jej „gospodarkę niedoboru”, ten wie już, czego się spodziewać. Gdy jest źle i władza się boi – ludzi i własnej bezradności – natychmiast zaczyna kozakować. Z milutkiej i empatycznej robi się arogancka i protekcjonalna. Zamiast uderzyć się w piersi, szuka wroga w „określonych kręgach” – krajowych i zagranicznych.

Ceny rosną, bo zdrajcy knują i sabotują, kije w szprych wsadzają, a tak w ogóle to kryzys i drożyzna stanowią najlepszy powód, aby skupić się wokół kierownictwa partii i państwa, bo tylko ono może przeprowadzić lud pracujący miast i wsi suchą nogą przez bagno na mlekiem i miodem płynący drugi brzeg dobrobytu. Kto by zaś władzy nie ufał, ten jest renegat i zdrajca. Sądzę, że PiS właśnie znalazł się w fazie paniki retorycznej i czeka nas jeszcze ze strony ukochanych przywódców niejedna arcyciekawa konferencja prasowa i niejeden zdumiewający tweet. W miarę narastania kryzysu przestrzeń publiczna rozbrzmiewać będzie coraz głupszymi i coraz bardziej niestosownymi wypowiedziami polityków obozu władzy. Bo jakże miałoby być inaczej? Mieliby przyznać się do błędów i wziąć za nie odpowiedzialność? To tak jakby oczekiwać od wilka, że przejdzie na weganizm.

Jacyna-Witt gra w golfa

A było tak pięknie. Gdy pewnego razu, w 2103 r., Stefan Niesiołowski powiedział w TVN, że w dzieciństwie jadł „szczaw z nasypu”, kpinom a okrzykom świętego oburzenia nie było końca. PiS i prawicowe media wycisnęły z tego czegoś-niczego wszystko, co tylko się dało, i wiele więcej. Litości nie było. Ani przyzwoitości. Bo co znowu takiego wmówić opinii publicznej – kłamliwie i w złej wierze – jakoby arogancki polityk obozu rządzącego (bo były to dość zamierzchłe czasy) kazał ludziom nie narzekać i żywić się szczawiem z nasypu kolejowego? Bynajmniej niczego takiego Niesiołowski nie mówił ani nie sugerował (podawał za to w wątpliwość informację, że w Polsce 800 tys. dzieci jest niedożywionych), lecz wilcze prawo polityki stanowi, że jeśli można wmawiać ci wredne intencje, to trzeba to robić. Przecież polityka to walka na (polityczną) śmierć i życie!

Sam PiS jak dotąd bardzo się pilnuje, aby w żadnym wypadku nie okazywać poczucia wyższości, a tym bardziej pogardy swojemu elektoratowi. Dlatego niedawno wyleciał minister Michał Cieślak (za próbę wykorzystania wpływów do wyrzucenia z pracy naczelniczki poczty w Pacanowie), a w ostatnich dniach prezes Kaczyński zawiesił w prawach członka partii słynną z niewyparzonej paszczy szczecińską radną Małgorzatę Jacynę-Witt. I to tylko za to, że chwaliła się elitarną grą w golfa, którą przeciwstawiła platformerskiemu „harataniu w gałę”.

Wylecenie z PiS zawsze jest jakimś moralnym postępem i mogę go pani Jacynie-Witt tylko pogratulować, jednakże populistyczna nadwrażliwość na każdy przejaw elitaryzmu, jaka doszła do głosu w tym przypadku, może tylko śmieszyć. Zabawne jest to, że nie sposób ustalić, czy więcej w niej obłudy, czy strachu przed brakiem wszelkiego poczucia humoru i dystansu do siebie w szerokich kręgach elektoratu PiS, o którego umysłowości partia rządząca i jej doradcy od „piaru” nigdy nie mieli wysokiego mniemania.

Nie chciałbym być w skórze premiera

A tymczasem objawy paniki retorycznej nasilają się. Odpowiedzią Lasów Państwowych na szybujące pod niebiosa ceny węgla jest zachęta do zbierania chrustu na opał. Chrustu! Oczami wyobraźni widzę już biedną babuleńkę niosącą na plecach do swej chatynki wiązkę nędznego chrustu... Nie, nie. Nie kpijmy sobie tak nonszalancko. Sprawa jest poważna. Dyrekcja leśnego imperium łaskawie przygotuje stosowne wytyczne godne mateczki Rosji – obywatel włościański za zgodą obywatela leśniczego będzie sobie mógł nazbierać chrustu, co rozwiąże problem militaryzmu i imperializmu na odcinku międzynarodowego handlu węglem. Cóż, może to nawet ma sens z tym chrustem, lecz brzmi jakże żałośnie, jeśli ma to być cała odpowiedź rządu na dramatycznie rosnące ceny ogrzewania.

Trzeba jednakże przyznać, że nie jest to cała odpowiedź, lecz prawie cała. Premier Morawiecki gorąco namawia właścicieli domów, aby jeszcze teraz, latem, skorzystali z rządowych programów umożliwiających otrzymanie dopłat na ocieplenie budynku. Brzmiałoby całkiem nieźle, gdyby nie to, że zostało już bardzo niewiele czasu na taką inwestycję, a wiarygodność premiera jest, delikatnie mówiąc, umiarkowana. Programy są i pewnie można dostać jakieś pieniądze, lecz z pewnością nie jest to na tyle łatwe, żeby rozwiązać problem biednej rodziny żyjącej w biednym domku z pustaków i lękającej się cen węgla na opał. Takie rodziny po prostu nie mogą wyłożyć żadnych kwot na termomodernizację. Dotacje, jak to zwykle bywa, trafią do nieco zamożniejszych i lepiej zorganizowanych niż ci najbardziej potrzebujący. Gadaj zdrów, premierze. Będzie na wsi bieda z ogrzewaniem i tylko lekka zima może tu pomóc. A jeśli zima będzie ciężka, to nie chciałbym być w skórze premiera.

Czarnek prosi się na nocleg

Na inflację też władza ma sposób. A zwłaszcza prezydent Andrzej Duda, który zaproponował nam, abyśmy zacisnęli zęby i pozostali optymistami. To bardzo ciekawa propozycja. Nazwałbym ją oksymoronem performatywnym, co w tłumaczeniu na nasze oznacza wyrażenie zalecające sprzeczne działania. Optymista szczęki raczej rozluźnia, a już na pewno ich nie zaciska. Optymistyczny szczękościsk to figura godna poetyki Pałacu Prezydenckiego. Mimo wszystko trzeba przyznać rację prezydentowi, iż cierpliwość i nadzieja, że inflacja kiedyś się skończy, to zawsze lepsze niż panika i złość. Żeby jednak powiedzieć coś takiego ludziom, trzeba być wiarygodnym. A o tej władzy powiedzieć, że jest wiarygodna, to... zobacz wyżej.

Minister Przemysław Czarnek bardzo się zeźlił na „Super Express”, że podsumował jego recepty na drożyznę słowami „jedzcie mniej i taniej”. Wyjaśnił, że w odpowiedzi na pytanie, jak sobie radzi z drożyzną, zalecał, aby nie rezygnować z restauracji, tylko jeść w nich mniej i taniej. Jak na „Super Express” nie jest to przeinaczenie aż tak straszliwe. Ot, takie w normie, rzekłbym.

Znacznie ciekawsze były enuncjacje ministra, który zapowiedział, że zamiast na wakacjach spać w hotelach, będzie jeździł po znajomych. Biedny pan minister! Jako niezbyt zamożny obywatel i wyborca bardzo doceniam niskość jego dochodów, które każą mu prosić się o wakacyjne noclegi po znajomych. Nawet na Airbnb go nie stać! Normalnie się wzruszyłem. Wolałbym jednak nie być kolegą pana Przemka odbierającym telefon z prośbą o nocleg. Czy pragnie mnie, czy może mojego darmowego łóżka? Łóżka beze mnie? Mnie bez łóżka? Łóżka ze mną? Nie, nie. Nie szydźmy z władzy!

Czytaj też: Chrust plus i wracamy do PRL-u. Czym będziemy grzać?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną