Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Szynkowski vel Sęk, nowy minister ds. UE. Przyjaciel Przyłębskich z żółtej listy Dworczyka

Szymon Szynkowski vel Sęk Szymon Szynkowski vel Sęk Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Szymon Szynkowski vel Sęk miesiąc przed swoimi 40. urodzinami został nowym ministrem do spraw Unii Europejskiej. Podobno pomogło mu to, że był na tzw. żółtej liście Michała Dworczyka.

Szymon Szynkowski vel Sęk, poznański poseł i wiceszef MSZ, zastąpi Konrada Szymańskiego. Obaj w swoją polityczną drogę wyruszali u boku poznańskiego europosła Marcina Libickiego. Kilka lat temu Libicki odszedł z partii – Jarosław Kaczyński skreślił go z listy do Parlamentu Europejskiego ze względu na zarzuty o współpracę z SB (został oczyszczony z zarzutów). Szymański z Szynkowskim nie poszli wtedy za swoim patronem, woleli zostać przy prezesie PiS.

Wyjątkowo trzeba zgodzić się z Tomaszem Sakiewiczem, naczelnym „Gazety Polskiej”, że ta nominacja jest „oczywista politycznie”. „Minister ds. europejskich ponosił odpowiedzialność za sposób negocjacji z Komisją Europejską, który był krytykowany nie tylko przez Zbigniewa Ziobrę, ale także przez bardzo wielu działaczy PiS, że KE włazi nam na głowę, a my w zasadzie nie reagujemy i wysyłamy takie sygnały, że mogą wszystko” – mówił Sakiewicz w czwartek w Polskim Radiu. Konradowi Szymańskiemu nie było po drodze z tym, co Kaczyński myśli i mówi na temat Unii. Odrzucał argumenty prezesa PiS i Solidarnej Polski, że „Bruksela narzuca nam swój dyktat”. Szymański w rozmowie z Polsat News przekonywał: „Przez bardzo długi czas zabiegałem o to, by doprowadzić do deeskalacji różnych sporów, w wielu sprawach to się udawało przez te siedem lat”. Ale już nie wierzy w powodzenie swojej misji. Prezes PiS ewidentnie, jak słychać w PiS, „chce iść z Unią na ostro”, a Szymański do tej strategii kompletnie nie pasuje. Pasuje za to Szymon Szynkowski vel Sęk.

Czytaj też: Dworczyk poleciał, Morawiecki został. Ale saga trwa

Na żółto w mailach Michała Dworczyka

Minister do dyplomacji przeszedł z aparatu PiS. Jest magistrem stosunków międzynarodowych po uniwersytecie w Poznaniu. Doświadczenia w służbie zagranicznej nie ma, natura partyjnego funkcjonariusza bierze u niego górę. – Przez kilka lat był dyrektorem biura europoselskiego Konrada Szymańskiego, ale chyba niewiele się od niego nauczył. Potem poszedł na dyrektora do biura Ryszarda Czarneckiego i wyciągnął z tego więcej lekcji. W stylu uprawiania polityki bliżej mu do Czarneckiego – mówi nam jeden z polityków PiS.

Nie jest człowiekiem Mateusza Morawieckiego. Dwa lata temu Michał Dworczyk mailował z premierem i ze swoimi najbliższymi współpracownikami na temat wiceministrów. Z wyciekającej skrzynki dowiedzieliśmy się, że stworzyli specjalną listę osiemdziesięciu osób – sześć nazwisk Dworczyk zaznaczył na żółto. „Jeżeli mielibyśmy kierować się starą sprawdzoną zasadą wygrawerowaną na sztyletach Waffen SS – Meine Ehre heißt Treue (moim honorem jest wierność ;) – to poddałbym pogłębionej analizie i namysłowi te numery...”.

Wśród tych, co do których „nie ma pewności”, był właśnie Szynkowski vel Sęk. – Może dzięki temu mailowi Szymon awansował. Prezes ma pewność, że jest mu wierny i w negocjacjach z UE będzie wykonywał jego wytyczne – opowiada polityk obozu władzy.

Szynkowski był soft, jest hard

Zanim w 2015 r. został posłem, przez kilka lat był radnym Poznania. Radną jest też jego siostra Sara Szynkowska vel Sęk. Samorządowcy z Wielkopolski wspominają go jako merytorycznego, skupionego na konkretach. Dystansował się od warszawskich sporów, nie eskalował smoleńskich szaleństw, miał opinię polityka PiS w wersji umiarkowanej. Tym też pewnie przekonał do siebie część poznaniaków, którzy na partię Kaczyńskiego niezbyt chętnie głosują. A potem, już z pozycji posła, stał się jednym z największych krytyków prezydenta Jacka Jaśkowiaka (PO). Ten nie pozostawał posłowi dłużny i sugerował, że w Warszawie „wyprano mu mózg”. – Szymon szybko się zorientował, że w wersji soft nie zrobi w Warszawie wielkiej kariery, a on chce być ważny, mieć wpływ, chce politycznie wiele znaczyć – uważa polityk związany z Wielkopolską. Jarosław Kaczyński szybko docenił posła debiutanta.

W czerwcu 2018 r. Szynkowski vel Sęk został wiceministrem spraw zagranicznych, a dwa lata później prezes zrobił z niego szefa partii w Poznaniu. Wyników w mieście nie poprawił, poparcie dla PiS ani drgnęło. Niedawno w ramach wymiany szefów struktur okręgowych zastąpił go Tadeusz Zysk, który nie ma o koledze z partii najlepszego zdania. „Minister Szynkowski vel Sęk wypowiadał się często za ostro, może to w innych regionach działa, ale nie u nas” – tłumaczył Zysk.

Żona śpiewała u Przyłębskich

W partyjnej karierze podobno pomogła mu bliska znajomość z małżeństwem Przyłębskich. Znał się z nimi jeszcze z czasów, kiedy byli związani z Poznaniem. Szynkowski vel Sęk bywał gościem w ich domu w Berlinie, kiedy Andrzej Przyłębski był tu ambasadorem. – Jego żona Joanna jest śpiewaczką operową i swoim śpiewem uświetniała przyjęcia organizowane przez Przyłębskich – relacjonuje osoba związana z obozem władzy. Dodaje, że Szynkowski vel Sęk mógł objąć po Przyłębskich ambasadę w Berlinie, ale nie skorzystał z okazji. Jeden z naszych rozmówców zwraca uwagę, że działalność ambasadorska Przyłębskiego była uszyta pod prezesa Kaczyńskiego: – Zaczął od pokazu filmu „Smoleńsk” Krauzego, ciągle mówił, że mamy się stawiać Niemcom, straszył niemieckie media pozwami. Nie tak się uprawia dyplomację. Szynkowski uczył się od Przyłębskich i wie, że taka postawa procentuje w relacjach z prezesem Kaczyńskim.

Świetnie mówi po niemiecku i jako wiceszef MSZ był odpowiedzialny przede wszystkim za relacje z naszym zachodnim sąsiadem. O relacjach z UE też mówi językiem Kaczyńskiego: „Polska nie da ustawić się w kącie, ani kroku wstecz”. Prezes PiS może być pewny, że Szynkowski vel Sęk będzie reprezentował jego linię w Brukseli. Ta nominacja zdecydowanie osłabiła wpływ Morawieckiego na polskie stosunki z UE. Premier starał się wyciszyć część sporów, żeby wreszcie odkręcić kurek z unijnymi funduszami. Bruksela może być dziś pewna – i tyle dobrego – że nowy minister ds. europejskich reprezentuje to, co myśli Jarosław Kaczyński. Nie powie jednego w Brukseli, a drugiego przy Nowogrodzkiej, żeby się prezes nie zdenerwował.

Czytaj też: Niemiecka minister w Warszawie. Żądanie sum bajońskich

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną