Publicznych wystąpień prezesa Kaczyńskiego, faktycznego szefa państwa, nie można ignorować, nawet jeśli dla obserwatorów spoza kręgu PiS ta cotygodniowa liturgia słowa bywa komiczna. Niektóre sceny naprawdę trudno jest „odzobaczyć i odsłyszeć”. Osobiście jestem pod wrażeniem finału spotkania w Myszkowie, gdy pani prowadząca wzniosła okrzyk: „Bogu niech będą dzięki, że mamy takiego przywódcę!”, na co prezes wykonał dziękczynny gest, bardzo przypominający błogosławieństwo. Same przemówienia Jarosława Kaczyńskiego mają nieuchronną powtarzalność, są zwykle ciągiem luźnych raczej skojarzeń, zasłyszeń, dziwnych anegdot (więcej w komentarzu Marka Migalskiego).
Ostatnio np. prezes wspomniał o jakimś swoim tajemniczym spotkaniu z amerykańskimi filozofami w 2005 r., którzy mu powiedzieli, że Europejczycy są głupi („ale my nie!” – żartował). Mówił o zmowie deweloperów (to przez nich nie udał się program Mieszkanie Plus), którzy już w 1991 r. nie dopuścili do pokazania w TVP części wystąpienia ówczesnego ministra budownictwa Adama Glapińskiego. Była przypowieść o cudzoziemcach skazanych na więzienie za wygłoszenie opinii, że dwóch mężczyzn nie może sobie spłodzić dziecka. Z tej nieskrępowanej logorei zawsze dają się jednak wyłowić twardsze kawałki. W miniony weekend to była nieoczekiwana zapowiedź (?) wykupienia przez państwo 9 tys. sklepów sieci Żabka oraz plan utworzenia tysięcy nowych okręgów wyborczych przy kościołach.
Z Żabką nikt nie wie, o co chodzi. Właściciel sieci, czyli fundusz kapitałowy CVC, może by ją i sprzedał – jak oceniają specjaliści za 18–20 mld zł, czyli wielokrotnie więcej, niż zapłacił.