Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

My, bezkarni. PiS pędzi przez Sejm z abolicją za wybory kopertowe

Premier Mateusz Morawiecki Premier Mateusz Morawiecki Krystian Maj / Kancelaria Prezesa RM
Jak prezes Kaczyński zapowiedział, tak jest. Sejm zajmuje się nowym projektem o bezkarności władzy w związku z wyborami kopertowymi.

Tym razem ma to być klasyczna abolicja, czyli wybaczenie i puszczenie w niepamięć działań w związku z wyborami kopertowymi. Poprzednio mieliśmy jakąś dziwaczną hybrydę prawną: chciano uchwalić, że złamania prawa nie było, a sądy źle orzekają w sprawie przekazania danych obywateli, uznając, że było to złamanie ochrony danych osobowych. Innymi słowy: PiS chciał jak zwykle polemizować z sądami.

Czytaj też: Wybory kopertowe nielegalne. NIK składa wnioski do prokuratury

PiS: To wina sądów

Można ogłosić amnestię (wypuszczenie na wolność) lub właśnie abolicję (puszczenie w niepamięć). PiS ma tu jednak problem. To bowiem oznaczałoby, że przekazanie danych wyborców Poczcie Polskiej w 2020 r. w ramach wymyślonych przez władzę wyborów kopertowych było jednak bezprawne, skoro tę abolicję stosujemy. Co jest równoznaczne z przyznaniem, że m.in. premier Mateusz Morawiecki jest winien – np. podżegania do złamania ustawy o ochronie danych.

Jak PiS usiłuje ten problem rozwiązać? Za pomocą uzasadnienia do projektu, znowu zwalając winę na złe sądy i ich wyroki.

Uzasadnienie jest prawnie istotne o tyle, o ile pokazuje, co ustawodawca miał na celu, uchwalając nowy akt prawny. A więc służy do jego interpretacji. Grupa posłów PiS, która wniosła ustawę z bezkarnością, pisze: „Potrzeba i cel przyjęcia projektowanych rozwiązań wynika z kształtowania się linii orzeczniczych, które opierają się na redukcyjnej i formalistycznej wykładni dokonywanej przez wojewódzkie sądy administracyjne oraz niektóre sądy powszechne. (…) Tak więc procesy w tej sprawie były niedopuszczalne. (…) W związku z takim postępowaniem niektórych sądów konieczne jest jednoznaczne przesądzenie, że działanie wójtów, burmistrzów i prezydentów było ze wszech miar legalne, właściwe i prawidłowe. Stąd niniejszy projekt ustawy”.

Czyli – powtórzmy – ma to być ustawa z abolicją ogłaszająca, że sądy są w błędzie. Żeby nie powiedzieć: specjalnie brużdżą PiS-owi. A samorządowcy z premierem na czele padli ofiarą złej woli sędziów.

Czytaj też: Co złego to nie ja. Linia obrony premiera Morawieckiego

A co z Morawieckim

To, że PiS chce bronić swoich w terenie, już nie dziwi – w końcu to był wyborczy szwindel partii rządzącej, który oni wiernie poparli. Zresztą rzeczywiście można uznać, że działali w zaufaniu do państwa i stanowionego przez nie prawa. I gdyby tak uzasadnić abolicję – byłaby do moralnego przełknięcia. Ale te prawne salta (abolicja tak, przestępstwo nie) są żenujące. Oczywiście nie dla „twardego elektoratu” PiS, bo jego nie żenuje nic, co dotyczy Partii i Prezesa. Nawet „dawanie w szyję” przez kobiety.

Tymczasem nie wydaje się, by ta nowa ustawa załatwiła sprawę premiera Morawieckiego. Abolicja wyraźnie bowiem dotyczy wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, mówi o „przekazaniu danych osobowych” wyborców Poczcie Polskiej. Morawiecki żadnych danych nie przekazywał, a nawet nie polecał niczego samorządowcom. Wydał tylko polecenie – w formie zarządzenia – Poczcie Polskiej i Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych, by rozpoczęły przygotowania do wyborów. Tak więc – jeszcze raz podkreślmy – abolicja go nie dotyczy. A uzasadnienie do niej, które całą winę zrzuca na sądy, nie może w razie rozliczeń służyć premierowi jako „list żelazny”.

No i co tu począć, by nie odpowiadać za swoje rządy?

A może taki patent, który załatwiłby przeszłe i przyszłe winy: tuż przed wyborami przyjąć jeszcze jedną ustawę abolicyjną. Stanowiłaby, że ekipa, która przez ostatnie osiem lat sprawowała władzę w RP, nie odpowiada za żadne popełnione w związku ze sprawowaniem tej władzy naruszenia prawa. Można to pięknie uzasadnić: wrogie siły w postaci Donalda Tuska, Niemców, Brukseli, osób LGBT+, ekologów, lewactwa i prawniczych kast przypuściły tak zmasowany szturm, że obrona polskiej suwerenności i tożsamości narodowej zmuszała rządzących do poświęcania dobra mniejszego – prawa, dla ochrony większego – suwerenności i tożsamości.

Aż strach podpowiadać.

Czytaj też: PiS znalazł 70 mln zł dla poczty za wybory widmo

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną