Energię poświęcał na tuszowanie swojego pochodzenia z pracującej klasy społecznej. Dumny z córki, że udało jej się „wybić”, za żadne skarby nie chciał zdradzić, że nie zna zasad rządzących w sferach, do których awansowała. Ale kiedy umierał, wydawał się zagubiony. Zależny od innych, schorowany, nie przypominał zapracowanego mężczyzny, który woził dzieci do szkoły i tłumaczył życie. „Miejsce” to jedno z opowiadań ze zbioru Ernaux, tegorocznej noblistki, w którym pisze o ojcu. Czy „miejscem” jest niewielkie mieszkanie mieszczące się nad sklepem, gdzie mieszkali rodzice, czy kąt w sercu dla tych, których już nie ma, pozostaje kwestią interpretacji.
Ale są i tacy, którzy nie mogą pogodzić się z tym, że ich złote czasy minęły. Leżą w piżamie bez sztucznej szczęki, rozgoryczeni. Bo przecież całe życie rozkazywali, rządzili rodziną, pracownikami i przyjaciółmi. A tu czas, w którym głowa rodu siada przy stole i peroruje, odchodzi do lamusa. Niektórzy wciąż dobrze czują się w roli nieomylnego mędrca i nie przepuszczą okazji, żeby pogrozić palcem czy zganić, jednak model nowego ojcostwa, otwartego, aktywnego, jest coraz bardziej obecny. Widać go na placach zabaw, w przedszkolnych szatniach, na rodzinnych spędach i przestrzeni publicznej. Pogadanie o życiu z dzieckiem, małym czy dorosłym, uważne wysłuchanie, wspólne zastanawianie się, przyznanie, co się czuje – od tego nikomu korona z głowy nie spadnie.
Choćby taki obrazek: przychodzi córka do ojca i pyta: „Jak żyć?”. A on na to: „Nie wiem”. I to jest chyba najlepsza z odpowiedzi. Bo teraz wszyscy wiedzą wszystko. Jak żyć, co myśleć, w jaki sposób się wypowiadać. Osądzanie odbywa się już nie tylko w życiu, ale i w rzeczywistości wirtualnej. Ponad sto lat temu Jagnę z „Chłopów” społeczność wywiozła na taczkach poza wieś.