Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Co dalej z KPO i sędziami? PiS i opozycja grają w trójwymiarowe szachy

Mateusz Morawiecki w Brukseli, czerwiec 2022 r. Mateusz Morawiecki w Brukseli, czerwiec 2022 r. Aleksiej Witwicki / Forum
Sprawa jest daleka od załatwienia, ale istnieje wąska ścieżka, którą można doprowadzić do odblokowania pieniędzy KPO. Łatwo jednak będzie z niej spaść.

W Sejmie pojawił się projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym (zdjęty z dzisiejszego porządku obrad ze względu na wewnętrzne problemy w obozie PiS), który ma doprowadzić do odblokowania unijnych pieniędzy dla Polski w ramach postcovidowego Krajowego Planu Odbudowy. Żeby tak się stało, rząd i Sejm muszą wypełnić tzw. kamienie milowe, spośród których najważniejszy dotyczy praworządności. W dużym uproszczeniu chodzi tu przede wszystkim o to, żeby w sprawach dyscyplinarnych sędziów orzekał niezależny od polityków sąd i żeby sędziowie nie byli karani za to, iż chcą sprawdzić, czy ich koledzy ze składów orzekających zostali prawidłowo powołani.

Jerzy Baczyński: Między kompromisem a kompromitacją

Pieniądze i praworządność

W ostatnich tygodniach nowy minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk negocjował w Brukseli z unijnymi komisarzami i w środę do Sejmu wpłynął projekt ustawy, która ma odblokować pieniądze. I tu zaczynają się schody, bo sprawa zamiast się uprościć, mocno się skomplikowała, a problemy zrobiły się piętrowe.

Z punktu widzenia obywateli, w każdym razie teoretycznie, sprawy idą w dobrym kierunku. Każdy krok, nawet niewielki, w stronę poprawy stanu praworządności i uniezależnienia sędziów od polityków jest korzystny. Polska bardzo potrzebuje pieniędzy z KPO, samorządy i przedsiębiorcy długo już czekają na te środki, pośrednio pomogą nam one w walce z szalejącą inflacją i wzmocnią finanse państwa, bo według nieoficjalnych wciąż informacji ich sytuacja jest bardzo zła. Ograniczenie pola konfliktu z unijnymi instytucjami także jest korzystne: Polska nie potrzebuje sporów na Zachodzie, gdy na wschodzie trwa wojna (choć prezes PiS wydaje się mieć przeciwne zdanie).

Czytaj też: Milion euro kary dzień w dzień. PiS chciałby to zatrzymać

(Warunkowa) kapitulacja PiS

Następna rzecz to pierwsza (i nie ostatnia) warstwa polityczna. Warunki kompromisu stanowią de facto kapitulację polskiego obozu władzy, który miesiącami powtarzał, że nie pozwoli na ingerencję Unii w nasze regulacje dotyczące statusu sędziów i generalnie nie ma mowy o „pisaniu polskiego prawa w Brukseli”. Teraz okazuje się, że kompromis jest możliwy, sugestie Brukseli można było przyjąć i nie wiadomo, czemu nie stało się to prawie dwa lata temu, kiedy spór się zaczynał.

Dostalibyśmy zaliczkę już w grudniu 2021 r., czyli rok temu (a to były pieniądze, których nie trzeba było jakoś skrupulatnie rozliczać). A kolejne transze mogłyby do nas popłynąć w tym roku. KPO to 22,5 mld euro dotacji oraz co najmniej 12,1 mld euro tanich pożyczek. Polska mogła dostać już w ubiegłym roku 4,7 mld euro zaliczki, 2,8 mld euro dotacji w trzecim kwartale tego roku, 3 mld euro w pierwszym kwartale 2023 r. i 2 mld euro – w trzecim.

Czytaj też: Władza boksuje się sama ze sobą. A pieniądze z KPO przepadają

Niekonstytucyjny projekt

Kolejne piętro jest prawne i komplikuje nam ten miły obrazek z niższego poziomu. Otóż rozwiązania zaproponowane w ustawie o SN (teoretycznie przez posłów, żeby przyspieszyć uchwalenie, praktycznie przez rząd i jego zaplecze) są zdaniem większości prawników niekonstytucyjne. Po pierwsze, przekazanie sądownictwa dyscyplinarnego sędziów Naczelnemu Sądowi Administracyjnemu nie jest przewidziane w art. 184 konstytucji, który definiuje zadania NSA. A organy państwa mogą coś robić tylko na podstawie i w granicach prawa.

Ponadto przepis rozszerzający zakres tzw. testu niezawisłości sędziego jest strasznie skomplikowany i trudno orzec, czy naprawdę daje możliwość zweryfikowania, czy dany sędzia został prawidłowo powołany (chodzi tu przede wszystkim o nominacje na podstawie rekomendacji tzw. neo-KRS opanowanej przez polityków). Co więcej, nie zlikwidowano kar za tzw. odmowę wymiaru sprawiedliwości, a ten przepis to worek, który umożliwia prześladowanie sędziów w szerokim zakresie.

Swoją drogą, nie wiemy, na ile konkretne zapisy obecnego projektu zostały wynegocjowane z Brukselą, a na ile Komisja Europejska postawiła warunki brzegowe, a na ich podstawie PiS wymyślił to, co wymyślił. W każdym razie premier Morawiecki szantażuje opozycję, że w ustawie nie można zmienić nawet przecinka, bo pieniądze z KPO przepadną. Opozycja zaś uważa, że ustawę można (a nawet trzeba) poprawiać.

Czytaj też: Igor Tuleya wrócił do sądu. Ale „walka trwa”

Kto to poprze i na jakich warunkach

I tu dochodzimy do kolejnego piętra politycznego: kto i na jakich warunkach może tę ustawę poprzeć. W jej obecnym kształcie poprze ją PiS, choć od przeciwników premiera w partii słychać coraz więcej nieprzyjaznych pomruków, części posłów ta warunkowa kapitulacja się nie podoba. Przeciwko zadeklarowała się już Solidarna Polska Zbigniew Ziobry, która buduje swoją pozycję na deformie sądownictwa oraz sporze z Brukselą i już otwarcie atakuje premiera. A bez ziobrystów PiS nie ma w tej sprawie większości i musi się ubiegać o poparcie opozycji lub jej części.

Morawiecki chciał wyłuskać PSL jako „konstruktywną opozycję”, ale partia Władysława Kosiniaka-Kamysza nie dała się na to nabrać i wygląda na to, że strona opozycyjna będzie w tej sprawie współpracować. W tej sytuacji do uchwalenia ustawy trzeba politycznie manewrować na polu ograniczonym z wielu stron: kompromisu wynegocjowanego z Brukselą, zgodności rozwiązań z polską konstytucją i takiego jej ukształtowania, żeby była do przyjęcia zarówno przez większość PiS, jak i opozycję.

I żeby jeszcze skomplikować sytuację, dochodzą do tego warunki postawione dość enigmatycznie przez prezydenta Andrzeja Dudę – to jego projekt nowelizacji ustawy o SN, przyjęty po poprawkach Solidarnej Polski, był polską propozycją kompromisu z Brukselą. Zastąpił on Izbę Dyscyplinarną SN nową Izbą Odpowiedzialności Zawodowej. Ostatecznie jednak Komisja Europejska uznała, że nie wypełnia on wynegocjowanych wiosną warunków kompromisu. Był też krytykowany przez opozycję, środowiska prawnicze, w tym sędziowskie. Teraz prezydent mówi, że „nie pozwoli, by do systemu prawnego został wprowadzony akt prawny podważający nominacje sędziowskie”.

Czytaj też: Ile zer ma Ziobro? Najdroższy minister świata

Wąska ścieżka

Gdy piszę ten komentarz, nie są znane jeszcze konkretne propozycje partii opozycyjnych, ale jeśli miałoby dojść do kompromisu, muszą odnaleźć wąską ścieżkę uwzględniającą warunki Brukseli, zgodność z europejskim i polskim prawem, w tym przede wszystkim konstytucją, oraz propozycjami PiS bez ziobrystów (poprawki może zgłaszać też PiS). Opozycja zapewne będzie chciała, żeby odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów przejęła inna Izba SN, np. Izba Karna, a ponadto zażąda usunięcia zapisów tzw. ustawy kagańcowej, która ogranicza możliwość stosowania prawa europejskiego.

To droga pełna pułapek, ale kompromis jest możliwy do wypracowania. Pytanie tylko, czy w którymś momencie cała ta skomplikowana konstrukcja nie zostanie wywrócona przez jedną ze stron. Najbliższe dni pokażą, czy w obecnej konfiguracji politycznej może dojść do kompromisu uwzględniającego te wszystkie poziomy, czy też będziemy musieli z tym poczekać na przyszłoroczne wybory i nową polityczną układankę. Następne posiedzenie Sejmu we wtorek 20 grudnia. Znów czeka nas zapewne przedświąteczny polityczny maraton.

Czytaj też: TSUE o neosędziach. „Możliwe rażące naruszenie prawa Unii”

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną