Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

O egzaminie córki Piotrowicza. Jak wykuwały się elity Zjednoczonej Prawicy

Stanisław Piotrowicz, sędzia TK Julii Przyłębskiej Stanisław Piotrowicz, sędzia TK Julii Przyłębskiej TK
Wstydu to zapewne PiS nie narobi, bo jego zwolennicy przez ponad siedem lat afer zostali zaimpregnowani na takie informacje i traktują je wyłącznie w kategoriach politycznego ataku. Czy więc coś z historii opisanej przez „Gazetę Wyborczą” wynika? Owszem.

„Gazeta Wyborcza” opisuje nagranie, w którym dwaj rzeszowscy sędziowie Grzegorz Zarzycki i Zygmunt Dudziński rozmawiają o tym, jak 17 lat temu miano zabiegać o pomoc w egzaminie na aplikację sądową Barbarze Piotrowicz, córce Stanisława Piotrowicza, dzisiaj sędziego TK, wtedy senatora PiS. Tam, gdzie nie znała odpowiedzi, Piotrowicz miała zostawić puste miejsce, by egzaminator mógł je uzupełnić takim samym długopisem.

Czytaj też: Piotrowicz musi przeprosić za nazwanie sędziów złodziejami

Bohaterowie nagrania

Sędzia Zarzycki ostatecznie miał nie wypełnić testu córki Piotrowicza, ale w rozmowie z sędzią Dudzińskim tłumaczy, że zadanie było niewykonalne. Bo kobieta nie odpowiedziała na połowę pytań i siedząc za stołem z innymi egzaminatorami, nie miałby nawet jak wypełnić tego testu. „Byś podjął ryzyko wielkie...” – przyznaje na nagraniu sędzia Dudziński, który jest dziś przewodniczącym Wydziału Karnego Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. Zarzycki zaś jest sędzią w tym wydziale i prezesem Sądu Dyscyplinarnego.

Wojciech Czuchnowski, autor materiału, sprawdzał fakty. Okazało się, że pierwszym, którego w imieniu ówczesnego senatora Piotrowicza poproszono o taką przysługę, był emerytowany sędzia Edward Loryś, były prezes Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu i były sędzia Trybunału Stanu. Loryś potwierdził „Wyborczej”, że był do takiej pomocy nakłaniany, ale odmówił i zrezygnował z członkostwa w komisji egzaminacyjnej. Sędzia Zarzycki, który wszedł wtedy na jego miejsce, nie zaprzeczył historii. Wydał oświadczenie, że z pobudek osobistych i zawodowych nie będzie się wypowiadać na ten temat.

Zaprzeczył natomiast sędzia Robert Pelewicz, który miał być pośrednikiem między Stanisławem Piotrowiczem a egzaminatorami. Zaprzeczył też Trybunał Julii Przyłębskiej, przesyłając oświadczenie, że cała historia „nie polega na prawdzie”.

Córka Piotrowicza nie udzieliła żadnej odpowiedzi. Ale karierę zrobiła, tyle że nie w sądownictwie, a w prokuraturze. Zbigniew Ziobro dał jej nominację bez egzaminu, wykorzystując osobiste uprawnienie mianowania „po uważaniu”. Zaszła daleko – dziś jest prokuratorką w Podkarpackim Wydziale Zamiejscowym Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej, filii Prokuratury Krajowej.

Sędzia Pelewicz w 2016 r. powołany został przez Ziobrę na urząd prezesa Sądu Okręgowego w Tarnowie. Dziś jest wicedyrektorem Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury oraz sędzią delegowanym do orzekania w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie.

Stanisław Piotrowicz piastuje zaś urząd sędziego Trybunału Konstytucyjnego.

Nieskazitelność plus

To historia o stanie elit Zjednoczonej Prawicy, która zwyciężała w kolejnych wyborach, głosząc hasła odnowy moralnej i „oczyszczenia sądownictwa”. Historia, która wydarzyła się za pierwszych rządów PiS, w 2006 r., gdy takie hasła partia Kaczyńskiego głosiła nie mniej żarliwie niż dzisiaj. A dodatkowo walczyła z „układem”.

Nagrana opowieść sędziego Zarzyckiego snuta była niedawno, w tym samym czasie, gdy prowadzi się liczne postępowania dyscyplinarne o zachowania „uchybiające godności sędziego”, a polegające na wykonywaniu orzeczeń międzynarodowych trybunałów i obronie niezawisłości sędziów i niezależności sądów. Zarzycki jako prezes Sądu Dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym w Rzeszowie sądzi, co jest, a co nie jest zgodne z sędziowską etyką. Pelewicz uczy młode kadry sądownictwa i prokuratury m.in. na temat etyki zawodowej. Sędzia Piotrowicz w Trybunale Przyłębskiej z miedzianym czołem neguje związanie Polski traktatem o UE i Europejską Konwencją Praw Człowieka. Zaś Barbara Piotrowicz na najwyższym szczeblu prokuratury walczy z przestępczością. Takie elity wyprodukowała moralna odnowa PiS.

Ewentualne przestępstwo nakłaniania do fałszerstwa dokumentu się przedawniło. Wstydu ta historia zapewne PiS nie narobi, bo jego zwolennicy przez siedem lat afer zaimpregnowali się na tego rodzaju informacje i traktują je wyłącznie w kategoriach politycznego ataku. Czy więc coś z historii opisanej przez „Gazetę Wyborczą” wynika?

Owszem. Jeśli przyjdzie do rozliczeń i bohaterowie tej historii stracą wysokie urzędy, argument o politycznej zemście nie będzie miał moralnych i prawnych podstaw. A Piotrowicz mógłby być postawiony przed sądem dyscyplinarnym, który bada też zachowanie sędziego sprzed nominacji do TK pod kątem „nieskazitelności charakteru”. Ta nieskazitelność to jeden z konstytucyjnych wymogów wobec sędziów. Choć przez ostatnie siedem lat stała się w Polsce deliktem.

Czytaj też: Tego Trybunału Konstytucyjnego nikt nie traktuje poważnie

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną