Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Strażnik konstytucji, radosny twórca białych wierszy i ten, który skacze po schodach

Mateusz Morawiecki. Uroczystość otwarcia perspektywy finansowej UE, 8 lutego 2023 r. Mateusz Morawiecki. Uroczystość otwarcia perspektywy finansowej UE, 8 lutego 2023 r. Kancelaria Prezesa RM
Wszyscy trzej: Andrzej Duda, Mateusz Morawiecki i Zbigniew Ziobro, okrutnie się natrudzili. Zwłaszcza w sprawie uzyskania przez Polskę funduszy z KPO.

Tytuł dotyczy p. Dudy, p. Morawieckiego i p. Ziobry. Wszyscy trzej okrutnie natrudzili się w ostatnim czasie, zwłaszcza w sprawie uzyskania przez Polskę funduszy związanych z KPO. Zaczynam od p. Zbyszka (pardon za poufałość). Gdy go oglądam żwawo poruszającego się po sejmowych stopniach, z góry na dół i z powrotem, od razu przychodzi mi na myśl powieść Jerzego Andrzejewskiego „Idzie, skacząc po górach”. Różnica jest jednak taka jak pomiędzy górami a schodami, nawet tymi parlamentarnymi.

Ironia Andrzejewskiego dotyczyła prób naśladowania Picassa i Hłaski, natomiast trudno powiedzieć, kogo naśladuje p. Zbyszek (jeszcze raz pardon za poufałość), i chyba nie warto dociekać pierwowzoru (może Nikodem Dyzma, aczkolwiek był mniej pretensjonalny).

Tak czy inaczej, postawa tzw. Solidarnej Polski (działania w wydaniu pp. Ziobry, Cymańskiego, Kalety, Kanthaka, Kowalskiego, Ociepy, Warchoła, Wosia czy Wójcika – wymieniam tylko najznamienitszych) w głosowaniach nad ustawą o Sądzie Najwyższym jest osobliwa. Byli przeciw pierwotnemu projektowi w Sejmie, ale zmienili stanowisko na za, gdy przyszło rozstrzygać o poprawkach Senatu. Ich „jestem przeciw, a nawet za” przebija znaną wypowiedź p. Wałęsy, zważywszy dodatkowo, że naczelny polski solidarnościowiec bardzo gorąco wzywał p. Dudę, aby zawetował to, za czym tzw. Solidarna Polska była za. Wszystko to sugeruje, że nazwa tego ugrupowania jest oczywistym oksymoronem. „Absurdalna niby-Polska” byłaby znacznie trafniejsza.

Czytaj też: Dwa kamienie dla pozoru. Oddala się wizja unijnych pieniędzy

Duda plus Trybunał

Pan Duda rzecz ujął tak: „Zależy mi na jak najszybszym uruchomieniu środków z Krajowego Planu Odbudowy, które są potrzebne do rozwoju polskiej gospodarki. Dlatego nie zdecydowałem się na zawetowanie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, którą w ostatnich dniach uchwalił polski parlament. Ale jako prezydent RP stoję na straży konstytucji i dbam o bezpieczeństwo prawne obywateli. Podjąłem więc decyzję o skierowaniu tej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego – w trybie kontroli prewencyjnej. To znaczy, że ustawa nie będzie obowiązywała, dopóki Trybunał nie wypowie się na temat jej zgodności z konstytucją. (...) Dlatego właśnie to TK powinien jednoznacznie rozstrzygnąć wszelkie wątpliwości jako jedyny uprawniony do tego podmiot. (...) W praktyce nie opóźni to wypłaty środków z KPO dla Polski, ponieważ do tego niezbędne jest podjęcie dalszych działań i decyzji, w tym kolejnych aktów prawnych, które przewiduje porozumienie zawarte przez rząd z Komisją Europejską, co i tak wymaga czasu. (...) Trybunał zaś pokazał już w swojej historii, że w ważnych sprawach potrafi wypowiedzieć się szybko i zdecydowanie”.

Pomijając już to, że doktor nauk prawnych powinien wiedzieć, że ustawy składają się z przepisów, a nie zapisów, nadzieja p. Dudy pokładana w szybkości działania mgr Przyłębskiej i jej koleżeństwa (akronim TK+ dobrze pasuje do tego zespołu; znak plus nie wymaga komentarza) jest dość złudna.

Obecny TK+ jest skłócony w sprawie, kto ma przewodzić temu kolektywowi. W związku z tym nie wiadomo, czy frakcja p. Muszyńskiego (niegdyś obdzielał karesami mgr Przyłębską, a teraz kwestionujący jej władztwo) pojawi się na ewentualnej rozprawie, która nie będzie mogła się odbyć przy absencji niektórych członków – wniosek ma być procedowany w trybie prewencyjnym (wymagana obecność co najmniej 11 sędziów z 15), a nie następczym (wystarczy skład pięcioosobowy). Dziwne, że p. Duda nie skorzystał z tej drugiej możliwości.

Chciałoby się powiedzieć, że p. Duda ma taki TK, jaki sam zorganizował na podstawie swoich prerogatyw i stróżowania konstytucji. W tej sytuacji trudno traktować poważnie jego zapewnienie: „Zależy mi na jak najszybszym uruchomieniu środków z Krajowego Planu Odbudowy”. Notabene spór personalny w TK+ jest wyjątkowo gorszący. Przypuśćmy, że ktoś poważnie potraktuje to, że prerogatywy p. Dudy naprawiają proceduralne nieprawidłowości związane z naborem sędziów sądu konstytucyjnego (nawet z dodatkiem +). Sama możliwość, że pełny skład TK+ nie będzie mógł się zebrać z powodu swoistego liberum veto, przypomina smutne czasy, gdy władza chwaliła się, że państwo jest bezpieczne, bo stoi nierządem, a jego głowa (+?), powtórzmy: doktor praw, wiedząc o sporze wokół mgr Przyłębskiej, podejmuje decyzję, że może być odłożona ad mortem defecatam.

Twardokiszon vs miękiszon

Pan Morawiecki uważa, że skoro p. Duda ma wątpliwości konstytucyjne, to słusznie postąpił, kierując przedmiotową ustawę do TK. Znaczy, że on również pokłada nadzieję w sprawności TK+, a całkiem ostatnio wyjawił, że wniosek o miliardy z KPO zostanie złożony po rozpatrzeniu wniosku p. Dudy.

Pojawia się tutaj dodatkowy aspekt naiwności Kolekcjonera Obligacji Skarbowych. Niektórzy komentatorzy uważają, że p. Duda, chcący lub niechcący, ale to inna sprawa, wprawdzie nie skorzystał z wezwania p. Zbyszka (pardon etc.) do zawetowania przedmiotowej ustawy, ale mimo wszystko uczynił mu prezent, ponieważ wygenerował sytuację procedowania tego aktu prawnego ad infinitum, by użyć bardziej eleganckiego określenia. A wiadomo, jak przyjazne są stosunki „Twardokiszona” (p. Ziobry) z „Miękiszonem” (p. Morawieckim). Przyznaję, że trochę przesadziłem, nadmieniając w tytule, że p. Morawiecki jest twórcą białych wierszy. Faktycznie ktoś poetycko przetworzył jego wypowiedzi. Oto próbka:

Jest to nie tylko biała, ale również wysoce abstrakcyjna poetyka, która dopuszcza równość początek = koniec. Handlarz Pokościelnym Mieniem Bezspadkowym wyjawił: „Powiedzmy wprost: (...) środki unijne cały czas szerokim strumieniem (...) płyną do Polski”. Nasuwa się zatem pytanie, po co ta cała zawierucha z wyjaśnianiem nieścisłości z Komisją Europejską, skoro środki płyną szerokim strumieniem. Oczywista oczywistość, poecie+ (plus nie wymaga komentarza, podobnie jak przy TK+ lub sędzia+) nie szkodzi niekonsekwencja czy sprzeczność w jego strofach, nawet gdy są pisane „na biało”. Ale bywają i wymyślne rymy w twórczości p. Morawieckiego, np.: „Trudny czas wokół nas”. Co prawda, to prawda.

Czytaj też: Wiersze pisane w Excelu, czyli premier został wieszczem w sieci

PiS walczy jak lew

Wśród dobrozmieńców nie ma zgody co do znaczenia środków unijnych. Pan Duda dość enigmatycznie prawi, że są potrzebne dla rozwoju polskiej gospodarki. Pan Morawiecki opowiadał w lecie 2022 r.: „Środki z UE nadal są bardzo potrzebne, ale nie tak bardzo jak kiedyś”, i był pewien, że te z KPO pojawią się w końcu ubiegłego roku lub na początku bieżącego. Wprawdzie gadał prozą, a nie białym wierszem, ale pieniędzy jak nie było, tak nie ma.

Jego Ekscelencja pouczył: „Proszę nie myśleć, że Polska rozwija się głównie dzięki środkom europejskim. To jest ciągle dość znaczący, ale margines środków przeznaczanych na rozwój, a KPO jest marginesem całości, czyli ram finansowych głównych pieniędzy budżetowych”.

Pan Morawiecki, znowu poetycko, ustalił: „Dzięki polityce naszego rządu (...) gospodarka Polski (...) wchodzi na poziom (...) najlepiej rozwiniętych gospodarek europejskich”. Może kluczem do zrozumienia tego bon motu jest taka oto wizja: „Przeszłość funduje się na pewnej rzeczywistości zastanej”. Kolekcjoner Obligacji Skarbowych najwyraźniej pomylił przeszłość z przyszłością.

Wracając do słów Prezesa the Best, objaśnił on swój dystans do pieniędzy z KPO. Rzekł był (to składanka z dwóch różnych wypowiedzi): „Ale to [znaczący udział pieniędzy środków europejskich] nie oznacza, że mamy realizować agendę antysuwerennościową, czyli tę niemiecką, i agendę lewicową, czy lewacką, którą można określić jako antychrześcijańską, a można ją nawet jeszcze inaczej określić: jako antywojtyliańską, od nazwiska Jana Pawła II. (...) Dzisiaj Bruksela to zewnętrzna placówka Berlina w tej części Europy. Świadczy o tym zatwierdzona pomoc publiczna w wysokości 425 mld euro. Mniej więcej 90 proc. tego budżetu przeznaczone jest dla Niemiec i Francji, a resztki dla innych”.

Z Jego Ekscelencją konkuruje p. Suski, ogłaszając: „Różnego rodzaju ustępstwa z naszej strony powodują, że są wysuwane coraz to nowe żądania. Cokolwiek byśmy zrobili, to znowu będą jakieś kolejne żądania. To jest zabawa, delikatnie mówiąc, w kotka i myszkę. UE nam macha: mamy dla was pieniądze, ale jeszcze to i jeszcze to. A pieniędzy nie ma. W którymś momencie trzeba powiedzieć: dość szantażu Polski! Nie poddamy się niewoli brukselskiej. Jesteśmy dumnym narodem, który ma wspaniałą historię. (...) Nie poddamy się, będziemy walczyć o swoje”.

No i dobrozmieńcy walczą o swoje jak lwy, zwłaszcza o willowanie+ i spółkowanie+. Czytając ostatnio cytowaną proklamację p. Kaczyńskiego, uderza jej duże podobieństwo do radzieckiej i demoludowej retoryki z drugiej połowy lat 40., kierowanej przeciwko planowi Marshalla, np. takiej: „Ale ewentualny znaczący udział pieniędzy z planu Marshalla nie oznacza, że mamy realizować agendę antysuwerennościową, czyli tę niemiecką, i agendę imperialistyczną, którą można określić jako antykomunistyczną, jako antyulianowską od nazwiska Lenina”. Propagandyści z tamtych lat pewnie zgodziliby się z tyradą p. Suskiego, chociaż apelowaliby do dumy ludzi pracy miast i wsi.

Czytaj też: Duda i Morawiecki. Mężowie zaufania, „dobre twarze PiS”? To wabik

Prywatka się skończyła, zaczęły się schody

O co chodzi dobrozmieńcom w ich antyeuropejskim boju, toczonym od lat, by wspomnieć wyimaginowaną wspólnotę proklamowaną przez p. Dudę (teraz mu „zależy” na kasie, jasne, że rzeczywistej) czy p. Pawłowicz gadającej w 2013 r.: „Ciągłe eksponowanie polskiej flagi łącznie z jakąś unijną szmatą obraża nasze symbole”, a w 2015: „[UE] naprawdę jest szmatą, to dla mnie szmata, bo kojarzy mi się z czymś bardzo złym, niedobrym, brudnym”.

Być może te słowa zapewniły sympatycznej pannie Krysi (pucio! pucio! pucio!) to, że p. Duda wręczył jej nominację, co pozwoliło jej się przebrać w strój sędziego TK.

W obecnej sytuacji ekonomicznej i politycznej wojenka obozu tzw. dobrej zmiany z UE wygląda na czyste szaleństwo, zwłaszcza z uwagi na energetyczną niesamodzielność Polski, jeszcze bardziej pogłębioną przez ograniczenie czy nawet niemożność importu stosownych surowców ze Wschodu. Wszelako bywa, że w szaleństwie jest metoda. W 2015 r. Jego Ekscelencja doszedł do wniosku, że konflikt z UE, podbudowany niechęcią do imigrantów, zachęci część konserwatywnych wyborców do głosowania na PiS – walnie w tym pomógł „cycaty” bard, czyli p. Kukiz, teraz mający niejakie kłopoty po odstawieniu go od dobrozmiennej piersi i na gwałt rejestrujący nową formację, oczywiście z czysto ideowych powodów, tj. chęci otrzymania dotacji od państwa.

Niezła, czego dobrozmieńcy nie chcą przyznać, sytuacja budżetu odziedziczonego po poprzedniej ekipie sprawiła, że środki unijne nie wyglądały na ważne. Dość doraźny sukces został uznany za polityczny drogowskaz i stąd bajdy o Trójmorzu i Międzymorzu, kumplowanie się z Orbánem, Le Pen i innymi prawicowcami, ale także demontaż państwa, zwłaszcza sądownictwa, w oczywistym interesie swobodnego spółkowania+. I kampania przeciwko prawie wszystkiemu, co europejskie, w sferze wartości i ideologii, łącznie z deliberacjami p. Morawieckiego o zasadności dyskusji o przywróceniu kary śmierci. Dopóki sytuacja społeczna była stabilna, tego rodzaju praktyka polityczna była w miarę skuteczna, o czym świadczyły kolejne wybory wygrywane przez PiS i koalicjantów tej partii. Prywatka się skończyła, a zaczęły się schody – wraz nadejściem pandemii covid-19, wojną rosyjsko-ukraińską i kryzysem ekonomicznym wywołanym przez te fakty, a jak rychło okazało się w Polsce, także przez niewydarzoną politykę gospodarczą rządu p. Morawieckiego i finansową w wydaniu p. Glapińskiego.

Czytaj też: Egzamin córki Piotrowicza. Jak wykuwały się elity Zjednoczonej Prawicy

Po co Polsce srebrniki z KPO

Wydawało się, że to wszystko otrzeźwi rozpalone głowy dobrozmieńców, zainfekowane nadmiernym wydzielaniem soków spółkowniczych+. Nic z tego, a los ustawy, od której ma zależeć KPO, można najprościej opisać w taki sposób: wydawało się, że może być uchwalona dzięki porozumieniu pomiędzy obozem rządzącym (nawet z pominięciem p. Ziobry i Solidarnej (Anty)Polski) a opozycją. Ta druga chciała poprawić bzdury przygotowane na Nowogrodzkiej (np. usytuowanie odpowiedzialności sędziów w Naczelnym Sądzie Administracyjnym), ale dobrozmieńcy postanowili pójść w zaparte, niewykluczone, że aby dać pole p. Dudzie dla obrony jego prerogatyw i upupienia całego projektu, słusznie zakładając, że KE nie wyrzuci Polski z UE i dalej będzie negocjować tzw. kamienie milowe.

Obóz rządzący najwyraźniej boi się sytuacji, w której część splendoru za „wyjaśnienie nieścisłości” z KE mogłaby przypaść opozycji, bo to byłoby niebezpieczne (z punktu widzenia Zjednoczonej Prawicy) dla wyniku tegorocznych wyborów. Dalej: „nasi oponenci” (określenie p. Morawieckiego) mogą być obwiniani za brak pieniędzy z KPO, boć systematyczne upijanie się winami Tuska jest wyjątkowo ulubioną taktyką obozu tzw. dobrej zmiany, której propagandyści sądzą, że lepiej hodować inflację, niż dzielić się zasługami z p. Tuskiem i p. Trzaskowskim.

Dobrozmieńcy sądzą, że mogą wygrać wybory, jeśli przysłowiowy „ciemny” lud uwierzy, że stali na straży suwerenności i nie dali się omotać brukselskim matactwom za „judaszowe” srebrniki z KPO. Z finansami może jakoś to będzie, tym bardziej że na wiosnę można oczekiwać sporych wpływów do budżetu z tytułu podatków. W ostateczności p. Glapiński puści w ruch maszyny do drukowania pieniędzy i sprawa załatwiona. Nawet jeśli dobrozmieńcy przegrają, a kolejny rząd wynegocjuje kasę z KPO, będą mogli krzyczeć, że nowa władza poświęciła narodowy honor. W duchu dodadzą: „nas to w końcu mało obchodzi, bo zdążymy się urządzić przy pomocy willowania+”. Nie będę się upierał, że powyższa diagnoza jest trafna w stu procentach. Tak czy inaczej, wszystko wskazuje na to, że kolejny raz w dziejach Polski zwycięża prywata, której ma ustąpić uzasadniony interes publiczny.

Podkast: Kiedy wypada koniec kadencji Julii Przyłębskiej?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną