Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Karol Wojtyła wiedział o złu w Kościele. Dorabianie usprawiedliwień jest kolejnym złem

Papież Jan Paweł II. Zdjęcie z 1996 r. Papież Jan Paweł II. Zdjęcie z 1996 r. Plinio Lepri / EAST NEWS
Właśnie ukazał się reportaż „Franciszkańska 3” Marcina Gutowskiego. Wszystkie przedstawione w nim przykłady są bulwersujące. Mało prawdopodobne, by dzisiaj Kościół w Polsce stanął w prawdzie w tej sprawie, choć głosi, że tylko ona wyzwala.

Poważna sprawa wymaga poważnego podejścia. Takim podejściem wykazał się Marcin Gutowski w reportażu śledczym pod tytułem „Franciszkańska 3” zrealizowanym dla TVN24. Pokazał, że Karol Wojtyła jeszcze jako zwierzchnik Kościoła krakowskiego wiedział o pedofilach w jego szeregach i tej wiedzy nie wykorzystał tak, jak należało się spodziewać. Miał wiele możliwości. Mógł skierować ich sprawy do kościelnego sądu, oczekując ekskomuniki, czyli wyłączenia ze wspólnoty wierzących i wydalenia ze stanu kapłańskiego. Wybrał drogę, która wpisuje się w strategię tego, co dziś nazywamy kościelną subkulturą omerty, czyli systemowego tuszowania zła, jakim jest krzywdzenie dzieci i molestowanie kleryków przez osoby duchowne.

Czytaj też: Episkopat broni Jana Pawła II. Kiedy Kościół stanie w prawdzie?

Drapieżca promował drapieżcę

Dorabianie do tego zła usprawiedliwień jest kolejnym złem. Nie godzi się usprawiedliwiać tego zła pretekstami historycznymi. Owszem, wiarygodność dokumentów i relacji należy weryfikować, biorąc pod uwagę kontekst polityczny. Dokumenty tajnej policji politycznej z czasów PRL wymagają analizy nie tylko dziennikarskiej, lecz także eksperckiej. To powinien być następny krok w wyjaśnianiu sprawy. Na etapie dziennikarstwa śledczego reportaż Marcina Gutowskiego dochował standardów.

Pełne wyjaśnienie powinno objąć również dokumenty na temat księży krzywdzicieli w archiwach kościelnych. W tym przypadku przede wszystkim archiwum kurii krakowskiej. Jest to jednak w obecnej sytuacji politycznej niemożliwe. Kościół odmawia, a odpowiednie władze świeckie, w tym prokuratura, są mu powolne. W Kościołach w Europie Zachodniej, w Niemczech czy Francji, a także w USA, ten dostęp jest możliwy. Może kiedyś i u nas będzie, a wtedy niezależna od władz kościelnych i politycznych komisja ekspertów będzie mogła postawić drugi krok.

Na razie mamy obraz niepełny. Ale choćby przypadek ks. Bolesława Sadusia już teraz pokazuje, że kardynał Wojtyła działał w jego sprawie zgodnie z zasadą omerty. Nie tylko wysłał krzywdziciela do Austrii, ale poprosił ówczesnego wiedeńskiego arcybiskupa Franza Königa o pomoc, nie informując go szczegółowo o okolicznościach. Na domiar złego miał się konsultować z Sadusiem w sprawie następcy kard. Königa. Ks. Saduś wskazał zakonnika Hansa Groëra, który po latach został oskarżony o molestowanie kleryków na masową skalę. Drapieżca promował drapieżcę, Jan Paweł II podjął decyzję po jego myśli.

Czytaj też: Zasługi i winy Jana Pawła II. Pytania, których unikaliśmy

Demitologizacja trwa

Wszystkie przykłady przedstawione w reportażu są bulwersujące; wątek ks. Sadusia, na dodatek współpracownika SB, wydaje się szczególnie wymowny, jeśli chodzi o postawę kard. Wojtyły. Oczywiście czasy były politycznie i kulturowo inne, lecz to nie usprawiedliwia przyszłego świętego. Tolerowania zła w instytucji, która głosi dobro i przedstawia się jako najwyższa inkarnacja dobra, nie dało się i nie da obronić. Tak wtedy, jak teraz krzywdzenie dzieci i młodzieży jest złem, na które trzeba reagować i które trzeba ukarać. Karol Wojtyła był świadom, że w Kościele istnieje zło, ale pozwolił mu działać. Kapłan, który krzywdzi bezbronne istoty ludzkie, nie zasługuje na wysoki status społeczny, jakim tradycyjnie cieszą się duchowni. Kościół, który takich kapłanów chroni przed karą, a ich ofiary spycha na plan dalszy lub ignoruje, nie zasługuje na szacunek.

Pamiętam, jak pod kurią na Franciszkańskiej 3 radosny tłum skandował podczas pierwszej wizyty Jana Pawła II: „dziękujemy, zostań z nami!”. I jak wiele lat później pod tym samym „papieskim oknem” szedł tłum protestujący przeciwko drakońskim obostrzeniom w „obronie życia”, które doprowadziły do śmierci Izabeli z Pszczyny. Budynek był na głucho zamknięty. To może być symbol, jak bardzo zmieniło się społeczne postrzeganie roli Kościoła i samego papieża Karola Wojtyły.

Trwa demitologizacja zarówno Kościoła, jak i Jana Pawła II. To proces dla wielu katolików bolesny. Rodzi smutek, a czasem odmowę i agresję. Ale daje też szansę prawdziwego oczyszczenia i prawdziwej odnowy. Mało prawdopodobne, by dzisiaj Kościół w Polsce stanął w prawdzie w tej sprawie, choć głosi, że tylko ona wyzwala. A bez zmiany postawy Kościoła odnowy nie będzie.

Czytaj też: Dziwny, smutny i straszny wywiad z kard. Dziwiszem

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną