Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

TVP Info obronione w Sejmie, ale nie na długo

Dziś nawet najsilniejsza władza nie może pretendować do czegoś, co nazywa się jeszcze „kontrolowaniem mediów”. Dziś nawet najsilniejsza władza nie może pretendować do czegoś, co nazywa się jeszcze „kontrolowaniem mediów”. TVP
Zgodnie z przewidywaniami Sejm odrzucił w czwartek w pierwszym czytaniu popierany przez opozycję obywatelski projekt zmiany ustawy o mediach publicznych, zgodnie z którym zlikwidowany miałby zostać abonament radiowo-telewizyjny, a także kanał informacyjny TVP Info.

Formalnie projektowana ustawa nosiła nazwę „o uchyleniu ustawy o opłatach abonamentowych oraz o zmianie niektórych innych ustaw”, lecz prawdziwym novum jest w niej właśnie zakaz produkowania przez telewizję publiczną takich programów, w jakich specjalizuje się obecnie TVP Info (odnośny artykuł projektu brzmi: „zabronione jest tworzenie i rozpowszechnianie przez telewizję publiczną wyspecjalizowanych programów informacyjno-publicystycznych”). Za wnioskiem o odrzucenie projektu głosowało 234 posłów, przeciwko było 215, a wstrzymał się od głosu jeden.

Składka na szczujnię TVP

Temat abonamentu powraca do Sejmu co jakiś czas, natomiast postulat likwidacji prawdziwej szczujni, jaką jest TVP Info, pojawił się niedawno, a usłyszeliśmy o nim z ust samego Donalda Tuska. Rzecz jasna nikt się nie spodziewał, że obecny obywatelski projekt przejdzie, lecz jego procedowanie pozwoliło politykom dać wyraz moralnemu oburzeniu zachowaniem mediów publicznych, a w szczególności redakcji kanału TVP Info, również w kontekście tragicznej śmierci Mikołaja Filiksa.

Wypowiedzi polityków podczas środowej debaty – zbojkotowanej zresztą niemal całkowicie przez posłów PiS – robiły wrażenie jednoznacznością i surowością, a także walorami retorycznymi. Niektóre wypowiedzi cytowane są w naszym artykule redakcyjnym. Jednakże nie tylko o możliwość dania upustu słusznemu gniewowi chodzi w tym przypadku, lecz o wyraźny sygnał w stronę opinii publicznej, że po upadku rządów PiS faktycznie zniesiony zostanie abonament, a media publiczne zostaną gruntownie przebudowane. I trzeba tym zapowiedziom dawać wiarę.

Abonament od dawna jest już niesprawiedliwą daniną publiczną. Nie ma powodu, aby w systemie podatkowym wyodrębniać i rozliczać specjalnym mechanizmem instytucjonalno-finansowym akurat daninę związaną z potrzebami mediów publicznych. Miało to sens w czasach, gdy nie wszyscy mieli telewizory i nie było sprawiedliwe, aby ci, którzy ich nie mają, składali się na koszty produkcji programów telewizyjnych. Potem telewizory mieli już wszyscy, lecz jednocześnie wszyscy oglądali programy w kanałach telewizji publicznej, bo innej albo nie było, albo dopiero przebijała się na rynku. Od wielu lat sytuacja jest jednakże inna – wszyscy mają telewizory, lecz bynajmniej nie wszyscy oglądają programy telewizji publicznej. Wymuszanie na nich daniny na media publiczne, a zwłaszcza na telewizję, jest najzwyczajniej niesprawiedliwe, zaś w czasach, gdy media te są po prostu tubą propagandową rządzącej partii i jej rządu, jest to już wręcz perwersja.

Zła wiadomość dla PiS

Abonament z czasem zniknie, a globalne zmiany technologiczne i społeczne najpierw zmarginalizują, a potem być może nawet wyeliminują telewizję, jaką znamy. Redakcje telewizyjne już dziś zmieniają się w firmy producenckie, a przekaz na żywo i cała tzw. telewizja linearna ustępują na rzecz streamingu, czyli udostępnianiu materiałów na żądanie (VOD, podkast), łącznie z relacjami wydarzeń w czasie realnym. Proces ten nieco wolniej toczy się w sektorze radiowym, lecz i tutaj postępuje z roku na rok. Powoli kanały telewizyjne i radiowe, podobnie jak papierowe wydania gazet, a nawet sklepy stają się wizytówkami czy reklamówkami o wiele większych zasobów udostępnianych w sieci.

Dla przyszłości propagandy politycznej autorytarnych i populistycznych reżimów to raczej zła wiadomość. Następcy PiS, pragnący podporządkować sobie media publiczne, będą mieli możliwość zamawiania i opłacania ze środków publicznych swoich bardziej czy mniej wulgarnych materiałów propagandowych, lecz ich emisja nie będzie już uprzywilejowana. Będą dostępne dla fanów i hobbystów w rozmaitych serwisach. I tyle. Ich udział w uniwersalnym „podziale uwagi” (nie mówiąc już o mierzalnym finansowo rynku) będzie śmiesznie niski w porównaniu z czasami, gdy przestrzenią komunikacji medialnej rządził telewizor, pilot telewizyjny i klawisze „1”, „2”, „3”.

Te czasy może i jeszcze trwają, lecz nieodwołalnie się kończą. Gdy w Polsce potrzebna będzie rewolucja, to nie będziemy zbierać się na Woronicza, pod siedzibą TVP, tak jak 34 lata temu Litwini zbierali się pod wileńską wieżą telewizyjną. Powszechne narzekanie na „bańki informacyjne” odwraca naszą uwagę od dobrodziejstw rozproszenia mediów. Dziś nawet najsilniejsza władza nie może pretendować do czegoś, co nazywa się jeszcze „kontrolowaniem mediów”. Internet nigdy nie stanie się partyjny, amerykański, chiński ani żaden inny. To jedyna przestrzeń wolności odporna na kryzysy polityczne zagrażające demokracji. Wolność słowa dopiero w naszych czasach stała się faktem.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną