Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zełenski mówił do Polaków i do Ukraińców. Pierwsza taka wizyta mimo wojny

Wołodymyr Zełenski na Zamku Królewskim w Warszawie, 5 kwietnia 2023 r. Wołodymyr Zełenski na Zamku Królewskim w Warszawie, 5 kwietnia 2023 r. Jacek Szydłowski / Forum
W Polsce od dawna żaden polityk nie budził takiej ciekawości, serdeczności. Dało się czuć oczekiwanie na to, co powie Zełenski. I co my będziemy mieli do powiedzenia Zełenskiemu.

Wołodymyr Zełenski jest dziś jednym z najbardziej rozpoznawalnych, najpopularniejszych i podziwianych polityków. Nie tylko w Polsce, ale i w tej części świata, która podziela nasze wartości. Pewnie nikt się nie spodziewał, że z komediowego aktora wyrośnie na prawdziwego przywódcę, oklaskiwanego w Waszyngtonie, Paryżu czy Londynie, prezydenta, który z pewnością trafi na karty historii.

Zełenski zmobilizował Ukraińców i Zachód

Zełenski musiał się zmierzyć z sytuacją, której nie przewidział w czarnych snach ani on, ani żaden z europejskich liderów – z wojną, prawdziwą i krwawą, wywołaną przez Rosję. Z napaścią kraju większego, silniejszego, z armią uważaną za drugą na świecie.

Okazał się twardzielem. W kilkudziesiąt godzin stał się przywódcą dojrzałym, mądrym, odpowiedzialnym, pełnym spokoju, ale i emocji. Umiejętność przekonywania – talent po prostu – stała się jego wielkim atutem. Zdobył szacunek Ukraińców, cywilów i żołnierzy, walczących na frontach i ginących za kraj. Zmobilizował obywateli, którzy tak jak on chcieli spokojnie żyć i pracować. Ale świat zawalił się na ich oczach.

Zełenski zmobilizował także liderów wolnego świata do pomocy i solidarności z Ukrainą. Bez tego nie dałaby rady, to oczywiste. Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię do pomocy i obrony ukraińskiej integralności zobowiązuje wprawdzie memorandum z Budapesztu (w zamian za rezygnację Kijowa z broni jądrowej), ale gdyby nie postawa Zełenskiego, wsparcie mogłoby nie być tak potężne. Tak jak militarna i finansowa pomoc Unii Europejskiej i wielu krajów, które stanęły ramię w ramię z Ukrainą. To zewnętrzne wsparcie wciąż jest i będzie długo potrzebne.

Czytaj też: Zachód już wie, że droga do pokoju w Ukrainie będzie długa

Zełenski w Warszawie: Ukraina będzie wolna

W Polsce od dawna żaden polityk nie budził takiej ciekawości, serdeczności. Dało się wyczuć oczekiwanie na to, co powie Zełenski. I co my będziemy mieli do powiedzenia Zełenskiemu.

Ta wizyta ma wiele płaszczyzn. Po pierwsze: symboliczną. To pierwsza oficjalna wizyta ukraińskiego prezydenta z małżonką od wybuchu wojny i pomimo wojny. Zełenski osobiście dziękuje Polakom i Polsce za pomoc, przyjęcie uchodźców, wszystkie czołgi, samoloty, haubice, amunicję, pomoc medyczną i humanitarną, wsparcie w odzyskiwaniu ukraińskich dzieci porwanych przez Rosjan i pozbawionych tożsamości. Za to, że okazaliśmy się po prostu dobrym sąsiadem.

Wizyta ma też wymiar społeczny: Zełenski przemówił do Polaków, ale także, a może przede wszystkim, do Ukraińców przebywających w naszym kraju. Oni na jego słowa czekali z dumą i tęsknotą. Przyjechali do Warszawy z odległych miast, żeby zobaczyć i wysłuchać swojego lidera. Część z nich – a w Polsce jest dziś ok. 2 mln Ukraińców – już się tu zadomowiła, zaczyna wrastać, znalazła pracę, nauczyła się nawet języka. Umościła się lub właśnie to robi.

Część myśli o powrocie, gdy wojna się skończy. Ich domy często legły w gruzach, a miasta zniknęły z powierzchni ziemi. Ale wszyscy są potrzebni krajowi, bez nich trudno będzie go odbudować, przywrócić życie miastom, ulicom, uniwersytetom. Jeśli ta koszmarna wojna potrwa dłużej, może się zdarzyć, że w powojennej Ukrainie zabraknie całego pokolenia młodych mężczyzn. To dramatyczna perspektywa. Zełenski to wie, bo jest obdarzony wybitną wyobraźnią polityczną. Dlatego oczekuje, że jego rodacy wrócą. To dla nich stara się tę wojnę wygrać. Chce niepodległej Ukrainy. Mówi: walki o wolność nie da się wygrać częściowo. Nie mówi: wracajcie. Mówi: Ukraina będzie wolna, to wam obiecuję. Nie damy się podzielić, pokłócić, demokratyczny świat jest z nami.

Czytaj też: Rosyjski Goliat i ukraiński Dawid jednoręki. Jak wygrać nierówną wojnę

Czy Polska Ukrainę wspiera szczerze?

Są wreszcie sprawy bezpieczeństwa i ważna jak nigdy ekonomia. I właśnie ona jest teraz wielkim wyzwaniem. Polegliśmy na ukraińskim zbożu, kompletnie sobie nie radząc z wypełnieniem zobowiązania, że potrafimy ziarno, zboże, rzepak, kukurydzę przyjąć i wyeksportować do głodujących krajów, dla których były przeznaczone. Nie podołały ani porty, ani koleje. Zamiast sukcesu mierzymy się z protestami rolników. W kolejce są kurczaki, jaja i owoce zalewające polski rynek.

Polska podkreśla, że chce uczestniczyć w odbudowie Ukrainy. Ale czy potrafimy temu podołać, zwłaszcza w rywalizacji z mocniejszymi: Francją, Niemcami, Brytyjczykami?

Zełenski wielokrotnie powtarza, i zrobił to również w Warszawie, że miejsce Ukrainy jest w Unii i NATO. Wspólny dom: Europa – mówił. Unia to przyszłość Ukrainy, on wie, że samotnie jego kraj nie poradzi sobie ani gospodarczo, ani militarnie. Że tylko przynależność do europejskiej i euroatlantyckiej wspólnoty gwarantuje bezpieczeństwo i pokój na przyszłość. Polska deklaruje, że wspiera te aspiracje.

Można jednak zapytać, czy to szczere gesty i słowa. Politycy PiS i Zjednoczonej Prawicy, a także prezydent Andrzej Duda nieustająco krytykują Brukselę, robią wszystko, by osłabić UE, ograniczyć jej wpływy i kompetencje. Uważają Unię za gniazdo zła i wszelkich kłopotów. Czy taki koszmarny los, jaki nas rzekomo spotyka po wejściu do UE, chcemy zgotować również Ukrainie? Dlaczego miałaby się wiązać ze słabą, rozbitą, podzieloną i skłóconą Unią? Czy naprawdę tak źle życzymy naszemu sąsiadowi?

Warto przypominać, że droga Ukrainy do Unii będzie długa i wyboista. Przyjdzie moment, że wojna się skończy, ale Ukraina wyjdzie z niej zniszczona. Jak obliczył Bank Światowy, straty sięgają 450 mld dol. Minie z pewnością wiele lat, zanim Ukraina będzie gotowa na integrację.

Zełenski nie przeprasza za Wołyń

Są wreszcie sprawy wspólnej przeszłości, często trudnej i bolesnej. W tym roku wypada 80. rocznica rzezi wołyńskiej. Te dramatyczne wydarzenia były przez obecnie rządzących i parlamentarną większość wykorzystywane do psucia polsko-ukraińskich relacji, podsycania podziałów. Przed napaścią nasze stosunki nie były poukładane nazbyt przyjaźnie i warto o tym przypominać, bo było to przecież całkiem niedawno.

Wojna zmieniła wiele, zwłaszcza na płaszczyźnie relacji międzyludzkich. Przeszłość i historia nie przeszkodziły Polakom wziąć Ukraińców pod własny dach, podzielić się chlebem, ciepłem, nieść pomoc lekarską i ratunek. Czy to oznacza, że bez udziału polityków Polacy rozwiązali sami problemy, z jakimi nie poradzili sobie premierzy i prezydenci? Zełenski nie przeprosił w Warszawie za Wołyń, chociaż mógł to zrobić. Może rachunki krzywd okazały się bez znaczenia i trzeba te odległe, choć nadal bolesne sprawy zostawić historykom? Na spokojniejsze czasy? Andrzej Duda zapowiada nowy traktat o sąsiedztwie, ale wciąż nie jest gotowy. Może wcale go nie potrzebujemy? Może ten traktat napisaliśmy wspólnie i podpisaliśmy 24 lutego 2022 r. i podpisujemy każdego dnia?

Czytaj też: Nowa żelazna kurtyna. Rosja ustawia się plecami do Zachodu

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną