Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

O jednym takim, co kradnie suwerenność

Zbigniew Ziobro podczas konwencji Suwerennej Polski Zbigniew Ziobro podczas konwencji Suwerennej Polski Adam Chełstowski / Forum
Partia Zbigniewa Ziobry przemianowała się na Suwerenną Polskę, chce przywłaszczyć sobie ten przymiotnik i samodzielnie określić jego znaczenie. Ufam, że mało kto da się nabrać na to oszustwo.

Suwerenność jest słowem szlachetnym, bo walczyły o nią kraje zniewolone, ludzie przelewali za nią krew. Według klasycznej definicji suwerenność to prerogatywa, prawo absolutne państwa samodzielnego. Bliskie jej pojęcia to niezależność, niepodległość, samostanowienie. Klasyczne prawo międzynarodowe skonstruowane jest wokół państwa suwerennego, państwa-narodu i głosi, iż państwa są niezależne, równe i suwerenne.

W praktyce nie tak się rzeczy mają, gdyż państwa nie są równe i nie są całkowicie suwerenne. We współczesnym świecie współzależności państw i społeczeństw bardzo się nasiliły. Liczne kryzysy stworzyły też problemy światowe, które – zwłaszcza kryzys klimatyczny – można rozwiązywać jedynie wspólnie. Nikt nie jest samotną wyspą.

Sergei Guriev dla „Polityki”: Dyktatorom już nie chodzi o ideologię

Suwerenność dziś jest solidarna

Ziobro głosi, że jest przeciwny narzucaniu Polsce woli z zewnątrz – z Brukseli i Niemiec. Jego dyskurs skierowany jest przeciw Unii Europejskiej, najwyraźniej chciałby się pozbyć jej norm. Zanim przypomnimy, o co chodzi, przywołam ciekawą myśl Mireille Delmas-Marty (1941–2022). Ta sławna francuska prawniczka pracowała nad europejskim traktatem konstytucyjnym, tym, który, niestety, na początku wieku przepadł w źle przygotowanych referendach. Delmas-Marty twierdziła, że traktatowi brakuje exposé des motifs, jasnego uzasadnienia: po co konstruujemy Europę? Pod tym względem sytuacja Europy różni się od Stanów Zjednoczonych Ameryki, które powstawały po wojnie z Anglią i ogłoszeniu Deklaracji Niepodległości. Europa zaś powstawała między państwami niepodległymi, zależnymi od siebie. Gdyby owo exposé des motifs było wówczas napisane, najlepiej byłoby nazwać je Deklaracją Współzależności. Suwerenność państw nie jest dziś suwerennością samotną. Nie ma państw całkowicie autonomicznych i zamkniętych w sobie, można zastosować raczej określenie „suwerenność solidarna”.

Czasem w odniesieniu do Europy mówi się o „suwerenności dzielonej z innymi”. Wolę termin „suwerenność solidarna”, bo jak mowa o podziale, to – np. przywołując dzielenie tortu – powstają kawałki mniejsze. Tymczasem idea, którą Delmas-Marty forsowała, za punkt wyjścia brała współzależność państw. Suwerenność solidarna to suwerenność powiększona: przydaje większe możliwości każdemu, więc dodaje, zamiast odejmować. Państwo broni swych interesów i dodaje do tego obronę interesów wspólnych. Najlepszym przykładem jest tu wsparcie Ukrainy. Wspólne europejskie zamówienia produkcji amunicji i broni są tańsze i efektywniejsze. Wspólna obrona jest oczywiście lepsza niż działanie w pojedynkę; wspólna armia w przyszłości byłaby jeszcze lepsza. Przykłady można mnożyć, nie tylko z dziedziny obronności.

Czytaj też: Pożyteczni suwereniści, podgatunek symetrystów

Partia Ziobry nas nabierze?

Ziobro głosi, że Polska traci suwerenność, bo Unia narzuca jej własne zasady życia, zwłaszcza nakazuje praworządność, przestrzeganie prawa. Po pierwsze, przestrzeganie prawa nakazuje uczciwość i polska konstytucja, nie tylko Unia i Bruksela. Ziobro prześladował i prześladuje wybranych sędziów. Przecież ci sędziowie, tacy jak Igor Tuleya, nie byli oskarżani o kradzieże czy pijaństwo. Po prostu wydawali orzeczenia idące władzy nie w smak. Nie byli dyspozycyjni. Czy to oznacza, że tylko z sędziami posłusznymi rządowi i partii PiS Polska stałaby się naprawdę suwerenna?

Suwerenność Polski oznacza, że może sama realizować swoje cele i marzenia. Ale kto te cele ma określać? Partia Ziobry? Dlatego, że się nazywa Suwerenna Polska? Chyba ludzie nie dają się nabrać na takie uzurpacje. Polska to nie tylko Ziobro, to dużo, dużo więcej. Trochę to wszystko przypomina postawę minister Anny Moskwy, która ubolewała, że rząd nie może odbierać paszportów tym, którzy w Brukseli „kłamią i działają przeciwko Polsce”. Zwróci się ona do Zbigniewa Ziobry, wymyślił jakieś procedury prawne przeciw tym, którzy skarżą się na Polskę. I uwaga, bo suwerenny Ziobro może rzeczywiście coś takiego wymyśleć! Ale proszę pani minister: oni się nie skarżą na Polskę, tylko na Moskwę. Annę. I na Ziobrę oraz jego protektora Kaczyńskiego.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną