Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Ziobro kontra Morawiecki: wojenki przerodziły się w wojnę. Kaczyński ma się czego bać

Zbigniew Ziobro i Mateusz Morawiecki Zbigniew Ziobro i Mateusz Morawiecki Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
Dlaczego Kaczyński znosi poniżanie Morawieckiego, którego w jakiś sposób ceni i szanuje? Przecież oznacza to poniżanie, przynajmniej pośrednio, również jego samego. Dlaczego prezes PiS wciąż toleruje Ziobrę?

Na co pozwala sobie Zbigniew Ziobro? Zacytujmy jego wywiad dla tygodnika „Do Rzeczy” z 21 maja: „W efekcie zgody premiera na unijny mechanizm warunkowości i KPO Polska będzie stopniowo tracić suwerenność. O to, a nie o jakieś osobiste ambicje, toczymy spory w rządzie. Czas jest miarą trafności diagnoz. Pokazuje, kto miał rację: my czy premier, który bagatelizował zagrożenie dla Polski wynikające z mechanizmu warunkowości i KPO. Ustępstwa rządu wobec UE przynoszą dobry skutek czy dalsze upokorzenia?”.

I dalej: „Premier Morawiecki bez wątpienia przejdzie (...) do historii (...) jako ten, który jednoosobowo, arbitralnie, bez jakichkolwiek konsultacji z Radą Ministrów podjął decyzję brzemienną w skutkach na dziesięciolecia”. W wywiadzie padły też słowa, że „premier we wszystkich najważniejszych decyzjach unijnych się pomylił”.

Krowa, która dużo ryczy...

Na to dzień później Morawiecki odpowiedział podczas konferencji prasowej w Gdyni: „Krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje. Za każdym razem, kiedy słucham czy czytam słowa ministra sprawiedliwości tego typu, (...) przypomina mi się trafność tego przysłowia. (...) Nie ma co marudzić, kwękać, trzeba się zabrać do roboty. Minister sprawiedliwości ma bardzo dużo do zrobienia. (...) Są tacy, którzy dużo gadają, opowiadają, ale niestety niewiele im wychodzi”.

Na to znowu Ziobro, również na konferencji prasowej: „Proponuję panu premierowi merytoryczną, bardzo poważną debatę, jak odejść od tych narzuconych przez Unię Europejską zobowiązań z 2020 r. Będziemy go w tym popierać. Zajmijmy się nie tyle krowami, tylko portfelami Polaków”.

Wszyscy doskonale wiedzą, dlaczego Polska nie otrzymuje pieniędzy w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Uniemożliwia to szantaż polityczny ze strony Ziobry. I faktycznie, zabiegi Morawieckiego, aby przebłagać Unię albo zamydlić jej oczy, są skazane na niepowodzenie i raczej żałosne. A winowajca, stawiający premiera i całą Polskę w tym żenującym położeniu, ma czelność kpić z niego i z nas wszystkich, oferując swe usługi w sprawie odblokowania pieniędzy z KPO. Jedyne, co może zrobić w tej sprawie, to iść do diabła. A Morawiecki? A Morawiecki musi to wszystko znosić, bo taka jest wola ich wspólnego pryncypała Jarosława Kaczyńskiego. Jakież to wszystko smutne i straszne.

Suwerenna Polska premierowi się nie kłania

Długoletnia wojenka ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry z premierem Mateuszem Morawieckim przechodzi właśnie w nową fazę, którą można już nazwać wojną. Słowa, którymi minister zwraca się za pośrednictwem mediów, a więc publicznie, do swojego przełożonego, byłyby trudne do wyobrażenia nawet pomiędzy funkcjonariuszami tego samego szczebla, a co dopiero, gdy ich adresatem jest premier.

Gdyby Polska była normalnym krajem, gdzie w życiu publicznym panują jako takie standardy kultury osobistej, lojalności i respektu dla podziału kompetencji i hierarchii urzędowej, zachowanie ministra doprowadziłoby do jego dymisji. Awanturnicze wypowiedzi, owszem, zdarzają się wszędzie, lecz jedynie „na odchodne”. W Polsce to popisy przeznaczone dla uszu i oczu Jarosława Kaczyńskiego, mające go przekonać o sile i niezależności lidera partyjki o pretensjonalnej nazwie Suwerenna Polska, który się premierowi nie kłania, a wobec ślęczącego nad listami wyborczymi prezesa ma „określone oczekiwania”.

I byłoby to nawet dla obozu władzy groźne, gdyby nie ogólnie znany fakt, że partia Ziobry ma poparcie bliskie zeru i żadnych szans na samodzielny start w wyborcach. Czymże więc może Ziobro straszyć Kaczyńskiego? Dlaczego prezes PiS miałby znosić poniżanie Morawieckiego, którego w jakiś sposób ceni i szanuje? Przecież oznacza to poniżanie, przynajmniej pośrednio, również jego samego?

Pytania te są pochodną pytania bardziej zasadniczego: dlaczego Kaczyński wciąż toleruje Ziobrę? Odpowiedź, że ma swoich posłów, jest chyba niewystarczająca. Owszem, na Ziobrze wisi większość parlamentarna, lecz przecież nie ma on posłów niezłomnych i niewrażliwych na wyrazy wdzięczności na okoliczność zmiany barw partyjnych. A nowy minister sprawiedliwości i prokurator generalny z pewnością miałby narzędzia, aby nader bogatą biografię Ziobry przekuć w długą opowieść „do protokołu”. Nawet jeśli nie „przeciwko” niemu, to przynajmniej „w sprawie”. W końcu Ziobro raczej dość bezceremonialnie nadużywał władzy i wydawał niezgodnie z przeznaczeniem środki z Funduszu Sprawiedliwości, kierował się prywatą w rozmaitych decyzjach administracyjnych, a nawet lansowanych przez siebie zmianach legislacyjnych, aby tylko doprowadzić do skazania lekarza rzekomo winnego śmierci jego ojca. Spraw byłoby do wyboru, do koloru. Złapał Kozak Tatarzyna, lecz Tatarzyn za łeb trzyma. Tylko kto trzyma mocniej: Ziobro czy Kaczyński?

Albo Ziobro, albo miliardy z KPO

Powodów, dla których Kaczyński powinien chcieć, i to od lat, wyrzucić Ziobrę z rządu, było i jest wiele. Ostatnio jednak są to powody wymierne w gotówce, a więc i w poparciu wyborczym. Przez Ziobrę, który w sposób jawny dąży do konfrontacji z Unią Europejską, starając się zdobyć popularność wśród zwolenników wystąpienia Polski z UE, nie trafiają do nas ogromne kwoty z ustanowionego w celu odbudowy gospodarek państw członkowskich po pandemii covid Funduszu Odbudowy. Jest czymś niesłychanym, że można utrzymać stanowisko, działając w sposób tak rażąco godzący w interes narodowy i rację stanu. I to nie Zbigniewa Ziobrę przywołuje się do porządku, lecz prezydent Andrzej Duda z premierem Morawieckim, pod patronatem Kaczyńskiego, muszą wymyślać akrobatyczne ewolucje i grać przed Unią komedię, jak gdyby Komisja Europejska to były przedszkolaki, którym można wcisnąć dowolną bajeczkę.

Nie, pieniędzy nie będzie dopóty, dopóki partia rządząca bądź minister sprawiedliwości może kontrolować skład personalny Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego, a sędziowie wydający wyroki nie po myśli władzy bądź tylko zadający pytania prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości UE będą mogli być z tego powodu, aczkolwiek pod jakimś fałszywym pretekstem, stawiani przed sądem dyscyplinarnym. Unia już postanowiła: albo łamanie konstytucji i traktatów europejskich, albo pieniądze. I żaden Morawiecki z Kaczyńskim już tego nie zmienią. Dlaczego więc Kaczyński gotów jest zrezygnować z miliardów euro i nadal trzymać u siebie Ziobrę?

Kaczyński ma się czego bać

Odpowiedź, jak sądzę, kryje się w dwóch ewentualnościach. Ziobro ma z pewnością gigantyczny zbiór „kompromatów”, czyli haków na ludzi PiS, które w bliższej lub dalszej przyszłości mógłby wykorzystać. A nie jest to człowiek, co do którego ktokolwiek miałby wątpliwości, że gdyby jego miłość własna miała ucierpieć, byłby zdolny posunąć się do wszystkiego. W konkurencji „posuwania się” nawet sam Kaczyński, choć jest mocnym zawodnikiem, nie miałby szans. Ta awantura mogłaby wybuchnąć jeszcze przed wyborami, w razie gdyby Kaczyński nie dał Ziobrze wystarczająco dobrych miejsc na listach. Natomiast w razie utraty władzy Ziobro będzie tym bardziej niebezpieczny, że może przekazać swoje materiały „ludziom Tuska” w zamian za bezkarność dla siebie i swoich kolegów.

Czy obecna opozycja będzie chciała pójść na taki układ, to wcale nie jest pewne. Tak czy inaczej, Kaczyński ma się czego bać. A dopóki Kaczyński boi się Ziobry, dopóty Ziobro może jeździć na Morawieckim jak na łysej kobyle. A nam pozostaje tylko wytężać wyobraźnię, aby przedstawić sobie, choćby bardzo mgliście, jak bardzo ci wszyscy ludzie muszą się wzajemnie nienawidzić, bać jeden drugiego i pogardzać sobą nawzajem.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną