Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

(Auto)Promocja Pana Palikota

© J. Palikot © J. Palikot
Najdroższa w historii polskiej blogosfery prywatna kampania promocyjna (m.in. billboardy i spoty radiowe) dobiegła końca. A zaczęła się zagadkowo, intensyfikując z dnia na dzień ciekawość odbiorców. Każdy zadawał sobie pytanie: co to jest paplament i 'pepepe'?

Przez miesiąc musiały wystarczyć zabawy słowem: pyskusje, bolityka, cudzogłupstwo, paplament. Powstawały kolejne neologizmy, wciągając do słowotwórczej gry zdezorientowanych, acz zaintrygowanych Polaków, podkręcając atmosferę oczekiwania. Aż wreszcie nadszedł 1 lipca.

Ci, którzy z bijącym sercem wstukali w klawiaturę adres niedostępnej dotychczas w pełnej krasie strony pepepe.pl, ujrzeli... zadumane (i z gracją ufryzowane) oblicze posła Palikota!

Nowa witryna Janusza Palikota (PO) okazała się przede wszystkim teaserem (tzw. zajawką) jego bloga na Onecie - "Poletka Pana P." (w skrócie: pepepe, podobnie zresztą jak sztandarowe hasło guru wolnorynkowców Miltona Friedmana: „prywatyzować, prywatyzować, prywatyzować"). Nazwa, jak na ostatnie akcje biznesmena-parlamentarzysty przystało (m.in. konferencja prasowa z wibratorem w ręku), obrazoburcza, bo przywodzi na myśl tytuł książki "Poletko Pana Boga" Erskine Caldwella.

Nowa strona posła to stary cukierek w nowym papierku (zawartość dawnej jego witryny - http://www.palikot.pl/ - nie uległa znacznej zmianie), a i pomysł na blog polityka nienowy, bo „Pan P." ustawił się w tym samym szeregu, co Korwin-Mikke, Pawlak czy Wierzejski.

Przy całej sympatii dla Janusza Palikota, obok którego wyskokowych pomysłów trudno przejść obojętnie, mniej w tym wszystkim Caldwella („Poletka Pana Boga"), a więcej Szekspira („Wiele hałasu o nic"). Po Prostu Powielenie (w skrócie: pepepe).

A tych miłośników zagadek, których nie zniechęcił finał marketingowej przygody, może ciekawić już tylko jedno: całkowity koszt sprawnie poprowadzonej przez Agencję Look At kampanii promocyjnej. Ot, taki ludzki odruch.

Bartłomiej Wyszyński, dyrektor  ds. strategii agencji Artegence o nowej witrynie Janusza Palikota:

Palikot super! Ale kto to jest? Producent czekolady sadząc po serwisie? Ach, to poseł. Wie o tym kilka osób, ale czy wszyscy? Egocentryczne podejście Palikota zakłada, że znają go wszyscy. Doświadczenie zaś uczy pokory i wiem, że rzeczy najbardziej oczywiste oczywistymi dla ludzi często nie są. Szczególnie w komunikacji. Tak więc serwis Palikota powinien zawierać - takie są zasady dobrego projektowania serwisów www - dwa zdania na temat tego, kim jest Palikot, czym serwis jest i po co został stworzony. Te dwa zdania ustawiają kontekst odbioru całego serwisu i można by rzec są kluczowe przy pierwszym zetknięciu ze stroną.

Po dłuższym kontakcie ze stroną zauważam, że razi mnie identyfikacja wizualna serwisu. Jestem prostym odbiorcą. Widzę ciemność i staram się jakoś wiązać ją z tym, o czym jest serwis. Usługi pogrzebowe? Producent czekolady? Artysta dizajner? Nieee... pewnie serwis o grach (bo one zawsze są ciemne). Zostawmy już te subiektywne skojarzenia. Palikot ma prawo mieć ciemny serwis. Koniec kropka. Ale ja, jako odbiorca, mam prawo do czytania.

Idąc dalej mógłbym jeszcze zżymać się na pompatyczne intro, błyskający wolumin itp. Ale aby nie być takim do końca na "nie" podam inny adres Palikota, pod którym jawi się on nam dużo mniej mrocznie http://www.palikot.pl .Oto światły, nowoczesny polityk oraz przejrzyście ułożony serwis. Mimo, że nie zawiera on dwóch zdań opisu, czym jest i po co, to szybko odnajduję w nim kluczowe słowa ustanawiające mi kontekst odbioru serwisu: "PO", "biuro poselskie" - to wszystko sprawia, że czuje się pewniej. Wiem gdzie jestem! I nie bolą mnie oczy. 

O ile odbiór obu serwisów na poziomie wizualnym może być bardzo subiektywny, o tyle brak homogeniczności w wizerunku Palikota (wyrażonym przez wygląd serwisów) subiektywny już nie jest. Albo Palikot jest światłym politykiem, albo mrocznym wytwórcą czekolady. Czy może być nimi oboma naraz? Może. W nocy jednym, w dzień drugim. Wtedy jednak proponuję ustawić w jednym serwisie rozpoznawanie godziny i prezentować użytkownikom wersje dzienną i nocną. W nocnej - aby wszyscy połapali się, że chodzi o zabawę - proponuję ubrać Palikota w piżamkę i szlafmycę z pomponem.

Wtedy będzie przynajmniej śmiesznie. Nie wchodzę w merytoryczne aspekty serwisu, bo nie interesują mnie one zupełnie. Analizuję jedynie wizerunek i brak homogenicznego sposobu komunikacji Palikota.


Zobacz blogi znanych polityków:


Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną