Do eurowyborów – ostatniego starcia w trwającym od prawie roku kampanijnym maratonie – zostało już niewiele ponad dwa tygodnie. Kampania, która z początku wydawała się zupełnie niewidoczna, zaczyna nabierać tempa i ogniskuje się głównie wokół tematów bezpieczeństwa, który stara się narzucać premier Donald Tusk, oraz przyszłości Unii, o której wolą mówić eurosceptyczne PiS i Konfederacja, a także próbująca odbić ich wyborców Trzecia Droga.
Wojciech Szacki: Finisz eurogry. Kaczyński znów chce wygrać, Tusk przesuwa się w prawo. Wyborcy są zmęczeni
Wybory twardych elektoratów
Nie należy spodziewać się jednak dużych przepływów wyborców między poszczególnymi ugrupowaniami. Wybory do europarlamentu charakteryzują się niższą frekwencją, a głosują w nich przede wszystkim tzw. twarde elektoraty. To na ich mobilizację w ostatnich dwóch tygodniach grać będą liderzy.
W Polityce Insight rzeanalizowaliśmy kwietniowe i majowe wyniki sondażowe i stworzyliśmy prognozę szacującą, na ile mandatów mogą liczyć poszczególne komitety. Ze względu na podobną specyfikę wyborów europejskich i sejmowych prognoza opiera się na okręgowych rozkładach wyników partii z października. Frekwencję dla każdego z 13 okręgów wyborczych liczymy z kolei na podstawie frekwencji w eurowyborach w 2014 i 2019 r. Sprawdziliśmy także, jak wyglądałby podział mandatów, gdyby partie uzyskały takie same wyniki jak w kwietniowych wyborach do sejmików wojewódzkich.
Batory w Polityce: Jak polscy politycy mówią o Unii Europejskiej? Co słyszą wyborcy?
Czy PiS ma szansę na powtórkę?
W dobiegającej końca kadencji Polska miała 52 europosłów. W nowej – po uwzględnieniu przemian demograficznych, które zaszły w międzyczasie w UE – będzie miała już o jednego więcej. W 2019 r. wybory z rekordowym wynikiem (45,4 proc.) wygrał PiS, zdobywając 26 mandatów, a po formalnym wyjściu Wielkiej Brytanii ze wspólnoty pula ta powiększyła się o jeszcze jeden (Dominika Tarczyńskiego). PiS ma obecnie największą reprezentację w ramach frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR).
Mało prawdopodobne jednak, by po czerwcowych wyborach udało mu się utrzymać tę pozycję, bo według naszej prognozy może stracić nawet jedną trzecią swojej delegacji w Brukseli. Według średniej sondażowej z kwietnia i maja PiS może liczyć na 33,8 proc. poparcia, co przełożyłoby się na 18 mandatów w skali kraju. Przy takim wyniku, według naszej prognozy, PiS zdobyłby po jednym mandacie w każdym z 13 okręgów oraz dodatkowo dwa mandaty w okręgu małopolsko-świętokrzyskim i po jednym na Podkarpaciu, Śląsku i w okręgu dolnośląsko-opolskim.
Jeśli natomiast partii Jarosława Kaczyńskiego udałoby się powtórzyć wynik z kwietniowych wyborów sejmikowych (34 proc. i prawie 4 pkt proc. przewagi nad KO), to przełożyłby się to na dodatkowe mandaty w Wielkopolsce i na Mazowszu. Nieznacznie gorszy wynik spowodowałby z kolei utratę drugiego mandatu na Dolnym Śląsku. Wedle naszych analiz ważą się więc losy potencjalnych mandatów Jacka Kurskiego (dwójka na Mazowszu), Ryszarda Czarneckiego (dwójka w Poznaniu), a także Beaty Kempy (dwójka we Wrocławiu).
Czytaj także: Gwiazdy Kaczyńskiego, ludzie Tuska i inne sensacje. Najgorętsze pojedynki do europarlamentu
KO się wzmocni
Na podobny wynik mandatowy może liczyć rządząca Koalicja Obywatelska, która w naszej średniej sondażowej prowadzi z wynikiem 34,6 proc., co przełożyłoby się na 19 mandatów. To solidne wzmocnienie względem dobiegającej końca kadencji, w której KO reprezentowało 13 europosłów. Zwiększenie tej puli jest kluczowe dla Donalda Tuska, który obok szefowej KE Ursuli von der Leyen jest najważniejszym politykiem Europejskiej Partii Ludowej i potrzebuje mocnej reprezentacji w parlamencie.
KO mogłaby liczyć na dwa mandaty w okręgach pomorskim, warszawskim, wielkopolskim, małopolsko-świętokrzyskim, a także śląskim i dolnośląsko-opolskim. We wszystkich pozostałych okręgach partia Donalda Tuska otrzymałaby po jednym mandacie. Gdyby KO uzyskała taki sam wynik jak w wyborach sejmikowych, otrzymałaby jeden mandat mniej – byłby to zapewne drugi mandat z okręgu gdańskiego, który w tej chwili należy do Magdaleny Adamowicz. Następnym w kolejności zagrożonym mandatem jest ten Elżbiety Łukacijewskiej z Podkarpacia. KO straciłaby go, gdyby uzyskała wynik jeszcze gorszy niż w kwietniu.
Kulisy kampanii: Tusk chce wreszcie przerwać passę Kaczyńskiemu. Kto utwardzi skuteczniej, ten wygra
Sześć mandatów Trzeciej Drogi
Z tej samej listy co europosłowie KO – Koalicji Europejskiej – do Brukseli dostała się cała trójka reprezentantów Trzeciej Drogi. Adam Jarubas i Jarosław Kalinowski z PSL-u należą do frakcji Europejskiej Partii Ludowej, natomiast Róża Thun po opuszczeniu KO i EPL zasiliła szeregi Polski 2050 i Renew Europe. Po czerwcowych wyborach kandydaci obydwu partii ponownie rozejdą się do osobnych frakcji, co utrudnia prowadzenie jednolitej kampanii. Według naszej średniej Trzecia Droga ma 12,2 proc. poparcia, co obecnie przekłada się na sześć mandatów – po jednym w okręgach: olsztyńskim, warszawskim, wielkopolskim, krakowskim, śląskim oraz wrocławskim.
W każdym na mandat największe szanse mają wyborcze jedynki, czyli odpowiednio: Paweł Zalewski, Michał Kobosko, Krzysztof Hetman, Adam Jarubas, Michał Gramatyka oraz Róża Thun. Gdyby wziąć pod uwagę wyniki z wyborów samorządowych, Trzecia Droga zdobyłaby jeszcze mandaty na Mazowszu (Bożena Żelazowska) i w Gdańsku (Wioleta Tomczak). Jeśli natomiast wynik komitetu okazałby się gorszy niż w średniej, najbardziej zagrożony byłby mandat Pawła Zalewskiego w okręgu warmińsko-mazurskim i podlaskim.
Temat Tygodnia: Miesiąc do wyborów. KO się ściga z PiS, Lewica wypada?
Piątka konfederatów w Brukseli?
Konfederacja jako jedyne z sejmowych ugrupowań nie ma na ten moment żadnego reprezentanta w europarlamencie. Wszystko wskazuje jednak, że po 9 czerwca to się zmieni, bo według średniej sondażowej ugrupowanie może liczyć na uzyskanie 10,2 proc. poparcia. Przy takim wyniku konfederaci zdobyliby pięć mandatów w skali kraju.
Pewni mandatu mogą być kandydaci z Krakowa (Konrad Berkowicz lub Grzegorz Braun), Warszawy (Krystian Kamiński lub Ewa Zajączkowska), Katowic (Marcin Sypniewski) i Wrocławia (Stanisław Tyszka). Biorąc pod uwagę fakt, że Konfederacja jest przeszacowywana w sondażach, mniej pewna swojego mandatu powinna być Anna Bryłka w Poznaniu. To właśnie jej mandat odpada w scenariuszu, gdy prognozę opieramy na wynikach z wyborów samorządowych, kiedy Konfederacja zdobyła 7,2 proc.
Czytaj także: Kto z kim w europarlamencie
Mniej Lewicy w europarlamencie
Lewica w przeciwieństwie do innych ugrupowań koalicji rządowej na pewno zmniejszy swoją delegację w Brukseli. Obecnie frakcja Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów liczy siedmioro Polaków, a po wyborach Lewica zasili ją co najwyżej pięciorgiem reprezentantów. Na tyle miejsc przekłada się bowiem średni sondażowy wynik na poziomie 9,2 proc.
Mandat w takim rozrachunku zdobędą: Maciej Konieczny w Katowicach, Robert Biedroń w Warszawie, Krzysztof Śmiszek we Wrocławiu, Joanna Scheuring-Wielgus w Poznaniu i Andrzej Szejna w Krakowie. Temu ostatniemu może jednak zagrozić startująca z dwójki Dorota Kolarska, intensywnie wspierana przez silne krakowskie struktury partii Razem. W prognozie opartej na słabym, 6,3-procentowym wyniku z wyborów samorządowych Lewica traci dwa mandaty: poznański oraz krakowski lub wrocławski.
Czytaj także: Biedroń i Śmiszek – duet lewicy na eksport? Aż tak różowo nie jest
Zwycięstwo symboliczne
Ostatnie dwa tygodnie kampanii zapewne nie przyniosą znaczących zmian w rozkładzie poparcia dla poszczególnych komitetów. Jednak specyfika ordynacji wyborczej, w której kilka tysięcy głosów różnicy może przesądzić o tym, z którego okręgu dana partia wprowadzi europosła bądź zdobędzie w nim drugi mandat, sprawi, że kampania nabierze intensywności. Starcie o pierwsze miejsce będzie bardzo zacięte, bo poza przyniesieniem dodatkowego mandatu będzie symbolicznym zwycięstwem – pierwszym od 10 lat KO (PO) nad PiS-em lub dziesiątym z rzędu PiS-u nad KO.
Wiele zależeć będzie od frekwencji i stopnia mobilizacji elektoratów. Na ten moment ciężko oszacować, komu uda się to najlepiej, ale pojedyncze badania, jak np. to Opinii 24 dla „Gazety Wyborczej”, sugerują, że na największą mobilizację może liczyć KO, a na najmniejszą Trzecia Droga, na którą chce zagłosować zaledwie 31 proc. jej wyborców z października.