Czas chaosu
Bałagan i chaos w PiS. Kontratak Mateusza Morawieckiego był skuteczny
W niesamowitym bałaganie, jaki panuje w PiS, Przemysław Czarnek i Mateusz Morawiecki to dwaj politycy PiS, wokół których gromadzą się posłowie widzący w nich przyszłość partii. Byli w jednym rządzie, są w jednym ugrupowaniu, ale wiele ich dzieli, mają różne pomysły na strategię prawicy i nie brakuje im wielkich ambicji.
W okresie „późnokaczyńskim” obaj są figurami symbolicznymi, bo ich spór wykracza poza personalia i jest w istocie konfliktem o przyszłość całego obozu.
Czarnek to kurs na trumpizację PiS; były minister edukacji lokuje się na prawym skrzydle partii i prostym językiem („lewacy”, „dewianci” itp.) mówi, jak jest i jak być powinno. Czarnek i jego kariera to zresztą w dużej mierze produkt wieloletniej ewolucji prezesa i jego formacji; polityk, który kiedyś mieściłby się ze swoją retoryką i poglądami w Lidze Polskich Rodzin, dziś należy do najważniejszych twarzy PiS.
Były premier i jego kariera to z kolei pozostałości po „umiarkowanym PiS”, poszukiwaniach kogoś, kto byłby w stanie odpowiedzieć na rosnące aspiracje prawicowych wyborców i opowiedzieć im o inwestycjach, rozwoju i modernizacji.
Ten projekt nie wypalił, Morawiecki ze swymi slajdami o „pułapce średniego rozwoju”, wykresami, słupkami i Polskim Ładem nie zdobył nowych wyborców dla PiS. Jego „umiarkowanie” było zresztą w dużej mierze bezobjawowe, w niejednej sprawie przejął po prostu język pisowskiego mainstreamu, bywał równie ostry jak Kaczyński, ale wielu w PiS wciąż posądza go o centrowe odchylenie; wypomina mu się na przykład zbyt uległą postawę wobec Brukseli. Teraz jeszcze uderzają w niego afery z udziałem jego ludzi – we wrześniu aresztowany został np. były szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michał Kuczmierowski pod zarzutem działania w zorganizowanej grupie przestępczej oraz przekroczenia uprawnień.