Kwartet solistów
Czy Tusk to jeszcze poskłada? Kupił trochę czasu, ale niedługo trwoga zajrzy w oczy
„Nie znam słowa kapitulacja” – to główne przesłanie Donalda Tuska z godzinnego sejmowego wystąpienia przed głosowaniem wotum zaufania dla jego rządu. Powtórzone potem jeszcze w internetowym wpisie, żeby się utrwaliło w świadomości. Premierowi chodziło bowiem przede wszystkim o rozproszenie nastroju ogólnej klęski obozu demokratycznego, który zrodził się po przegranych wyborach prezydenckich. W przekazie Tuska to jednak dopiero przegrana bitwa, podczas gdy wojna o Polskę ciągle się toczy.
Ryzyko, że w elektoracie nastąpi swoista implozja nadziei, faktycznie było wysokie. Przed wyborami zwolennicy koalicji 15 października z wielkim trudem dopuszczali do siebie myśl, że Rafał Trzaskowski mógłby przegrać. Ich morale zostało więc pogruchotane, a dodatkowo pogłębiły to jeszcze powyborcze rozliczenia w obozie rządzącym. Odporność tych wyborców testowali z drugiej strony politycy PiS, którzy ruszyli do mediów z masywnym komunikatem o najgorzej ocenianym rządzie III RP, który właśnie stracił demokratyczną legitymację.
Tusk musiał więc działać szybko, żeby zatrzymać rozlewającą się panikę. W takich sytuacjach sprawdzoną metodą jest wystąpienie do Sejmu o odnowienie wotum zaufania, z czego premier skorzystał. I zasadniczy cel zrealizował, gdyż koalicja zmobilizowała się w stu procentach, sprawnie uchwalając wotum i potwierdzając swoją żywotność. Tym sposobem osłabiony Tusk kupił sobie parę tygodni względnego spokoju. Chociaż bilans operacji wcale nie jest dla niego aż tak pozytywny, a być może po drodze więcej nawet stracił. Z drugiej strony nie mógł sobie pozwolić w tych dniach na bierność, zaniechanie działania byłoby jeszcze kosztowniejsze.
Czytaj też: