Byli chcieliby być
Dudowie uczą się codzienności. Intratna propozycja nie przyszła, pomysłu na siebie brak
Andrzej Duda przyznał niedawno w wywiadzie dla „Pulsu Biznesu”, że nie będzie walczył o to, żeby zostać premierem, a jeśli pojawi się „rzeczywiste zapotrzebowanie, to odpowiednie osoby same się do mnie zgłoszą z pytaniem, czy rozważyłbym podjęcie takiego zadania”. – Andrzej wie, że w polityce nie będzie odgrywał już żadnej roli i sam nie ma na to ochoty. On myśli już tylko o zarabianiu kasy – mówi znajomy małżeństwa Dudów.
– Są dwie ważne osoby w życiu Andrzeja, które wywierały na niego presję. Ojciec, najpierw o doktorat i prestiż, by wreszcie coś znaczył, i żona – o pieniądze. Ambicje ojca zostały zaspokojone, bo syn był dwie kadencje prezydentem Polski, o czym w jego mniemaniu zdecydowała wola boża. – Teraz jest czas na to, by zaspokoić finansowe ambicje Agaty. On uważa, że poświęciła się, by Andrzej mógł zadowolić ojca, i teraz oczekuje odpłaty – twierdzi nasz rozmówca.
Agata robi awanturę
Były prezydent w Kanale Zero wspominał ostatnio, że Agata zrobiła mu awanturę ze łzami, kiedy jesienią 2014 r. oznajmił jej, że jest kandydatem PiS na prezydenta. Dorobił do tego opowieść o tym, że „Agata wiedziała, co to oznacza, bo byłem ministrem w Kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, i ona widziała, co media robiły” i „Że to oznacza całkowitą zmianę życia i taką trochę rodzinną katastrofę”. Osoba znająca Dudów zapamiętała to nieco inaczej. – W maju 2014 r. Andrzej został posłem do Parlamentu Europejskiego i Agata była z tego wybitnie zadowolona. Na wydanej przez nich z tej okazji kolacji w Krakowie mówiła, że Andrzej zacznie wreszcie dobrze zarabiać. Była wściekła, że to eldorado skończyło się po roku, gdy mąż został prezydentem – wspomina nasz rozmówca.