Nie wie pani, gdzie jest moja mama? – zapytał sąsiadkę malec dzwoniący bez skutku do swojego mieszkania.
– Nie widziałam jej, ale na pewno jest w pralni chemicznej u koleżanki – odpowiedziała.
– A skąd pani wie? – dopytywał.
– Bo jestem wiedźmą – odpowiedziała mu poważnie. – Wszystko wiem. I to, że wyrzucasz śmieci do kosza, bo nie chce ci się chodzić do śmietnika.
– Tylko niech pani nie mówi mamie – poprosił i zniknął za rogiem. Ale jeszcze wychylił głowę i zagroził: – Bo powiem wszystkim, że jest pani wiedźmą.
– Proszę się nie śmiać – włączyłem się. – Ludzie zrobili się bardzo dosłowni, a na dodatek wierzą w to, co widzą i słyszą.
Z kreskówki „Tom i Jerry” zapamiętałem taką scenę. Kot Tom jak zwykle goni Jerry’ego, który jest myszą. Jerry w panice wybiega przez otwarte okno, a kiedy się orientuje, że jest w powietrzu na wysokości kilku pięter, odwraca się i wpada z powrotem do mieszkania. Nie pamiętam, żebym jako dziecko próbował czegoś podobnego, ani nie słyszałem nigdy o żadnym innym, które po obejrzeniu takiej sceny podjęłoby taką próbę. Ponieważ rozumiemy, że to fikcyjny świat.
Już mniej więcej od trzeciego roku życia umiemy grać w wyobraźnię. Ten bardzo skomplikowany proces wytwarzania fikcji przy użyciu patyka czy kawałka sznurka pozwala nam poszerzać rzeczywistość o sferę, którą wybitny psycholog zabawy Donald Winnicott nazwał „przestrzenią potencjalną”. Choć zrobiona z elementów rzeczywistości, nie jest światem, który dziecko dzieli z rodzicami i rówieśnikami. Dzięki posiadaniu wyobraźni i rozwijaniu jej w zabawach w zmyślone światy przygotowujemy się do tworzenia i rozumienia prawdziwie złożonych przestrzeni potencjalnych, jak literatura oraz sztuki sceniczne i wizualne.