Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Olimpiada na Kaukazie

Osetia to kraj wielkości połowy Luksemburga. Mieszka tam 70 tys. osób, tyle, co na jednej ulicy w Moskwie. Rosja wykorzystała jednak niewielką Osetię, żeby pogrozić palcem Gruzji. I kiedy cały świat patrzy na Pekin, a igrzyska olimpijskie odwracają uwagę od wszelkich innych wydarzeń, Rosjanie decydują się na atak. Kiedy atakować cynicznie i bezczelnie, jeśli nie wtedy? Wojska sowieckie wkraczały do Afganistanu między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem w 1979 r. Minęło wiele lat, ale zwyczaje taktyczne armii, teraz już rosyjskiej, obowiązują po dawnemu.

Rosjanie od dwustu lat próbują opanować Kaukaz, ale wychodzi im to marnie. To raczej Gruzini opanowali kiedyś Rosję, choć mówią dziś, że Stalin był Osetyjczykiem. Jak się nie ma gór u siebie w kraju, to nie idzie się wojować w cudze góry. Mieszkańcy Kaukazu są góralami. Mieszkają, tak jak górale, tam gdzie się da, to znaczy w dolinach. Tam nie władza centralna rządzi, ale rady starszych. Tak jest w całej górzystej Azji. Dlatego tylu mamy watażków, i tyle księżniczek. Każda taka dolina to państewko. Doliny są ze sobą skłócone. Boją się o te marne skrawki ziemi, na których coś rośnie. Nie mieszają się z innymi klanami. Osetia nie bardzo chciała być w Gruzji, bo Osetyjczycy nie przepadają za Gruzinami. Tam zresztą konfliktów mamy co nie miara. Carska Rosja uważała, że podporządkuje sobie tereny kaukaskie, podobnie myśleli Sowieci, ale nawet za Stalina mówiono w Tbilisi na dworcu kolejowym, że pociąg do Związku Radzieckiego odjedzie z peronu trzeciego.

Gruzini są okrutni, ale mieszkańcy Osetii też. Rosjanie nauczyli się okrucieństwa w Afganistanie, a na Kaukazie wojują z Czeczenami i chyba tylko mieszkańcy Osetii sympatyzują z nimi. Na konflikty rodowe, plemienne i polityczne nakładają się konflikty religijne. Jedni są prawosławnymi, inni bardzo starymi wyznawcami chrystianizmu ortodoksyjnego, a jeszcze inni – muzułmanami. Mają pecha, bo na Kaukazie kończy się Federacja Rosyjska, a jednocześnie biegną tamtędy rurociągi. Wojna Rosji z Gruzją to walka Goliata z Dawidem. Oby się Goliat nie przeliczył.

Krzysztof Mroziewicz

Przeczytaj także analizę Jędrzeja Winieckiego "Bałkanizacja po kaukasku"

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną