Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Łowienie gruntów

Sea Towers - jeden z najdroższych apartamentowców w kraju. Stanął na gruncie, którego Dalmor pozbył się bez przetargu. Fot. Stanisław Ciok Sea Towers - jeden z najdroższych apartamentowców w kraju. Stanął na gruncie, którego Dalmor pozbył się bez przetargu. Fot. Stanisław Ciok
Firmy związane z prawnikami sopockiej kancelarii „prezydenckiej” zarobiły miliony złotych na nieruchomościach należących do państwowej spółki Dalmor. Teraz bój idzie o to, komu przypadnie reszta szacowanego na setki milionów majątku tego przedsiębiorstwa.

W Gdyni od kilku miesięcy trwa polityczno-biznesowy sztorm. Wywołało go ogłoszenie planów prywatyzacyjnych rządu. Zgodnie z nimi gdyńskie Przedsiębiorstwo Połowów, Przetwórstwa i Handlu Dalmor, którego wyłącznym właścicielem jest Skarb Państwa, ma zostać do 2011 r. skomunalizowane – czyli przekazane miastu. Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek jest zachwycony. Ostro zaprotestowały natomiast władze Dalmoru. Prezes spółki Krzysztof Rychlicki tłumaczył dziennikarzom: „prowadzenie połowów czy chłodni nie jest zadaniem gminy”.

Faktycznie, Dalmor był niegdyś jednym z największych w Polsce przedsiębiorstw połowów dalekomorskich, a dziś jest jedyną państwową firmą tej branży. Jednak jego władze od lat przekonują Ministerstwo Skarbu, że rybołówstwo to działalność nieopłacalna i stopniowo ją wygaszają. Z kilkudziesięciu trawlerów, którymi dysponował Dalmor, zostały trzy. A i te wkrótce mają być wycofane z użytku. W strategii firmy na najbliższe lata zapisano, że priorytetem stać się ma budownictwo, deweloperka.

Z morza na ląd

Bo Dalmor to dziś przede wszystkim właściciel wycenianych na setki milionów złotych terenów w Gdyni – w samym centrum miasta, a równocześnie tuż nad morzem. Grunty Dalmoru i jego spółek-córek (łącznie blisko 25 ha) otaczają z dwóch stron najbardziej reprezentacyjny z tamtejszych basenów portowych – Basen Prezydenta. Każdy, kto w przeszłości zwiedzał Gdynię, musiał tu trafić: w tym miejscu przez lata cumowały Dar Pomorza i statek-muzeum ORP „Błyskawica” (obecnie przystań jest zamknięta ze względu na remont nabrzeża).

O prywatyzacji Dalmoru mówi się od lat. Zabiegał o nią jeszcze poprzedni prezes spółki Włodzimierz Kłosiński. Na przełomie 2000 i 2001 r. Ministerstwo Skarbu podjęło pierwszą próbę sprzedaży 80 proc. akcji spółki (15 proc. miało przypaść pracownikom, a reszta – pozostać tymczasowo własnością Skarbu Państwa). Chęć udziału w rokowaniach dotyczących zakupu zgłosiło kilka podmiotów. Ministerstwo nie zdążyło jednak wybrać kupca.

1 marca 2001 prezesem Dalmoru został Krzysztof Rychlicki. Przed objęciem funkcji prezesa Rychlicki był członkiem zarządu i dyrektorem ds. rozwoju lądu. Miał m.in. opracować strategię wykorzystania gruntów należących do firmy.

Wśród pierwszych decyzji, które zapadły w Dalmorze po mianowaniu Rychlickiego na prezesa, było nawiązanie współpracy z wpływową Kancelarią Głuchowski Jedliński Rodziewicz Zwara i Partnerzy oraz wystąpienie do resortu skarbu o zawieszenie prywatyzacji spółki do czasu jej restrukturyzacji. Jednym z głównych elementów reformy miało być rozwinięcie działalności lądowej Dalmoru. Dzięki temu – przekonywał ministerstwo Rychlicki – wzrosnąć miał zysk z prywatyzacji przedsiębiorstwa w przyszłości. W rzeczywistości w wyniku owej restrukturyzacji spółka pozbyła się za grosze jednej z najatrakcyjniejszych swoich nieruchomości. Ale po kolei.

Dalmor – choć w nazwie zapisane ma przetwórstwo, sam nie prowadzi takiej działalności. Od lat 90. zajmowała się nią spółka-córka Dalmoru – DalPesca. W 1997 r. władze Dalmoru nazywały ją „najnowocześniejszym w Polsce zakładem zajmującym się produkcją ryb i przetworów mrożonych”. Poszukiwały jednak inwestora, który mógłby zakończyć rozpoczęte w DalPesca inwestycje. W 1998 r. znalazł się odpowiedni kandydat – zajmująca się produkcją konserw rybnych i mrożonek spółka Wilbo.

Firmę tę w pierwszej połowie lat 90. założyli pomorscy biznesmeni Waldemar Wilandt i Dariusz Bobiński. Co jednak istotniejsze: od 1997 r. w jej radzie nadzorczej nieprzerwanie zasiadają prawnicy kancelarii „prezydenckiej” (zwykle dwaj – dzielą między sobą funkcje przewodniczącego i wiceprzewodniczącego). Najpierw członkami tego gremium byli Józef Rodziewicz i Marek Głuchowski. Dziś przewodniczącym rady jest Andrzej Zwara, a wiceprzewodniczącym Jacek Jerzemowski. Jak wynika z dokumentów złożonych do akt rejestrowych spółki, tylko ten pierwszy w ub. roku za zasiadanie w radzie otrzymał 84 tys. zł. Od lat kolejni prawnicy Kancelarii prowadzą również walne zgromadzenia akcjonariuszy Wilbo, na których zapadają kluczowe decyzje – także te tyczące inwestycji w spółkę DalPesca.

W lipcu 1998 r. Wilbo kupiła od Dalmoru 51 proc. udziałów w DalPesca. Zapłaciła nieco ponad milion złotych. Władze Wilbo w sprawozdaniu za 1998 r. chwaliły się, że w rzeczywistości kupione udziały warte są ponad 4 mln zł. Na dodatek szefowie Dalmoru i Wilbo uzgodnili, że pieniądze z transakcji nie trafią do Dalmoru, lecz zostaną przeznaczone na inwestycje w DalPesca. Za udziały Wilbo zapłaciła więc de facto spółce, której była większościowym udziałowcem.

Na tym nie koniec. W listopadzie 1998 r. Dalmor i Wilbo podniosły kapitał DalPesca, zachowując proporcje posiadanych udziałów. Wilbo wniosła do DalPesca gotówkę, Dalmor – nieruchomości, które dotąd dzierżawiła od niego DalPesca: ponad pół hektara gruntu z halą produkcyjną oraz budynkami administracyjnym i magazynowym na samym czubku należącego do Dalmoru pirsu (sztucznego półwyspu).

Gdyby Dalmor chciał te nieruchomości sprzedać, konieczny byłby przetarg. Ale ponieważ zakwalifikowano je jako wkład do spółki, przetargu nie było. Prezes Dalmoru Krzysztof Rychlicki, zapytany, ile wart był aport, zasłania się tajemnicą handlową. Odpowiedź znaleźliśmy w aktach rejestrowych DalPesca: wedle rzeczoznawcy wartość nieruchomości wniesionych przez Dalmor do DalPesca wynosiła blisko 6,5 mln zł. W 2001 r., kilka miesięcy po objęciu prezesury Dalmoru przez Krzysztofa Rychlickiego, spółka ta odsprzedała firmie Wilbo swoje udziały w DalPesca za... 3,8 mln zł. To jedyne pieniądze, jakie z transakcji związanej z DalPesca trafiły na konto Dalmoru.

Sprzedaż udziałów nie mogłaby dojść do skutku, gdyby kilka tygodni wcześniej na wniosek Rychlickiego ministerstwo nie zawiesiło prywatyzacji Dalmoru. Władze prywatyzowanych spółek nie mogą bowiem podejmować żadnych decyzji, które mogłyby znacząco wpłynąć na ich wartość. Więcej: rok po tej transakcji Wilbo zlikwidowała DalPesca i przejęła jej majątek. A w 2007 r. sprzedała dawną nieruchomość DalPesca spółce deweloperskiej Wiśniowy Office Park III za blisko 16 mln zł (!). W komunikacie giełdowym Wilbo podała, że jej zysk ze sprzedaży samej nieruchomości (bez wyposażenia zakładu, które zostanie przeniesione w inne miejsce) wynosi 14,2 mln zł. Ani Wilbo, ani kancelaria nie odpowiedziały nam na pytanie, czy to prawnicy kancelarii reprezentowali Wilbo w sprawach związanych z przejęciem DalPesca.

Strefa prestiżu

Kolejnej atrakcyjnej działki Dalmor pozbył się za pośrednictwem innej swojej spółki-córki WTC Gdynia.

W połowie lat 90. Dalmor i wojewoda pomorski wnieśli do niej blisko 4,2 ha niezabudowanego gruntu wzdłuż wspomnianego Nabrzeża Prezydenta (dziś obszar ten nazywany jest Nadmorską Strefą Prestiżu). Przekazanie WTC terenu w tak atrakcyjnym miejscu uzasadniano tym, że spółka obiecywała wybudować tam centrum hotelowo-konferencyjne. Miało ono stać się wizytówką Gdyni i częścią projektu Światowych Centrów Handlu.

W 2002 r. – na wniosek władz Dalmoru – Ministerstwo Skarbu przekazało WTC udziały należące dotąd do wojewody. W ten sposób Dalmor stał się niemal wyłącznym właścicielem WTC (niespełna 1 proc. udziałów jest rozproszony wśród drobnych, a więc nieznaczących wspólników). Krzysztof Rychlicki zapewniał, że operacja ma służyć jedynie konsolidacji działalności lądowej przedsiębiorstwa, któremu prezesuje.

Niedługo potem pojawiła się nowa koncepcja zagospodarowania terenów WTC Gdynia. Do obiektów, których wybudowanie planowano wcześniej, dołączył zespół apartamentowo-biurowy przy samym Nabrzeżu Prezydenta. Jego inwestorami miały być WTC oraz Invest Komfort – firma deweloperska specjalizująca się w budowach o prestiżowych lokalizacjach.

Jednym z realizowanych przez Invest Komfort projektów była sopocka Dolina Gołębiewska – kilka budynków mieszkalnych i niewielki, ale luksusowy biurowiec przy ul. Armii Krajowej 116. To tu – w położonym na ostatnim piętrze lokalu o powierzchni 516 m kw. – Invest Komfort miał niegdyś swoją siedzibę. W grudniu 2000 r. odsprzedał ją spółce Greenhouse Capital Management SA. Jej wspólnikami byli prawnicy z kancelarii „prezydenckiej”. Zresztą i siedziba kancelarii mieści się w biurowcu przy Armii Krajowej. A Invest Komfort od lat jest jednym z kluczowych klientów kancelarii. Do 2002 r. osobą upoważnioną w Invest Komforcie do nabywania nieruchomości pod inwestycje i zbywania lokali był dyrektor naczelny Tomasz Kaniewski. Do dziś jest on prokurentem Tempo Obsługa Nieruchomości, spółki-córki Invest Komfortu. Od dwóch lat jest także wspólnikiem prawników z sopockiej kancelarii – Marka Głuchowskiego, Andrzeja Zwary i Józefa Rodziewicza w zajmującej się nieruchomościami spółce GKZR.

Wróćmy jednak do operacji Invest Komfortu na terenach WTC. Zarówno Dalmor, jak WTC od początku negocjacji dotyczących tego projektu zapewniały publicznie, że nie ma mowy o sprzedaży Invest Komfortowi gruntu – w grę wchodzi tylko wspólna inwestycja.

Na początku 2003 r. WTC podpisało z IK porozumienie o wspólnej inwestycji. Jednak już w sierpniu 2003 r. rada nadzorcza WTC Gdynia (której przewodniczy Krzysztof Rychlicki) wyraziła zgodę na sprzedaż nieruchomości Invest Komfortowi. W efekcie wiosną 2004 r. WTC sprzedało Invest Komfortowi 8,6 tys. m kw. gruntu przy Nabrzeżu Prezydenta. Krzysztof Rychlicki pytany o wartość transakcji znowu zasłonił się tajemnicą handlową. Invest Komfort w sprawozdaniach finansowych podaje, że wartość działki wynosiła wówczas 8,3 mln zł.

Czemu władze Dalmoru z uporem podtrzymywały wersję o „wspólnej inwestycji”? Odpowiedź jest prosta: dzięki temu zabiegowi kolejny raz udało się im sprzedać nieruchomość bez przetargu.

Dziś na dawnej działce WTC powstaje słynny apartamentowiec Sea Towers (Morskie Wieże). To najwyższy budynek mieszkalny w Polsce – jedna z „wież” liczy 28, druga – 36 pięter. Dzięki wspaniałej lokalizacji i panoramie rozciągającej się za oknami znalazł się w pierwszej piątce najdroższych apartamentowców w kraju. Zyski ze sprzedaży znajdujących się w nim lokali Invest Komfort szacuje na 70 mln zł. Ani Invest Komfort, ani kancelaria „prezydencka” nie udzieliły nam odpowiedzi na pytanie, czy prawnicy kancelarii wspierali IK w sprawach związanych z tą inwestycją.

W 2003 r. władze Dalmoru zaczęły gwałtownie domagać się od resortu skarbu wznowienia prywatyzacji spółki. Prezes Rychlicki przekonywał, że jeśli firma ma dalej rozwijać działalność lądową, to potrzebuje inwestora. Zapewniał, że chętni są.

Akcja: prywatyzacja

Ministerstwo dało się przekonać i wiosną 2004 r. ogłosiło rokowania w sprawie zakupu akcji Dalmoru. Cenę wywoławczą określono na 38 mln zł. Wpłynęła tylko jedna oferta. Złożyło ją konsorcjum, w skład którego wchodziły spółki: Wilbo, Invest Komfort i Invest Dal. Do rozstrzygnięcia przetargu jednak nie doszło.

We wrześniu 2004 r. dziennikarze „Gazety Wyborczej” ujawnili, że firma Nexus Consultants, która przygotowywała wycenę Dalmoru na potrzeby postępowania prywatyzacyjnego, była dłużnikiem tego przedsiębiorstwa. Nexus nie płacił Dalmorowi za wynajmowany od niego lokal. Pojawiły się podejrzenia, że Nexus mógł zaniżyć wartość Dalmoru, bo byłoby to na rękę niektórym szefom Dalmoru. Świadczyły o tym kolejne fakty ujawniane w związku z jego prywatyzacją.

Okazało się, że uczestnicząca w przetargu na zakup akcji Dalmoru spółka Invest Dal została założona przez Krzysztofa Rychlickiego (wtedy członka zarządu Dalmoru odpowiedzialnego m.in. za kontakty ze związkami zawodowymi), Bolesława Zasadę (przewodniczącego Związku Zawodowego Dalport i wieloletniego przedstawiciela załogi w radzie nadzorczej Dalmoru) oraz Kazimierza Mackało (szefa Solidarności Dalmoru). Większość udziałów – bo aż 60. proc. – objął Rychlicki. Pozostałymi podzielili się liderzy dalmorowskich związków zawodowych. Zarząd Dalmoru bez problemu uzyskał poparcie związkowców dla prywatyzacji.

Invest Dal został założony przy ul. Armii Krajowej 116, w grudniu 2000 r. – parę dni po ogłoszeniu przez ministerstwo pierwszych rokowań w sprawie prywatyzacji Dalmoru. Prawdopodobnie nie zdążył jednak wziąć w nich udziału – resort do dziś nie ujawnił, jakie firmy złożyły wówczas oferty. Jak pisaliśmy, wiosną 2001 r. Rychlicki wystąpił o zawieszenie prywatyzacji. Pół roku później na łamach lokalnej prasy ujawniał, że jeśli ministerstwo ponownie wystawi Dalmor na sprzedaż, o jego zakup będzie ubiegała się „utworzona przez pracowników i zarząd Dalmoru” spółka Invest Dal. Przyznawał, że nie stać jej na samodzielny zakup przedsiębiorstwa, szuka więc partnera – najchętniej z sektora nieruchomości, bo „Dalmor i spółka WTC dysponują atrakcyjnymi gruntami do zabudowania”.

Gdy w 2004 r. ministerstwo ogłosiło kolejne rokowania w sprawie prywatyzacji Dalmoru, wspólnicy InvestDal podjęli decyzję o dopuszczeniu do spółki nowych akcjonariuszy. Zostało nimi 120 pracowników Dalmoru i jego spółek-córek. Założyciele Invest Dalu zachowali jednak kontrolę nad spółką – każda z ich akcji uprawniała do 5 głosów na walnym zgromadzeniu, podczas gdy na każdą z nowych akcji przypadał tylko jeden głos.

W październiku 2004 r., gdy atmosfera wokół Dalmoru i jego prywatyzacji zrobiła się gęsta, przedsiębiorstwo wynajęło firmę public relation Agencja FM (pisaliśmy o niej w „Polityce” nr 42/07). Jej właścicielem był wtedy Andrzej Zwara – jeden z prawników z kancelarii „prezydenckiej”. Agencja miała „tworzyć i podtrzymywać dobry wizerunek Dalmoru”. Przedsiębiorstwo korzystało z jej usług do lipca 2005 r. W tym czasie jednak ministerstwo po raz kolejny wstrzymało prywatyzację Dalmoru, a potem całkowicie ją zamknęło.

Dalmor mógł zostać sprywatyzowany wiele lat temu. Można też było oficjalnie sprzedać należące do niego nieruchomości. Przy panującej jeszcze niedawno na trójmiejskim rynku deweloperskim koniunkturze Skarb Państwa mógłby zarobić setki milionów. Stało się inaczej. Dalmor, mamiąc ministerstwo i opinię publiczną wizjami rzekomych inwestycji, już pozbył się najatrakcyjniejszych działek. Wkrótce okaże się, czy jego szefowie mają dostateczną siłę przebicia, by zablokować planowaną przez resort komunalizację przedsiębiorstwa i znowu przeforsować wygodne dla siebie rozwiązania.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną