Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Olewnik przed komisją

Uważni obserwatorzy mogli wychwycić istotne niezgodności w zeznaniach składanych dzisiaj i tych wcześniejszych, przed prokuratorami.

Wszyscy, którzy oczekiwali, że ojciec porwanego i zamordowanego Krzysztofa, Włodzimierz Olewnik zeznając przed komisją śledczą ujawni jakieś rewelacje, czują się zawiedzeni. Powiedział to, co mówił już wiele razy. Obarczył winą polityków lewicy, dowodził, że błędy popełniane przez policjantów i prokuratorów były w gruncie rzeczy świadomym ukrywaniem sprawców i zleceniodawców. Naszkicował krąg osób tworzących coś w rodzaju spisku. Jeszcze raz oskarżył o współpracę z przestępcami Jacka Krupińskiego, przyjaciela i wspólnika Krzysztofa. Pośrednio wskazał też na podejrzaną rolę ówczesnego przyjaciela domu policjanta Wojciecha Kęsickiego.

Rewelacji nie było, ale uważni obserwatorzy tej sprawy mogli wychwycić istotne niezgodności w zeznaniach składanych dzisiaj i tych wcześniejszych, przed prokuratorami. Posłowie z komisji albo do uważnych nie należą, albo uznali, że nie ma co kruszyć kopii o szczegóły. Szkoda, bo właśnie drobiazgi składają się na obraz całości. Włodzimierz Olewnik pytany, dlaczego w domu jego syna zorganizował grilla dla nieznanych sobie oficerów policji, powiedział, że uczynił to na prośbę Wojciecha Kęsickiego. Ale wcześniej zeznawał, że sam poprosił Kęsickiego o zaproszenie policjantów, bo grill miał załagodzić spór z pewnym funkcjonariuszem drogówki. Teraz o tym zapomniał? Miał prawo, upłynęło przecież prawie 8 lat. Ale to świadczy, że należy bardzo ostrożnie podchodzić do wyjaśnień składanych z tak odległej perspektywy. Człowiek dotknięty tragedią, wciąż żyjący emocjami, wypiera z pamięci jedne fakty, a za pewnik przyjmuje inne, to naturalne. Posłowie komisji śledczej, jeżeli zapoznali się z aktami sprawy, świetnie wiedzą, jak trudno szukać prawdy w tysiącach stron zapisanych na etapie śledztwa, gdzie jedne zeznania wykluczają inne, a pamięć świadków coraz bardziej zawodzi.

Warto zwrócic uwagę na polityczne tło zeznań Włodzimierza Olewnika. Pytany, czy prosił o pomoc także Zbigniewa Ziobro, Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Wassermanna, odrzekł po namyśle, że tak, prosił. Wówczas nachylił się do niego pełnomocnik prawny, mec Bogdan Borkowski (zaprzyjaźniony z politykami PiS)i coś mu szeptał do ucha. Olewnik pokiwał głową i dodał, że Zbigniew Ziobro w odpowiedzi na prośbę poinformował, że przekazał sprawę prokuratorowi krajowemu Januszowi Kaczmarkowi, więc wszystko jest na dobrej drodze. To nie do końca prawda. Pismo do Ziobry rodzina Olewników wysłała, kiedy ten był jeszcze posłem, a nie już ministrem. Satysfakcjonującej odpowiedzi wówczas nie dostała. Ten epizod wymownie świadczy, że jest zapotrzebowanie, aby znieczulicą obarczyć wyłącznie polityków lewicy. Olewnik, który sam przyznaje, że kiedyś sympatyzował wyłącznie z lewicą, świadomie lub nie jest dzisiaj wykorzystywany do gier między prawicą, a lewicą. To na pewno nie przybliży nas do rozwikłania tajemnic straszliwego dramatu jego syna, ale usatysfakcjonuje tych, którzy chcieliby, aby na śmierci Krzysztofa Olewnika zbijać jeszcze po latach polityczne punkty.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną